Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powstanie styczniowe przypłacili zesłaniem w głąb Rosji

Adam Czesław Dobroński [email protected]
W bitwie pod Węgrowem decydujące znaczenie - jak pod Racławicami - miał atak polskich kosynierów. Rycina francuska.
W bitwie pod Węgrowem decydujące znaczenie - jak pod Racławicami - miał atak polskich kosynierów. Rycina francuska.
Zbigniew Głuszczak urodził się w Hajnówce, a od 1969 roku mieszka w Białymstoku, tu dokumentuje losy swej rodziny, wplecione w walkę o wolną Polskę. Nam opowiada o kuzynach, którzy brali udział w powstaniu styczniowym i przypłacili to zesłaniem w głąb Rosji.
Portret dostojnego Władysława Krzemienieckiego, seniora rodu. Na odwrocie informacja, że „zmarł 19 maja 1920 roku, na 78 lat”.
Portret dostojnego Władysława Krzemienieckiego, seniora rodu. Na odwrocie informacja, że „zmarł 19 maja 1920 roku, na 78 lat”.

Portret dostojnego Władysława Krzemienieckiego, seniora rodu. Na odwrocie informacja, że "zmarł 19 maja 1920 roku, na 78 lat".

Zbigniew Głuszczak z zawodu ekonomista, ma w swym dorobku wydane drukiem tomy tłumaczeń poezji Michała Lermontowa i bajek Iwana Kryłowa, refleksji po podróżach na Kaukaz i do Stanów Zjednoczonych oraz monografię "Maturzyści z Paczkowa rocznik 1951". To także świetny gawędziarz.

Powstańcy styczniowi

Szymon Krzemieniewski, prapradziad Zbigniewa Głuszczaka ze strony babki, urodzony w Krzemieniowie koło wielkopolskiego Leszna, posiadał rozkwitający majątek z gorzelnią i browarem. Dochował się pięciu synów, z nich Stanisław najszybciej opuścił dwór rodzinny, wżenił się w rodzinę właścicieli włości kotuńskich w Siedleckim. Na wieść o wybuchu powstania 1863 roku w Krzemieniowie został tylko najstarszy syn Jan, a ojciec z synami: Aleksandrem, Władysławem i Julianem ruszyli w długą drogę, przemknęli się przez granicę prusko-rosyjską, a potem przez szmat ziem Królestwa Polskiego dotarli do Kotunia, kilkanaście kilometrów za Siedlce. Zdążyli, z pomocą Stanisława zaciągnąć się do "leśnych" i wziąć udział w sławetnej bitwie pod Węgrowem (3 lutego), a następnie w dwudniowych walkach o Siemiatycze (6-7 luty). Stanisław nawet dowodził partią powstańczą. Po niefortunnej przegranej zdołał ujść spod Siemiatycz, wpadł do dworu w Kotuniu, gdy akurat młoda żona karmiła dziecko. Pewnie padły trudne słowa pożegnania, może polały się łzy, a pakunek z dokumentacją oddziału znalazł się w beciku. Stanisław wybiegł, bo już nadciągali kozacy i ślad po nim zaginął na zawsze. Ruscy zrywali we dworze nawet podłogi, ale do becika nie zajrzeli. W kilka miesięcy później majątek w Kotuniu uległ konfiskacie.

Szymon z trzema synami dostali się do niewoli carskiej. 17-letni Julian nie przetrzymał śledztwa w cytadeli, gdzie został pogrzebany, tego nikt nie wie. Ojca oddano pod nadzór żandarmski, przenosił się z miejsca na miejsce, tułał, dorabiał na różne sposoby, nauczał dzieci. Aleksander i Władysław też wprawdzie uniknęli kary śmierci, ale wyrok brzmiał okrutnie: 12 lat katorgi syberyjskiej i pozbawienie szlachectwa. Pierwsze dwa lata pracowali - przykuci do taczek - w kopalni złota nad Jenisejem, potem skorzystali z częściowej amnestii ogłoszonej z okazji urodzin następcy tronu.

Aleksander miał więcej szczęścia, zasilił administrację lasów wielkoksiążęcych, i tylko tyle o nim wiadomo. Władysław zaś zmienił status katorżnika na przymusowego żołnierza w Korpusie Kaukaskim, co rokowało podle. Jednak dzięki zdolnościom manualnym został "podręcznym zbrojmistrzem", co z kolei pomogło w uniknięciu śmierci w walkach z góralami na obszarach Dagestanu i Czeczenii. Zwolniony koniec końców z wojska carskiego mógł przenieść się do Europy, jednak nie dalej jak do rzeki Dniepr. Poznał piękno i grozę stepów w Kraju Stawropolskim, tam w poszukiwaniu środków do życia wcielił się w rolę rzekomego specjalisty od lokomobili. Stał się kimś, pokazał swe możliwości. Potem był Woroneż i ożenek z Polką Anną Marią Dobroczewską, urodzoną w Berlinie. Ileż trzeba było przeżyć złych i dobrych przypadków, ileż wykazać starań usilnych, by zachować życie i polskość w kraju zaborcy.
Swój do swego

Władysław i Anna Krzemieniowscy swej córce urodzonej w 1874 roku na "Ziemi Wojska Dońskiego" dali imię Wiktoria - jak zwycięstwo. Ojciec wychowywał ją samotnie, wzorem wielu rodaków wzbogacił się w Imperium na tyle, że posłał latorośl do gimnazjum. Córka zyskała prawo do nauczania w ludowych szkołach elementarnych, ale pod warunkiem przejścia na prawosławie. Trzeba więc było zdobyć nowy zawód, bardziej praktyczny, co zapewniła nauka w zakładzie kroju i szycia damskiej odzieży. Około 1900 roku ojciec z córką przenieśli się do ukraińskiego Kupiańska, położonego sto kilometrów od Charkowa. Były powstaniec styczniowy zabiegał, by Wiktoria wyszła za mąż wedle reguły: "Niechby i za żebraka, byle za Polaka". Ten warunek w bardzo przyzwoitym wydaniu spełniał Adam Głuszczak, urodzony w 1872 roku; ślub odbył się w 1903 roku w Charkowie.

Głuszczakowie nie byli ziemianami, posiadali jednak w Ciążeniu nad Wartą - po "polskiej stronie" duże gospodarstwo z młynem. Nie na tyle jednak duże, by zapewnić przyszłość bardzo licznym dzieciom. Część młodych wyemigrowała więc za "wielką wodę", Adam zaś skorzystał z koligacji rodzinnych i wyjechał za "lepszym chlebem" do Rosji. Tam dzięki wujom oficerom został kolejarzem, wkrótce dyżurnym ruchu, co zapowiadało stabilny byt. Z młodą żoną osiedli w Czengarze na Krymie, gdzie trzy lata po ślubie przyszedł na świat syn Feliks - szczęśliwy! Niemowlę niespodziewanie zyskało siostrę i tę niezwykłą historię warto opowiedzieć. Adam z Wiktorią postanowili, że wobec braku w rejonie kościoła katolickiego ochrzczą syna w soborze ormiańskim św. Sergiusza w Teodozji. W przedziale wagonu znaleźli płaczące maleństwo. Wiktoria nakarmiła je własną piersią, serce zabiło żywiej i po naradzie Głuszakowie postanowili ochrzcić razem Feliksa i Eleonorę. Wedle prawa państwowego każdy anonimowy podrzutek musiał być uznany za dziecię przynależne do Cerkwi prawosławnej, a tak przybyła w Rosji jeszcze jedna katoliczka. Dziewczyna wyrosła na piękną pannę urody ormiańskiej. Niestety, nie przeżyła gwałtów rewolucji, ale to już zupełnie inna historia.

Przeklęta wojna i rewolucja

Feliks miał spokojne dzieciństwo, skończył gimnazjum. Młodzi Głuszczakowie dołączyli do Kamieniewskich w Kupiańsku, cieszyło własne gospodarstwo, ładny dom, ciepło rodzinne. Łączyła wiara w przetrwanie i powrót do wolnej Polski. Te nadzieje wzmocnił wybuch wojny światowej, jednak sytuacja w Rosji szybko się pogarszała, a prawdziwa Sodoma i Gomora zaczęłasię wraz z dwoma rewolucjami i tak zwaną wojną domową. W Kupiańsku władza zmieniła się 21 razy, nowi wieszali i rozstrzeliwali starych, rabowali wszystkich, którzy jeszcze coś posiadali. Wpadali i do domu Polaków, gdzie postacią najważniejszą pozostawał senior Władysław. Miał już 75 lat, jego życie dobiegało kresu. Był postrzegany powszechnie niemal jako prorok, szanowano go bardzo, ceniono za mądre rady, także za działania filantropijne i za cnotę tolerancji. Rabusie najpierw grozili starcowi, że zabiją wroga ludu, na koniec poprosili go o przebaczenie.

Trzy lata potem Władysław kazał zebrać się całej rodzinie i oświadczył, że umrze za 8 dni, syn Adam ma zbić trumnę z desek trzymanych w szopie, pochować go skromnie. Miał tylko żal, że jego kości nie spoczną w ziemi rodzinnej, gdzie winni za wszelką cenę dotrzeć młodsi. Po tych słowach kazał pozostać najstarszemu wnukowi Feliksowi, wziąć duży kajet i zapisywać, co dziadek powie. A nestor rodu podyktował teksty pieśni powstańczych z 1831 i 1863 roku i zakończył je Mazurkiem Dąbrowskiego: "Jeszcze Polska nie umarła, póki my żyjemy". Tak przekazywano pałeczkę w sztafecie pokoleń, odchodzący przypominali następcom o ich obowiązkach względem narodu.

Za tydzień ciąg dalszy opowieści pana Zbigniewa z odniesieniem między innymi do Wilna, Wołkowyska, Hajnówki i z finałem białostockim.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny