Proces w tej sprawie rozpoczął się w piątek przed białostockim sądem rejonowym. Andrzej S. nie przyznał się do winy i odwołał to, co powiedział w śledztwie.
Były dyrektor podlaskiego oddziału Agencji Rynku Rolnego przed prokuratorem zapewniał, że wykonywał polecenia służbowe. Chodzi o wydarzenia z wiosny 2008 roku. Wtedy, według oskarżenia, przełożeni Andrzeja S. wskazali mu kobiety, które ma zatrudnić do pracy w podlaskim oddziale agencji. W obu przypadkach rozpisano konkursy, ale oba były pozorowane, bo z góry założono, kto ma je wygrać. - Nie ulega wątpliwości, że gdybym nie wykonał poleceń, to zostałbym zwolniony - mówił w sądzie Andrzej S.
Andrzej S. odpowiada za naruszenie procedury konkursowej przy zatrudnieniu dwóch osób. Chodzi o wydarzenia z wiosny 2008 roku. Prokuratura ustaliła, że w tym czasie Andrzej S. odbierał telefony od swego bezpośredniego przełożonego Bogdan T., ówczesnego prezesa ARR w Warszawie. W trakcie rozmowy prezes wskazał kobietę, którą oskarżony musiał przyjąć do pracy w podlaskim oddziale Agencji.
Pod koniec kwietnia 2008 roku Bogdan T. został odwołany. Szefem ARR został wtedy Władysław Ł. Według śledczych, on też wskazał Andrzejowi S. osobę, którą musi u siebie zatrudnić. Według prokuratury, w obu przypadkach rozpisano konkursy, ale oba były pozorowane, bo z góry założono, kto ma je wygrać.
- Nie ulega wątpliwości, że gdybym nie wykonał poleceń, to zostałbym zwolniony. Tak się zresztą stało, bo nie wykonałem polecenia prezesa w stu procentach. Nie zwolniłem doświadczonej pani doktor nauk rolniczych i nie zatrudniłem na jej miejsce magistra historii - powiedział w sądzie Andrzej S. Oskarżonemu grożą trzy lata więzienia.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?