Dramat pana Adama rozpoczął się niecałe dwa lata temu. Właśnie wtedy jego była żona postanowiła ograniczyć mu kontakty z synem. I właśnie wtedy rozpoczął długą walkę o swoje prawa do dziecka. Nie spodziewał się, że będzie aż tak ciężko. Przez rozwód stracił dziecko
Rozwiódł się z żoną już 10 lat temu. Na początku wszystko było w porządku. Pan Adam mógł kontaktować się z synem zawsze wtedy gdy chciał, albo gdy syn miał na to ochotę. Żonie odpowiadało, że dziecko się z nim spotyka.
- Co prawda sąd od razu wyznaczył mi widzenia co dwa tygodnie, we wtorki i czwartki. Ale ja po prostu ich nie przestrzegałem. Mojej byłej to nie przeszkadzało, nie utrudniała mi kontaktów z synem - mówi Adam Andrzejewicz.
Wtedy specjaliści oceniali jego związek z synem jako silny. Podkreślali, że ojciec jest dla dziecka ważny i nie powinien być ograniczany.
- Przez 10 lat budowałem relacje ojciec - syn, nasz kontakt był zawsze bardzo dobry, ale teraz wszystko zniszczono - przyznaje.
Wszystko zmieniło się dwa lata temu. Jego była żona po raz drugi wyszła za mąż i od razu ograniczyła ojcu kontakty z synem, wprowadzając w życie widzenia, które kilka lat wcześniej wyznaczył sąd.
- Zrobiła mu obóz koncentracyjny - denerwuje się mężczyzna. - Wypuszcza go z domu o 14.00, a o 20.00 musi być z powrotem. Jeśli go przywiozę dwadzieścia minut później, to już zgłasza porwanie na policji.
Adam Andrzejewicz jest zrozpaczony. Chociaż ma pełne prawa do opieki nad synem, w praktyce nie może go widywać. A syn coraz bardziej się od niego odsuwa.
- On ma 14 lat. Dla takiego chłopca ojciec jest ważny, często nawet ważniejszy niż matka. A moja była zabrania mi z nim kontaktu.
Najtrudniej jest w wakacje. Wcześniej pan Adam co roku jeździł z synem za granicę, chociaż o paszport starał się aż dwa lata. Teraz matka wyjazdów zabrania.
- To bardzo niesprawiedliwe - żali się mężczyzna. - Żona i jej mąż spędzają z moim synem większość 95 procent jego czasu. Ja mam prawo tylko do 5 procent.
Pan Adam postanowił walczyć o syna. O pomoc w uregulowaniu stosunków poprosił sąd. Ale zamiast tego natrafił na mur niezrozumienia, jak określa. Bo od początku stanął po stronie żony.
- Sąd odrzucał wszystkie moje wnioski, dowody i opinie, które chciałem przedstawić. Na początku dotyczyło to tylko pojedynczych pism, potem sędzia uchylała je już całymi pakietami.
Jedną sprawę już przegrał. Sąd oparł się na kolejnej, tym razem negatywnej opinii z ośrodka adopcyjnego. Pierwszej, gdy jeszcze ojciec się z synem widywał pod uwagę, nie wziął.
Męska solidarność
To nie jedyny ojciec, który ma takie problemy. Mężczyźni szukają pomocy wszędzie. Do Ireneusza Dzierżęgi, prezesa stowarzyszenia Centrum Praw Ojca i Dziecka, takich spraw trafia tysiące. Tysiące zdesperowanych ojców szuka tu pomocy w walce z systemem.
- Sprawa Adama Andrzejewicza jest jednak wyjątkowa. Rzadko spotyka się tak zdeterminowanego ojca. Większość napotyka na ścianę betonu w sądzie i rezygnuje. On walczy dalej - mówi Dzierżęga.
Z danych Centrum Praw Ojca i Dziecka wynika, że opieki ojca, po rozwodach rodziców, jest w Polsce pozbawionych ponad trzy miliony dzieci. Sytuacja jest o tyle trudna, że większość z nich w ogóle nie widuje się ze swoim tatą. Prawda jest taka, że to dzieci najbardziej cierpią na konflikcie rodziców. A zburzonej relacji z ojcem często już nigdy nie udaje się odbudować.
- Dzieci wychowujące się bez ojca cierpią przez całe życie - uważa Ireneusz Dzierżęga. - Córka często nie potrafi sobie ułożyć relacji z partnerem. Chłopcom brakuje odpowiednich wzorców. Kiedy dzieci dorosną same powielają takie wzorce. Jednak według naszego sądownictwa to mężczyzna musi udowodnić, nie tylko, że nadaje się na ojca, ale że będzie w tej roli doskonały. Musi stawiać się na wizyty, uczestniczyć w mediacjach, poddawać się rozmaitym badaniom. A każdy błąd może przekreślić jego szanse na przyznanie praw do dziecka. Matce wystarczy, że jest - wylicza Dzierżęga.
- Mamy badania, ekspertyzy i opinie, które jasno mówią, że samotny ojciec, sprawdza się lepiej niż matka. Lepiej dba o dziecko i przekazuje mu potrzebne wartości. Sąd jednak to ignoruje.
Sądzą kobiety
Sąd rodzinny to domena kobiet. Na rozprawie pan Adam, był jednym mężczyzną. Sądziła kobieta, adwokatami też były panie.
- Sąd jest nastawiony na wykluczenie ojca z życia dziecka w momencie rozwodu - twierdzi zdecydowanie Adam Andrzejewicz. - Ja mam tylko płacić alimenty, jak bankomat. I najlepiej jakbym się w ogóle dzieckiem nie interesował.
On na to zgodzić się nie chce. Syn jest dla niego bardzo ważny. Przez poprzednie lata to on w całości otrzymywał syna. Płacił za szkołę, komórkę wyjazdy zagraniczne. Prowadzał dziecko do lekarza.
- A teraz dochodzi do tego, że chociaż sam jestem lekarzem nie mogę odwiedzić swojego chorego dziecka, bo są nie moje godziny odwiedzin - mówi.
Tylko dobro dziecka
Tak było kilka miesięcy temu, kiedy syn dostał ataku alergii. Adam Andrzejewicz, sam z zawodu lekarz i przez lata prowadził specjalistyczne leczenie, chciał go zbadać. Żona się nie zgodziła. Prosił o pomoc policję, ale funkcjonariusze tylko bezradnie rozłożyli ręce. Potrzebna jest decyzja sądu - mówili. Sąd odpowiedział, że nie może nic zrobić. Nie pomogło nawet powiadomienie pogotowia. Lekarze powiedzieli, że przyjadą, jeśli żona zawiadomi ich, że dziecko się dusi..
- To jest horror. Ja nie mam żadnych praw, a to przecież mój syn - żali się.
Adam Andrzejewicz odwoływał się od wyroku. Pisał do sądu skargi, wnioski. Narzekał, że instytucja nie traktuje go jak równego partnera w czasie procesów. Bez skutku. Białostocki sąd problemu nie widzi.
Sędzia Joanna Toczydłowska, rzecznik Sądu Rejonowego w Białymstoku odrzuca te zarzuty. - Sąd w swoich wyrokach kieruje się tylko i wyłącznie dobrem dziecka I nie ma tu znaczenia, czy trafi ono pod skrzydła mamusi, czy tatusia. Bierzemy pod uwagę fakty, dowody i opinie specjalistów i wybieramy to co jest dla niego najlepsze.
Sędzia Toczydłowska przyznaje jednak, że ojcowie rzadko starają się o opiekę nad dzieckiem. Zwykle od razu rezygnują z walki, zostawiając dziecko matce. Prawda jest jednak, że w białostockim sądzie rodzinnym sądzi tylko jeden mężczyzna, ale jej zdaniem nie ma to wpływu na orzeczenia.
Ireneusz Dzierżęga wie swoje. - Z naszego doświadczenia wynika, że sądy opierają się na zasadzie, że najgorsza matka jest lepsza od najlepszego ojca.
Stowarzyszenie Centrum Praw Ojca i Dziecka od lat walczy o zmianę tego poglądu. Na rozprawach coraz częściej pojawiają się tzw. osoby zaufania. To zwykle inny mężczyzna, który ma pomóc ojcu. Już sama jego obecność wpływa czasem na wyrok.
- Będziemy walczyć do końca, bo tu chodzi o nasze dzieci. My reprezentujemy tylko dobrych ojców, którym zależy na dzieciach. Chociaż odpowiadać musimy także za tych złych - przyznaje Dzierżęga.
Każdy dzień oddala od syna
A sytuacja Adama Andrzejewicza z dnia na dzień jest coraz gorsza. Kontakt z synem się urywa. Chłopiec coraz częściej staje po stronie matki.
- Ona nim manipuluje - mówi Andrzejewicz. - Chłopiec nie ma wolnej woli. Na pytanie jak często chciałby się widywać z ojcem odpowiada, że we wtorki i czwartki od 14, tak jak wyznaczył sąd.
Jego zdaniem, syn ma wszystkie objawy tzw. syndromu Gardnera, czyli prania mózgu przez matkę. Dziecko, które stale przebywa pod jej opieką w pewnym momencie zaraża się od niej niechęcią do ojca. Zaczyna odmawiać kontaktów z rodzicem, tylko po to żeby nie robić jej przykrości.
- Mój syn, kiedy zbliża się koniec naszego spotkania, zaczyna się denerwować. Boi się spóźnić do domu - mówi.
- Ta pani wie, że jest bezkarna - komentuje Dzierżęga. - Wie, że niezależnie od tego co zrobi, w sądzie i tak ma większe prawa. Tylko dlatego, że jest matką.
Adam Andrzejewicz twierdzi, że jest bezradny. Czas działa na jego niekorzyść, a procesy są przewlekłe. A im rzadziej widuje syna, tym słabsze są ich relacje. Każda kolejna opinia psychologa jest dla niego gorsza.
- Niewiele osób zdaje sobie sprawę jaki to stres dla ojca. Jak bardzo mężczyźni przeżywają fakt, że nagle odcina się ich od jedynego dziecka - podkreśla prezes Centrum Praw Ojca i Dziecka.
Rocznie w Polsce z powodu ograniczania im kontaktu z dzieckiem samobójstwo popełnia około 300 mężczyzn.
Odszkodowanie to za mało
Sąd już raz przyznał Adamowi Andrzejewiczowi odszkodowanie za przewlekły proces. On z kolei sam złożył skargę na polskie państwo do trybunału w Strasburgu.
- Ale co z tego? Trybunał być może przyzna mi rację, każe wypłacić pieniądze, ale syna mi to nie zwróci - mówi.
W między czasie była żona złożyła pozew przeciwko niemu. Chce ograniczyć jego prawa do dziecka. We wrześniu sprawa ma trafić na wokandę i znowu to on będzie musiał udowodnić, że nadaje się na ojca.
- Ja kocham swojego syna - podkreśla mężczyzna. - Ale zostałem odseparowany od dziecka w majestacie prawa. To zniszczyło życie i mnie i jemu.
- Trybunał w Strasburgu to ostateczność - przyznaje Ireneusz Dzierżęga. - Stawiamy na mediacje. Chcemy rozmawiać, przekonywać i matki, i sądy, że nie można wykluczać ojca.
Jest nadzieja,że będzie lepiej
Światełko w tunelu już widać. Coraz więcej sędziów bierze pod uwagę rolę ojca. Coraz częściej przyznaje im opiekę.
- Nie wszyscy stawiają nas z góry na przegranej pozycji. Sędziowie coraz częściej traktują ojaca jak partnera i uważnie słuchają jego racji. A zdarza się, że nawet potrafią wytknąć matce, że zachowuje się niewłaściwie. To dla nas duży sukces - przyznaje Dierżęga.
Stowarzyszenie powoli stara się też zmienić prawo. Współpracują z organizacjami kobiecymi i wspólnie starają się, żeby oboje rodziców traktowano równo. O swoich działaniach mówią coraz głośniej i przekonują do siebie coraz więcej osób, zwłaszcza polityków.
- My nie chcemy walczyć z kobietami, ani odbierać im prawo do wychowywania dzieci. My chcemy zwiększyć rolę ojca, która teraz często jest pomijana - mówi Dzierżęga.
Wiele razy próbowaliśmy się skontaktować z byłą żoną Adam Andrzejewicza. Bezskutecznie. Telefon milczał.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?