- Ustawiliśmy sobie spotkanie szybko zdobytą bramką, ale potem popełniliśmy bardzo dużo błędów. Ruch był bardziej od nas zdeterminowany i zwyciężył - komentuje obrońca Jagi Sebastian Madera.
Niebiescy przystępowali do meczu z białostoczanami po czterech porażkach z rzędu i od początku było widać, jak bardzo są zestresowani. To goście częściej byli przy piłce i zagrażali bramce rywali. Patryk Tuszyński przestrzelił z linii pola karnego, a Krzysztof Kamiński obronił uderzenia Mateusza Piątkowskiego i Tarasa Romanczuka. W 18. minucie stało się to, co się stać musiało. Z rzutu rożnego dośrodkował Tuszyński, a Romanczuk z kilkunastu metrów posłał głową piłkę do siatki.
Piłkarze Ruchu: Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. Zeszło z nas powietrze, źródło: T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Wydarzenia układały się świetnie. Chorzowianie jeszcze bardziej przygaśli, doping kibiców gospodarzy ucichł. Wydawało się, że mimo braku kontuzjowanego Michała Pazdana i pauzującego za nadmiar żółtych kartek Macieja Gajosa żółto-czerwoni odniosą zwycięstwo.
Niestety, białostoczanie w najmniej odpowiednim momencie wyciągnęli pomocną dłoń do przeciwników i zaczęli popełniać bardzo proste i kosztowne błędy. Zaczęło się od pomyłki Martina Barana i Marka Wasiluka, którzy w narożniku pola karnego spóźnili się z interwencją i wzięli w kleszcze szarżującego Martina Konczkowskiego. Sędzia Marcin Borski z Warszawy podyktował jedenastkę, zamienioną na bramkę przez Filipa Starzyńskiego.
To był iskra, która zapaliła chorzowski motor. Niebiescy uwierzyli, że są w stanie zwyciężyć i z pasją ruszyli na rywali. A białostoczanie nadal gubili się w defensywie, a z przodu nie umieli skonstruować sensownej akcji.
W 41. minucie efektownym strzałem z woleja popisał się niepilnowany Jakub Kowalski i Bartłomiej Drągowski znów wyciągał futbolówkę z bramki. Chwilę przed zejściem do szatni białostocki golkiper musiał uczynić to jeszcze raz. Ruch rozmontował defensywę Jagi, a formalności dopełnił Grzegorz Kuświk.
- Bramki traciliśmy w bardzo prosty sposób. W taki, w jaki nie można tego robić na poziomie ekstraklasy - skomentował na pomeczowej konferencji trener żółto-czerwonych Michał Probierz.
W drugiej odsłonie goście próbowali zdobyć kontaktową bramkę, ale zamiast tego kolejne trafienia zaliczali ich przeciwnicy. Na 4:1 podwyższył głową rezerwowy Michał Efir, wykorzystując zastraszającą bierność białostockiej defensywy. Obrońcy Jagi niespecjalnie starali się też przeszkodzić Kuświkowi, który wygrał pojedynek biegowy z Maderą i płaskim strzałem pokonał Drągowskiego.
Na otarcie łez w 81. minucie Romanczuk ładnie zgrał w polu karnym piłkę do Tuszyńskiego, a ten umieścił ją tuż przy lewym słupku bramki Ruchu.
Na pewno duży wpływ na dotkliwą porażkę i słabą postawę obrony miała absencja Pazdana.
- Widać, jak to rzutuje na grę. Zarówno na Lechu, jak i z Bełchatowem, a także teraz z Ruchem, tracimy bramki. Michał potrafi to wszystko uspokoić, wraz z Sebastianem Maderą tworzą bardzo dobrą parę obrońców - zauważa Probierz. - Mamy przed sobą dużo pracy. Widać, że naszym największym, najbardziej bolesnym problemem są obecnie kontuzje - dodaje szkoleniowiec.
Drugi z nieobecnych - Gajos, po raz pierwszy dostał powołanie do pierwszej reprezentacji, która wkrótce zagra o punkty eliminacji EURO 2016 z Gruzją i towarzysko ze Szwajcarią.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?