Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radosław Dobrowolski. Chcę czynić tylko dobro

Tomasz Maleta
Tomasz Maleta
Nie chcę na razie myśleć o trzeciej kadencji - przyznaje Radosław Dobrowolski
Nie chcę na razie myśleć o trzeciej kadencji - przyznaje Radosław Dobrowolski Anatol Chomicz
O zakopywaniu podziałów w gminie, liście do pani premier pełnym emocji oraz o tym, dlaczego oddał się woli Bożej opowiada Radosław Dobrowolski, burmistrz Supraśla.

Kurier Poranny: Czuję się Pan zwycięzcą po referendum?

Radosław Dobrowolski:
To nie tak. Czuję się zwycięzcą, ale w kontekście pewnej wizji rozwoju gminy jako całości. Czyli to, co zapowiadałem w wyborach w 2014 roku. A deklarowałem wtedy, że jestem przeciwko podziałowi naszego samorządu. Byłem za jedną gminą, która będzie wyrównywała szanse rozwojowe na terenach podbiałostockich, które są najbardziej zaludnione, gdzie jest najwięcej młodych ludzi i gdzie jest najwięcej potrzeb. I ten model w referendum zwyciężył, czyli zgoda, współpraca, zajmowanie się potrzebami mieszkańców. Wbrew niektórym radnym, którzy na trwającym od 25 lat sporze o podział zbijają swój kapitał. Nie skupiają się na inwestycjach, ale na podnoszeniu emocji. I to skutecznie, bo nadal są radnymi czy sołtysami. Poza tym nie potrafią dogadywać się z innymi radnymi czy z mieszkańcami w sprawach inwestycji. A przecież większość radnych z naszej gminy to osoby spoza Supraśla.

No właśnie, mieszkańcy Grabówki zarzucają Panu, że nie potrafi Pan z nimi rozmawiać. Że lekceważy ich potrzeby i oczekiwania.

Ale z mieszkańcami Grabówki, czy z panem Tadeuszem Karpowiczem (sołtys Grabówki, inicjator kwietniowego referendum - przyp. red)? Bo to różnica. Ostatnio zaproponowałem radzie miasta przesunięcie pieniędzy tak, by w Grabówce była I strefa Białostockiej Komunikacji Miejskiej. Czyli to, o co od lat zabiegał, a miesiąc temu głosował przeciwko przesunięciu środków na ten cel. Przypomnę tylko, że w planowanym na 2016 rok budżecie gminy Grabówka nie znalazło się 600 tys. zł na likwidację drugiej strefy dla linii 1, 13 i 105. Nie pamiętam, aby w tym roku pan Karpowicz złożył taki wniosek. Ja i radni te pieniądze znaleźliśmy. Zaoszczędziliśmy na przetargu, na remoncie jedynej w tym roku schetynówki, czyli ul. Europejskiej w Grabówce. Rada gminy zdecydowała, by przeznaczyć 300 tys. na likwidację II strefy. Tak więc widać, jak ci co zarzucają mi brak dogadywania się, sami w praktyce postępują. A to tylko jeden skromny przykład.

Przez lata - jak twierdzą Pana przeciwnicy z Grabówki - to Pan opierał się likwidacji II strefy,

Zapowiadałem mieszkańcom w kampanii wyborczej 2014 rok, że wprowadzę pierwszą strefę. Tyle że w 2015 roku musieliśmy zajmować się podziałem gminy, inne sprawy zeszły na boczny tor. Obie strony zajmowały się przekonywaniem do swoich racji. Kiedy w środku wakacji poprzedniego roku okazało się, że gmina ma być podzielona, decyzję w sprawie I strefy zostawiłem władzom nowej gminy. Jest to duży wydatek budżetowy, poważna decyzja. Przygotowaliśmy się wszyscy do podziału. Powiedziałem wtedy radnym z Grabówki: przekonajcie panią pełnomocnik Ewę Bończak-Kucharczyk, by zapisała w projekcie budżetu nowej gminy na 2016 rok pieniądze na likwidację II strefy. Ale nie wiem, czy się tym zajmowali. Od połowy roku mieliśmy bardzo dziwną sytuację. Niby byliśmy w jednej gminie, a myśleliśmy tak, jakby istniały już dwa odrębne samorządy.

Ale pełnomocniczka zawarła porozumienie z BKM.

Tak, ale na utrzymywanie dotychczasowego status quo, czyli utrzymania dotychczasowych kursów w II strefie. Pani pełnomocnik zadbała o to, aby od 1 stycznia 2016 roku wszystkie autobusy BKM tak jak do tej pory obsługiwały Grabówkę jako nową gminę. Ale wówczas nie planowano, by cały teren planowanej gminy objąć I strefą.

Nie jest tak, że Pana zgoda na likwidację II strefy to efekt ogłoszonego referendum?

Nie. Dotrzymuję jedynie obietnic z kampanii wyborczej. Już to dostatecznie wyjaśniłem.

Ale w kampanii referendalnej też złożył Pan wiele obietnic. Można wręcz mówić o ich wysypie.

Oczywiście, bo chcę, by moja gmina była bardziej obywatelska. I dlatego pierwszy raz w historii mamy budżet obywatelski, który opiewa na 2,5 mln zł. To 35 proc. budżetu inwestycyjnego. Skoro niektórzy radni dezerterują i nie biorą odpowiedzialności za uchwalanie budżetu, to chcę aby zajęli się tym mieszkańcy. To ich pieniądze. W kampanii referendalnej okazało się, że na część radnych z komitetu „za lasem” nie można liczyć, dlatego budżet obywatelski i zwrócenie się bezpośrednio do suwerena gminy - mieszkańców. W tym sensie ostatnie miesiące w gminie Supraśl spowodowały wiele zmian. Jak są dla dobra mieszkańców to chyba dobrze?

Jakie gwarancje mają mieszkańcy terenów za lasem (Grabówki, Zaścianek, Sowlan, Sobolewa, Henrykowa), że nie były to obietnice bez pokrycia?

W maju i w czerwcu rozpoczynamy procedowanie nad budżetem obywatelskim. Zapraszam wszystkich, w tym pana Karpowicza, by się włączyli w te działania. W końcu trzeba się zajmować sprawami istotnymi, które stanowią o rozwoju.

A inne obietnice, chociażby droga w Henrykowie?

Właśnie wracam z obrad Białostockiego Obszaru Funkcjonalnego. W ramach porozumienia transportowego mamy wpisaną dużą inwestycję drogową na ok. 4 mln zł, właśnie drogę w Henrykowie. Pieniądze już zostały zakontraktowane na ten cel. Rozpoczniemy ją w tym roku. Ona nie była obiecana przed referendum, ale trzy lata temu, jeszcze w poprzedniej kadencji. Inwestycja ta wpisuje się do planowanego horyzontu naszych działań związanych ze zdobywaniem pieniędzy unijnych. Dwie trzecie ZIT-owskich inwestycji unijnych przewidzianych na bieżącą kadencję to są inwestycje związane z Grabówką, Zaściankami, Sowlanami, Henrykowem, Sobolewem. Natomiast jedna trzecia na Supraśl to jest dojazd do uzdrowiskowej strefy inwestycyjnej. Nie kryję, że pomysł przebudowy drogi w Henrykowie wyszedł ode mnie, choć decyzję zaakceptowała cała rada. I to nie jest tak, że nagle w czasie kampanii referendalnej burmistrz wyciągnął królika z cylindra w postaci kilku inwestycji. One już były zaplanowane kilka lat wcześniej, w poprzedniej kadencji.

Nie da się jednak ukryć, że trochę z tego cylindra Pan powyciągał...

Sytuacja związana z absencją niektórych radnych podczas uchwalania tegorocznego budżetu w ostatnim dniu stycznia spowodowała, że w gronie samorządowców i osób działających w różnych stowarzyszeniach ustaliliśmy, że musimy na te działania zastosować zupełnie inną strategię. Skoro liderzy społeczni odwracają się od mieszkańców nie uczestnicząc w obradach rady i ostentacyjnie nie uchwalając ważnych uchwał w myśl zasady: „jak nie będzie inwestycji to uderzymy w burmistrza i pozbawimy go urzędu”, to uznaliśmy, że zwrócimy się do samych mieszkańców. Myślę, że dla pana Karpowicza cenniejszy jest medalion z moją głową na jego kominku niż inwestycje w naszej gminie, a dokładnie w Grabówce, w Zaściankach, Sobolewie, Henrykowie, czy Sowlanach.

O ile sobie przypominam to pan Karpowicz nigdy nie ujmował sprawy w ten sposób. Być może chciał pozbawić Pana urzędu, ale bynajmniej nie głowy.

To tylko taka przenośnia: ucięcie głowy, to po prostu usunięcie z urzędu. Intencje pana Karpowicza pokazują głosowania przeciwko pierwszej strefie komunikacyjnej, przeciwko budżetowi obywatelskiemu, gdy wyszedł z sesji rady gminy, jak również przeciwko rehabilitacji, którą nazwał szczypaniem ludzi.

Mieszkańcy Grabówki mówią, że brutalnie pozbawił ich Pan nadziei na samodzielną gminę w przedostatnim dniu roku. Co prawda była to decyzja rządu Beaty Szydło, ale ludzie z terenów za lasem utożsamiają ją z Pana aktywnością w tej materii. Zabiegał Pan o nią?

Była to decyzja rządu. Natomiast, kiedy mnie zapytano, czy jestem za czy przeciw, to oczywiście podtrzymałem wcześniejsze stanowisko z kampanii wyborczej w 2014 roku. W I turze tamtych wyborów zabrakło mi 17 głosów, aby przejść za pierwszym podejściem. Umawialiśmy się na pełną kadencję w gminie Supraśl. Przypominam to, bo wówczas mieszkańcy Grabówki bardziej mnie poparli niż konkurenta pochodzącego z ich terenów. Poparli mnie, bo zapowiadałem pewne inwestycje, mówiłem o zwiększeniu finansowania. Otwarcie wówczas pisałem i mówiłem, że jestem orędownikiem jedności. Przestrzegałem nawet przed innymi działaczami ze środowiska Karpowicza i Piotra Todorczuka (inicjator kwietniowego referendum - przyp. red.), którzy skrycie popierali podział, a ludziom mówili co innego. Ponadto dotrzymałem słowa. Od 2013 roku wszystkie nakłady majątkowe w gminie mam policzone co do grosza. I nie jest to, jak chce tego opozycja, kreatywna księgowość. W ciągu tych czterech lat, licząc plan tegoroczny, na tereny związane z Grabówką przeznaczyliśmy 29,5 mln zł, a w części uzdrowiskowej związanej z Supraślem, Ogrodniczkami, Karakulami, Ciasnem i wsiami z Puszczy Knyszyśskiej, wydaliśmy 17 mln. I to jest dowód na to, że jak Dobrowolski coś obiecuje, to realizuje. Przy forsowaniu podziału gminy chodziło o stołki dla niektórych osób i interesy innych zainteresowanych secesją oraz późniejszym włączeniem gminy Grabówka do zupełnie innego samorządu.

Jakiego?

Nie chcę tego wyłuszczać. Liczę na inteligencję czytelników.

Mniejszego czy większego samorządu?

Pozostawię to bez komentarza.

Ale mieszkańcy terenów za lasem zawsze deklarowali, że ani myślą w przyszłości przyłączać się do istniejącej już gminy. Zawsze podkreślali, że zależy im na własnej, samodzielnej społeczności samorządowej.

Mieszkańcy wybierając mnie w drugiej turze wyborów postawili na mój program rozwoju gminy, czyli na wspólną i silną gminę Supraśl, zakładając wyrównywanie szans inwestycyjnych po stronie Grabówki. Do samego końca byłem i jestem przeciwny podziałowi gminy, bo wiedziałem i wiem, że emocje, które zostały wyzwolone, są sztucznie napędzane. W miejscowościach podbiałostockich mam dużo przyjaciół, od których słyszałem, że ich sąsiedzi nawołujący do podziału gminy są sfrustrowani brakiem niektórych inwestycji. I tu rodzi się z pytanie: czy z powodu braku jakichś inwestycji należy dzielić gminę?

Dziwi się Pan, że mieszkańcy Grabówki, Zaścianek, Sobolewa, Henrykowa i Sowlan mieli dość czekania? Przecież wielokrotnie podnosili, że wpłacają najwięcej podatków do gminnej kasy, a w zamian dostają najmniej.

I dlatego należało w poprzedniej kadencji przesunąć pieniądze w budżecie i to zrobiliśmy. Podliczenie za lata 2013-2016 pokazuje, że jest możliwe przyspieszenie inwestycyjne, które nie byłoby możliwe w gminie Grabówka przy jej samodzielności. 2,5 miliona, które w jej budżecie byłyby przeznaczone na administrację, teraz przekazaliśmy na budowę chodników, wylanie asfaltu na drogi gruntowe i inne potrzebne inwestycje. Co więcej, jeśli przy samodzielności Grabówki proponowano 6,6 miliona złotych na inwestycje, to teraz mamy 9,2 miliona, w tym ponad milion przeznaczony jest na utwardzanie dróg emulsją asfaltową. To pokazuje, że opłaca się być razem.

Ale mieszkańcy woleli przeznaczyć mniej na inwestycje, byle tylko mogli sami o sobie decydować. Dlaczego Pan tak bardzo odmawia im tej wolności?

Wolność to odpowiedzialność. Decyzję w sprawie pozostawienia gminy w obecnym kształcie podjęli mieszkańcy - to po pierwsze, a po drugie - o samych inwestycjach i kierunkach rozwoju w gminie decyduje rada miejska. W Supraślu mamy duże ciśnienie na rozwój usług sanatoryjnych i turystycznych. KRUS na bazie majątku po dawnej szkole rolniczej chce wybudować nowy ośrodek rehabilitacyjny, 10 maja będziemy rozstrzygać sprawę wieczystego użytkowania dużego terenu gminnego pod drugie sanatorium. Za parę lat okaże się - mam takie życzenie - że Supraśl, którego budżet przy samodzielności miał w 2016 r. wynosić ok. 20 mln zł, a Grabówki 25 mln, będzie generował o wiele większe dochody do wspólnego budżetu niż obecnie. Z resztą ci, którzy odwiedzają nasze uzdrowisko widzą tłumy. Jeszcze 4-6 lat temu nie było takiego naporu gości. Latem brakuje miejsc w sanatorium, w hotelach, pensjonatach, restauracjach, brakuje też miejsc parkingowych. Miasto przeżywa prawdziwy boom. W dniu 3 maja trasa Białystok - Supraśl była niemal nieprzejezdna. Taki był sznur samochodów jadących do uzdrowiska. Za kilka lat Supraśl w znaczący sposób będzie partycypował w rozwoju naszych podbiałostockich wsi. Już teraz można powiedzieć, że mieszkańcy supraskiej części gminy partycypują w inwestycjach w Grabówce i okolicy. Delikatnie co prawda, ale jednak.

Tyle że mieszkańcy Grabówki i czterech wsi mówią, że bez wpływów z ich części Supraśl nie poradziłby sobie. I dlatego był Pan przeciwny ich samodzielności.

Supraśl by sobie poradził. Chociaż na początku, w związku ze spłatą kredytów i ewentualnym zaciąganiu nowych na inwestycje unijne, byłoby pod górkę. Mielibyśmy problem z możliwością brania kredytów. Pod górkę miałaby też Grabówka, z tym że nowa gmina miałaby na początku mniej kosztów związanych z utrzymaniem. Grabówka miałaby dobrą sytuację kredytową. Przypomnę, że w Grabówce byłaby tylko jedna szkoła i urząd i nic poza tym. Natomiast w Supraślu dwie szkoły, urząd, przedszkole, CKiR, KZB, OSP - to wszystko kosztuje. Jako mniejsza gmina - Supraśl - mielibyśmy utrudniony start, ale byśmy sobie poradzili. Byłoby trzeba wówczas wdrożyć programy oszczędnościowe, które spowodowałoby konieczność redukcji zatrudnienia. Ale nie o to w tym wszystkich chodzi. Pan Karpowicz i towarzysze zaczęli dzielić gminę wbrew decyzji wyrażonej przez mieszkańców w drodze referendum. Przypomnę, że w maju 2015 roku w ważnym głosowaniu 55 proc. w nim uczestniczących opowiedziało się przeciwko podziałowi. Podobnie też rada miejska w uchwale z 25 maja 2015 r. opowiedziała się przeciwko podziałowi. Z tych dwóch demokratycznych decyzji wynika, że nie powinno być mowy o podziale gminy Supraśl. Podział gminy dokonałby się więc na siłę, wbrew woli większości i demokratycznych organów samorządowych.

Pana oponenci twierdzą, że na siłę chciał Pan ich przywiązać do Supraśla, a oni nie chcieli być niewolnikami. Nie lepiej byłoby, choćby dla świętego spokoju, machnąć ręką i w końcu zgodzić się na secesję? Bo wykopany rów mentalny wydaje się nie do zasypania.

Jak ktoś się czuje niewolnikiem w samorządzie to niech się wyswobodzi z niewoli składając mandat. O sprawie łączenia czy dzielenia gminy nie decyduje żaden sołtys, ani żadna zewnętrzna ekspozytura. Jedyne prawo w tak istotnej kwestii mają wszyscy mieszkańcy, którzy są suwerenem gminy. Ich rozstrzygające stanowisko wyrażone w referendum powinno być honorowane, zwłaszcza przez władze, które w nazwie odwołują się do elementów obywatelskości. Tymczasem doszło do jakiegoś zaprzeczenia tego, co być powinno obywatelskie.

Rząd Platformy uzasadniał powołanie nowej gminy tym, że większość jej mieszkańców w referendum była za podziałem.

Pan Andrzej Halicki, ówczesny minister administracji, tydzień przed decyzją rządu PO-PSL w rozmowie telefonicznej ze mną - ujawniam to po raz pierwszy - zaprzeczał podziałowi gminy Supraśl. Mówił: może kiedyś, ale nie teraz, bo ten pomysł jest nieprzygotowany, a wszystko robione na wariata. Powiem szczerze: po tym co usłyszałem od ministra byłem podbudowany. Zresztą pan Halicki też powoływał się na wynik referendum, w którym mieszkańcy wyrazili swoją wolę niedzielenia gminy. A w takim przypadku rząd nic nie może zrobić. Tylko cóż z tego, skoro za tydzień okazało się zupełnie coś innego. To pokazuje tylko, jak rząd był niezdecydowany, albo jak podejmował decyzje pochopnie lub jaką uprawiał woltyżerkę, żeby burmistrza, radnych i mieszkańców wykołować twierdząc, że nie będzie żadnego podziału. Tu też jest ciekawe stanowisko ówczesnego posła PO Damiana Raczkowskiego, który w gazetce referendalnej opowiedział się przeciwko podziałowi gminy, a parę tygodni później już był za podziałem. Myślę, że to niezdecydowanie rządu Platformy dostrzegł też rząd Beaty Szydło. Bo trudno też powiedzieć, że w tamtej pamiętnej rozmowie telefonicznej minister Halicki kłamał w żywe oczy. Raczej to było fatalne niezdecydowanie.

Myśli Pan, że miesiąc po ukonstytuowaniu się rząd PiS tak sam z siebie zajął się niezdecydowaniem Platformy w sprawie podziału gminy Supraśl? Chyba ministrowie mieli o wiele ważniejsze sprawy na głowie. Pana przeciwnicy mówili pod koniec grudnia, że Pan interweniował w tej sprawie u podlaskich czynników w resorcie spraw wewnętrznych. Podejmował Pan jakiekolwiek kroki, by nowy rząd cofnął decyzję poprzedniego?

Moje stanowisko było wyrażane w pismach kierowanych jeszcze do pani premier Ewy Kopacz. Przyznaję, że wysłałem do niej pełen emocji list - email, w którym prosiłem, by powstrzymała podział gminy. Wskazywałem w nim, że raczej rząd powinien zachęcać do zgody, jedności. Oczekiwaliśmy wsparcia i pomocy.

Czy o takie wsparcie prosił Pan rząd Beaty Szydło?
Informowałem nowy rząd, że nasze pisma są nierozpatrzone, a poprzedni gabinet postąpił wbrew woli mieszkańców wyrażonej w referendum w maju 2015 roku. I tyle. Podnosiłem sprawę mieszkańców Krasnego Lasu, niesłusznie przypisanych do planowanej gminy. Do końca, powiem szczerze, nie wiedziałem, jak postąpi rząd PiS. Także dlatego, że w łonie tej partii byli zwolennicy podziału, jak i jego przeciwnicy. Nie ukrywam, że cieszyłem się z decyzji rządu Beaty Szydło, choć wcześniej pan Karpowicz sygnalizował, że jeśli nie dojdzie do podziału, to on zorganizuje referendum w sprawie odwołania mnie ze stanowiska burmistrza Supraśla. To był zwykły szantaż.

I zorganizował.

Wiele razy mi radzono w ten sposób: słuchaj, stary, będziesz miał połowę gminy, spokojnie będziesz nią zarządzał, będą nowe wybory rady gminy, zajmiesz się w końcu bardziej uzdrowiskiem. Tylko że gmina nie jest moją prywatną własnością. Jeśli daję słowo wyborcom, że jestem przeciwko podziałowi gminy, to choćby się waliło, choćby gromy z nieba spadały, to ja dotrzymuję słowa. Jak w referendum mieszkańcy opowiedzą się za innym rozwiązaniem, tak też się stanie. Będzie to prawnie wiążące.

Także w sprawie okrągłego stołu, który Pan kiedyś obiecał? Rozmawia Pan teraz z mieszkańcami Grabówki?

Okrągły stół jest pewnym stanem ciągłej otwartości z mojej i radnych strony, ale pan Karpowicz zignorował zaproszenie do owego stołu zorganizowanego w połowie stycznia. Wtórując swojemu sołtysowi Piotr Todorczuk powiedział nawet, że „okrągły stół się rozsechł”. Zamiast rozmawiać na sesji na temat inwestycji zaplanowanych w projekcie budżetu Grabówki i przeniesionych do budżetu gminy Supraśl na zasadzie „kopiuj wklej”, czy na temat filii urzędu w Zaściankach, budowy ulicy Europejskiej, pan Karpowicz przyniósł trumienkę z napisem: „Gmina Grabówka została uśmiercona przez supraską ośmiornicę”. Ludzie z nim związani przywieźli taczkę. Nie było słów, były rekwizyty. Groźby, złe emocje. I tak wyglądał ten okrągły stół. Ostatecznie pan Karpowicz go wówczas pogrzebał mówiąc, że zbierane będą podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania mnie z funkcji burmistrza. No i się zaczęło. Ten stan walki trwał do 23 kwietnia, czyli do dnia referendum.

A w kampanii referendalnej nawoływał Pan z plakatu do pozostania w domu.

Ale też spotykałem się z mieszkańcami, rozmawiałem z nimi, przekonywałem, że razem z radą gminy chcemy jak najwięcej zaległych tematów, które czekają od lat, zrealizować. Na przełomie kadencji zrobiliśmy już bardzo dużo, bo zwiększyliśmy jeszcze bardziej finansowanie po tamtej stronie lasu, zlikwidowaliśmy podbudżetowanie na poszczególne grupy sołectw, a teraz wprowadzamy budżet obywatelski. Większość inwestycji unijnych w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych też tam zostało zaplanowanych. Bez względu na to, czy ktoś mnie lubi czy nie, mam przekonanie, że postępuję słusznie - mam na myśli zwiększenie finansowania. Nie wierzę w podział, ale w mądrość obywateli i w to, że dla większości z nich tym ostatecznym horyzontem ich trosk i potrzeb jako mieszkańców wspólnoty samorządowej są właśnie inwestycje, na które czekają od wielu lat. A ostatnie lata pokazują, że tych inwestycji jest więcej i będzie jeszcze więcej.

Czy wystarczy pieniędzy na świetlice gminne?

Dyrektor Adam Jakuć z Centrum Kultury i Rekreacji nie mówił o zamykaniu świetlic.

Nie mówiłem o tym, że mają być zamykane, tylko jak bardzo będą musiały zacisnąć pasa. Bo takie głosy docierają do redakcji.

Zapewniam, że nadal będą one funkcjonowały. Rzeczywiście planowany podział gminy spowodował, że tych pieniędzy na CKiR było mniej. Jeśli jednak dyrektor wystąpi o zwiększenie wsparcia, to ja, a myślę, że i radni, będziemy otwarci na taką propozycję. Zależy nam na kulturze i na naszych wspaniałych świetlicach.

A przedszkola w Grabówce rodzice maluchów w końcu się doczekają?

To jest w ogóle mój pomysł. W pewnym momencie uległem radom sołeckim, które popierając ten pomysł chciały, aby przedszkole powstało przy ulicy Leszczynowej. I przyznaję im rację, że była to lepsza lokalizacja niż ta na początku forsowana przez urząd tj. przy ul. Jodłowej albo przy ul. Europejskiej. Rodzice doczekają się przedszkola, z którego wszyscy będziemy dumni.

To może należało je szybciej wybudować.

Planowaliśmy je od czasu, gdy powstał Białostocki Obszar Funkcjonalny, w ramach którego będzie można sięgnąć po pieniądze ze Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. Mamy już projekt przedszkola, szlifujemy pozwolenie na budowę i w czerwcu składamy wniosek w trybie konkursowym o pieniądze. Za jednym zamachem chcemy też zrobić szosę supraską w Grabówce, jako dojazd do tego przedszkola.

A nie można było tak od początku?

Tyle że dopiero od czerwca bieżącego roku można będzie składać projekty do UE w ramach BOF. W tym rzecz, że planowane od trzech lat inwestycje zaczynamy dopiero w tym roku. Tak mają też inne gminy. To nie my tak wymyśliliśmy.

Ale Pana przeciwnicy podnosili, że zamiast budować na ziemi Pan przez pierwsze lata wolał odkrywać to, co ona skrywa.

To są totalne bzdury. Nasze wsparcie polegało tylko na tym, że zapewniliśmy archeologom z Warszawy nocowanie w Sołtysówce. W zamian, dzięki wykopaliskom, dostaliśmy promocję na całą Polskę. Gmina nie finansowała tych badań. I to jest najlepszy przykład dorabiania gęby burmistrzowi. To nie burmistrz zajmował się przeszłością, ale archeolodzy z Warszawy. Ja tylko im sprzyjałem i kibicowałem. Archeolodzy sami też płacili za zużycie prądu i za gaz. To wstyd i obciach, że komuś przeszkadza taka promocja naszej gminy.

To jak zasypać ten rów podziału między Grabówką a Panem? Stanie Pan ponownie na rondzie w Grabówce w geście pojednania?

Niech każdy zrobi rachunek sumienia, uderzy się we własną pierś, ja również. Niech każdy z samorządowców oraz pan Piotr Todorczuk, albo inni chowający się za parawanem tych wymienionych osób, zasypią co wykopali. Należy zmieniać świat od siebie. A więc każdy zakopuje swój dołek. To najlepszy sposób na przywrócenie normalności. Powściągnijmy nasze emocje.

To co Pan zrobi ze swej strony?

Ja swój dołek już zasypuję. Obiecywałem zwiększenie dofinansowania i to od czterech lat robię. Od 1 czerwca, zgodnie z porozumieniem z prezydentem Białegostoku, rusza I strefa komunikacji w Grabówce. To wspaniały ukłon ze strony pana prezydenta Truskolaskiego. Będzie budżet obywatelski. Filia urzędu gminy w Zaściankach już działa. Staram się, by na styku Zaścianek, Sobolewa i Grabówki powstał komisariat policji. Myślimy o BiKeRach.

Ale tylko w Grabówce czy także w Supraślu?

Łapie mnie Pan za słówka.

Nie, ale paradoksem jest to, że nie ma takiej stacji w uzdrowisku, skoro prowadzi do niego ścieżka rowerowa z Białegostoku.

Jeśli będzie taka wola radnych i konsensus, to zrobimy i w Grabówce, i w Supraślu, i w Ogrodniczkach. Co prawda jeszcze nie wiadomo, czy uda nam się zrobić te trzy stacje za jednym zamachem, chociaż tak byłoby najlepiej. Bardzo liczę na budżet obywatelski i aktywność mieszkańców.

Będzie Pan kandydował po raz trzeci na burmistrza?

Nie chcę na razie o tym myśleć. Pan Karpowicz tak mnie, mówiąc w cudzysłowie „zmobilizował”, że moją ambicją jest to, by większość inwestycji, które zaplanowałem, doprowadzić do końca. Tym bardziej że w części uzdrowiskowej więcej pieniędzy można pozyskać z funduszy europejskich. Z kolei na Grabówkę przeznaczyć więcej z podatków i opłat. Robię to nie dla pana Karpowicza, ale mieszkańców i dla jedności, w niej jest siła i moc.

W poczuciu, że przechodzi Pan do historii? W końcu to nie za Pana kadencji nastąpił podział gminy.

Dwa lata temu mój poprzednik w rozmowie ze mną mówił, że gmina powinna się podzielić. Krytykował mnie za wydatki związane z rozbudową szkoły w Sobolewie. Ja tak nie uważałem. Nigdy nie wierzyłem w podział. Supraśl jest wspaniałą gminą, ze wspaniałym uzdrowiskiem, z idealnym położeniem części związanej z Grabówką, Zaściankami, gdzie jest dużo firm i terenów pod rozwój budownictwa jednorodzinnego. I bardzo dużo nas łączy. To nieprawda, że dzielą nas różnice kulturowe czy las. Jedynie rowy misternie wykopywane przez dziesięciolecia przez niektórych działaczy społecznych. Ale im też pomożemy te rowy zasypać.

Pierwsza myśl, gdy okazało, że referendum jest nieważne

Oddałem się woli Bożej, tak jak w modlitwie Pańskiej: Bądź wola Twoja. Chcę być tylko narzędziem czynienia dobra. Bo mam je wpisane w nazwisko. I to też traktuję jako swoją misję. Nic dla siebie nie mam do ugrania, chcę służyć ludziom, pozostać wierny tym ideałom. I na tym chciałbym zakończyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny