Wygląda na to, że nierzetelność jest normą wśród państwowych urzędników. Są niesumienni i jeśli już coś robią, to zawsze byle jak. Bo jak inaczej wytłumaczyć nagrodę kwartalną dla wojewody i jego zastępcy, którą premier przyznał właśnie za "rzetelne wykonywanie swoich obowiązków". Rzetelność kosztuje 4 tysiące złotych.
Taka nagroda ma być chyba przykładem dla innych urzędników, że jeśli w ogóle zabiorą się do roboty, to dostaną parę dodatkowych tysiączków do portfela. Jak będą tylko pozorować pracę, zostaną jedynie z gołą pensją - marnymi kilkoma tysiącami złotych.
Nie dziwię się więc, że nasi Czytelnicy czują się oszukani. Ja też pamiętam ubiegłoroczne wystąpienie premiera, w którym Leszek Miller obiecał minimalizację wydatków na administrację i zamrożenie pensji. Raptem pół roku wystarczyło, by zweryfikować te słowa.
Ale mam też pretensje do wojewody i jego zastępcy, bo wzięli coś, co im się nie należy i jestem pewny, że dobrze o tym wiedzieli. Przecież 10 tysięcy złotych pensji to mnóstwo pieniędzy. Wystarczy, według mnie, by pracować nie dość, że rzetelnie, to jeszcze super wydajnie. I to bez nagród i premii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!