Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeżyć giełdę

(jp)
Aleksander Zinkiewicz, kierownik biura maklerskiego PBK uważa, że można żyć z gry na giełdzie, jeśli się ma kapitał i rozsądnie inwestuje
Aleksander Zinkiewicz, kierownik biura maklerskiego PBK uważa, że można żyć z gry na giełdzie, jeśli się ma kapitał i rozsądnie inwestuje Jacek Prokopiuk
Klientów biura maklerskiego można podzielić na graczy i inwestorów. Nie chodzi tylko o wielkość portfela, ale i o podejście. Różni ich sposób kupowania akcji. Gracz giełdowy chce zarobić jak najszybciej, czyli gra na kursach. Inwestor analizuje. Kupując rozważa, jakie firma planuje przychody, jak jest jej kondycja finansowa. Jeśli spółka zbankrutuje, to się wszystko traci.

Czy można żyć z giełdy? Podobno. Tak przynajmniej uważa Aleksander Zinkiewicz, kierownik jedynego biura maklerskiego w Bielsku Podlaskim.
- Wszędzie się ryzykuje. Z giełdą jest, jak z każdą działalnością gospodarczą. Należy kupić taniej i drożej sprzedać. Można też zbankrutować. Ktoś, kto ma wolny kapitał i odpowiednie podejście do biznesu może z tego żyć, a przynajmniej próbować. Lokaty bankowe są pewniejsze, ale tym samym mało opłacalne - mówi Zinkiewicz.

Chłodna kalkulacja

W Bielsku Podlaskim biuro maklerskie działa od 1994 roku. Mieści się w Banku Przemysłowo-Handlowym. Otwierają je o godz. 9 i już wtedy przychodzą gracze, którzy próbują swego szczęścia na rynku lokat terminowych. O godz. 10 rusza rynek akcji. I zaczyna się ruch. Do kierownika biura co chwilę ktoś przychodzi, aby złożyć zlecenie kupna lub sprzedaży. Tak jest do 16.10, do ostatniej sesji giełdowej i kursu zamknięcia.
Teoretycznie w ciągu minuty można kupić i jednocześnie sprzedać akcje. W tzw. sali dogrywek, przy monitorach siedzi często nawet dziesięciu klientów. Sami mężczyźni, przeważnie po czterdziestce. Spędzają tu cały dzień. Mówią chętnie, ale nie chcą podawać nazwisk. W małym mieście ludzie będą ich wytykać palcami.
- To jeszcze spuścizna socjalizmu. Warszawska giełda istnieje dopiero od kilkunastu lat. Inwestowanie to także praca, jednak pokutuje opinia, że gracz giełdowy to prawie tak jak hazardzista, czy spekulant. A przecież giełda jest jednym z elementów gospodarki rynkowej. Dzięki wielu małym graczom zachowuje płynność - tłumaczy kierownik biura.
Grają też młodzi. Na przykład dwudziestokilkuletni Rafał, pracownik salonu Idei w Bielsku Podlaskim gra od roku: - Do tej pory zarobiłem. Można żyć z giełdy przy odpowiednim inwestowaniu i interesowaniu się tymi spółkami, których akcje się kupiło - twierdzi.
Wcześniej korzystał z biura maklerskiego, teraz z Internetu w domu, bo są mniejsze prowizje. - Staram się na chłodno podchodzić do tych spraw. Nie gram codziennie. Czasami dokupuję akcje i sprzedaję. Teraz jest dobry czas. Ceny tak skaczą, że można zarobić - mówi Rafał.

Plankton giełdowy

Rekordy

W ostatnich dwóch miesiącach jeden z klientów biura maklerskiego powiększył o 100 proc. swój portfel na rynku kontraktów terminowych. Co ciekawe, na początku był przekonany, że stracił i musi dopłacać.
Inny klient na rynku akcji od grudnia powiększył swój kapitał o 40 proc., ale zainwestował w giełdę ponad 100 tys. zł.
W Bielsku znany jest przypadek rozpadu małżeństwa jednego z graczy. Podobno jednym z powodów była pasja małżonka, czyli gra na giełdzie.

Widok kobiety w biurze należy do rzadkości - nie są tutaj częstymi gośćmi.- Kobiety są pod tym względem ostrożniejsze, wolą inwestować w coś pewniejszego np. obligacje. Zresztą nie trzeba tu przychodzić osobiście. Zlecenie na zakup akcji można złożyć w biurze u maklera, telefonicznie i przez Internet - wyjaśnia Aleksander Zinkiewicz.
Do biura maklerskiego przychodzi się nie tylko po to, aby wygrać. To swego rodzaju klub towarzyski. - Traktuję giełdę jako hobby. I liczę na wygraną - mówi jeden z klientów.
- Przychodzę dla relaksu - dodaje szczupły 50-letni mężczyzna. - Żyję z renty, a nadwyżki inwestuję. Można wypić kawę w towarzystwie i poplotkować. Oszalałbym, gdybym musiał spędzić cały dzień w domu.
Moi rozmówcy narzekają, że giełda jest mało płynna. Wystarczy, żeby przyjechał facet z Majorki z walizką pieniędzy i giełda leży - wszyscy tracą. - To w Warszawie grają na pewniaka. My jesteśmy planktonem giełdowym. Wygrywają ci, którzy mają dostęp do informacji z pierwszej ręki. Żyłem z giełdy, osiem lat temu zbankrutowałem, teraz odrabiam straty - tłumaczy jeden z graczy.
Inni to potwierdzają. Mają też swoją opinię na temat gospodarki.
- Gdyby więcej Polaków inwestowało na giełdzie, to gospodarka byłaby w polskich rękach - uważa Krzysztof, nauczyciel - To co teraz się robi, to wyprzedaż majątku narodowego, a nie prywatyzacja - wyjaśnia.
Ale grają. Giełda jest jak magnes, który przyciąga.
- Rzucają ją ci, co stracili wszystko, ale jak już zarobią gdzie indziej, to wracają - twierdzą gracze z sali dogrywek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny