Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pobili za błąd w ogłoszeniu. W ruch poszedł gaz, pały i łańcuchy

(mw)
Tomasz S. (pierwszy z lewej) - to on zlecił pobicie.
Tomasz S. (pierwszy z lewej) - to on zlecił pobicie. Fot. Wojciech Oksztol
Przed sądem stanęło dziś ośmiu młodych mężczyzn. To mieszkańcy Moniek i Białegostoku. Prokuratura oskarża ich o pobicie i uwięzienie dwóch mieszkańców Moniek. Ale proces się nie zaczął. Bo ofiary chcą pogodzić się z oprawcami. Sprawą zajmie się mediator.

- Ale jesteś głąb! Pomyliłeś się nawet w ogłoszeniu o sprzedaży samochodu! - do Tomasza S. zadzwonił jego znajomy Łukasz.

Chodziło o kartkę, którą Tomasz przykleił do szyby swego samochodu. Chciał go sprzedać, więc wypisał na niej wszystkie zalety auta. Ale w ogłoszeniu zrobił błąd. Zamiast "kontrola trakcji", na szybie zawisła "kontrola atrakcji". Łukasz uznał, że to był dobry powód, by zażartować z kolegi.

Ale ten żart nie rozśmieszył Tomasza. - Już ja ci zapewnię atrakcje! Zobaczysz! - zagroził.

To było we wrześniu ubiegłego roku w Mońkach. Było już grubo po 23, gdy przed tamtejszy bank zajechały dwa samochody. Akurat byli tam Łukasz P. i Łukasz S., koledzy Tomasza.

Odwiedziny z pałą

Z aut wyskoczyło kilku nieznanych im mężczyzn, niektórzy w kominiarkach na głowach. W rękach mieli pały, kije, łańcuchy. Zaatakowali zdezorientowanych chłopaków.

Mało tego. Po kilku minutach bandyci siłą wepchnęli Łukaszów do samochodów. I wywieźli w okolice monieckiego amfiteatru. Tam drugi raz ich pobili.
Pobici nie potrafili jednak wskazać śledczym, kim byli napastnicy. Mówili, że było ciemno i dobrze nie widzieli twarzy. Sprawcy wpadli przez bilingi telefoniczne.

Mieli tylko postraszyć

Okazało się, że kilka dni wcześniej, tuż po telefonie Łukasza, Tomasz skontaktował się z Białorusinem Mirosławem K. Wiedział, że mieszka on w Białymstoku. Chciał, by postraszył "żartownisiów". I obcokrajowiec zorganizował bandytów.

Śledczy ustalili też, że zleceniodawca pobicia miał zrewanżować się pieniędzmi i wódką. On do tego się jednak nie przyznał. - Chciałem, żeby ich tylko postraszył. Nie wiedziałem, jak miał to zrobić - zarzekał się w śledztwie.

Wczoraj wszyscy spotkali się w sądzie. Ale proces się nie rozpoczął. Dlaczego? Bo obrońcy chcieli, by sprawą najpierw zajął się mediator.

O to zabiegali nawet sami pobici. Chcą zgody, bo z niektórymi oskarżonymi są kolegami jeszcze z czasów szkolnych. Wybaczyli im. Na sali rozpraw usiedli obok siebie, a na korytarzu śmiali się i żartowali.

Jednak za pobicie i pozbawienie wolności obu Łukaszów oskarżonym grozi do pięciu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny