Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pobili go tak, że nie rozstaje się z kulami i respiratorem. Renty nie ma. Jest wezwanie do sądu. Dla ofiary pobicia

Janusz Bakunowicz [email protected] tel. 085 730 34 90
Zbyszek Tyszkiewicz ledwo się porusza przy użyciu kul. Nie może również oddychać bez pomocy respiratora. Jeden ze sprawców pobicia uważa jednak inaczej i domaga się anulowania renty, jaką zasądził sąd. – To niestosowne – mówi matka Zbyszka
Zbyszek Tyszkiewicz ledwo się porusza przy użyciu kul. Nie może również oddychać bez pomocy respiratora. Jeden ze sprawców pobicia uważa jednak inaczej i domaga się anulowania renty, jaką zasądził sąd. – To niestosowne – mówi matka Zbyszka
Mógłby mieć dziewczynę, może żonę. Ojciec chciał przepisać na niego gospodarkę. Nie wyszło. Zbyszek został pobity. W szpitalu spędził dwa lata. Teraz jest nieco lepiej, ale prawdopodobnie do końca życia nie rozstanie się z kulami i respiratorem.

Mama Zbyszka jakby przeczuwała, że tego wieczoru może wydarzyć się coś niedobrego. Bo matczyne serce potrafi to przeczuć. Zbyszek Sylwestra z 2002 na 2003 roku spedzał u kolegi w Bielsku i pod chmurką, na miejskiej imprezie. To właśnie tam pobity przez nieznane mu osoby. Świadomość odzyskał w szpitalu. Lekarze dawali mu jedynie 1 proc. na przeżycie.

- W takich przypadkach zwykle umiera się w karetce, w drodze do szpitala - mówi Zbyszek. - Ja przeżyłem cudem.

- To musiał być cud, bo diagnoza nie była obiecująca - mówi Krystyna Tyszkiewicz, mama Zbyszka.

Uszkodzenie kręgu szyjnego nie wróżyło nic dobrego. Zbyszek był sparaliżowany od szyi w dół. Nie mógł poruszać ani ręką, ani nogą.

- W szpitalu w Białymstoku zauważyłam, że coś jest nie tak - dodaje pani Krystyna. - Zaczęłam szczypać Zbyszka i pytać, czy coś czuje. Zbyszek słyszał, ale jedynie kiwał głową, że nie. Powiedziałam lekarzowi, że Zbyszek jest chyba sparaliżowany.

Sylwester zakończył w szpitalu

Rodzina przeżyła gehennę. Zbyszek nie mógł opuścic szpitala. Przez dwa lata przykuty był do łóżka. Najpierw w Białymstoku, potem w Konstancinie.

- Lekarze chcieli Zbyszka wypisać do domu, ale ja wiedziałam, że to oznacza śmierć - mówi mama. - On musiał mieć fachową opiekę, bo miał też problemy z oddychaniem. Korzystał z respiratora.

Kiedy Zbyszek przebywał w szpitalu, sad w pierwszej instancji dwóch napastników na 2 lata więzienia w zawieszeniu. I ofiara i bandyci odwołali się. Skutek? Sąd odwiesił wyrok i dwóch wyrostków skazał na 2 lata odsiadki.

Dopiero podczas przesłuchań świadków można było ustalić przebieg wydarzeń. Ludzie mówili, że napastnicy zarzucili Zbyszkowi na szyję jakiś sznur czy pasek i mocno zacisnęli.

Zbyszek pamięta tylko, że było to zaraz po północy, jak składali sobie życzenia: - Zaczynaliśmy powoli zbierać się do domu i... świadomość odzyskałem dopiero w szpitalu.

Oj, jak ciężko było

Od kiedy sprawcy zostali skazani, Zbyszek spędził w szpitalu jeszcze sporo ponad rok. To również było swoiste więzienie dla młodego chłopaka: - Nie wiem, czy odsiedzieli cały wyrok. Niechby któryś choć tydzień poleżał tak jak ja, przykuty do łóżka - mówi Zbyszek. - To gorsze niż więzienie. W dodatku miałem świadomość, że zasypiając mogę się nie obudzić. Miałem przecież problemy z oddychaniem.

W tym czasie mama nie odstępowała syna na krok. Nikt nie ma wątpliwości, że to dzięki jej poświęceniu Zbyszek opuścić szpital.

- Ja w tym czasie żony już nie miałem - mówi Antoni Tyszkiewicz, ojciec Zbyszka. - Cały czas była przy Zbyszku. Ja tylko do autobusów ja odwoziłem. A w domu gospodarstwo i dwóch młodszych chłopców na głowie. I obrządzić się trzeba i chłopców nakarmić, do szkoły wyprawić. Oj, jak ciężko wtedy było. Krowy sprzedawałem, żeby na leczenie było. Ziemię sprzedawałem, bo na rehabilitację było trzeba...

Już tak zostanie

Rodzice Zbyszka postanowili założyć sprawę w wydziale cywilnym o odszkodowanie za uszczerbki na zdrowi. I Sąd Okręgowy w Białymstoku zasądził solidarnie 85.650 zł odszkodowania i miesięczną rentę. Ani Zbyszek ani jego rodzice nie zobaczyli ni złotówki. Zobaczyli za to zdjęcia, które sporządził detektyw, a które napastnicy przedstawili w sądzie. Uważają bowiem, że Zbyszek czuje się lepiej, że porusza się bez pomocy innych. W sądzie jeden ze sprawców domaga się wygaśnięcia obowiązku rentowego lub zamianę jego na kwotę 10-krotnie niższą.

- Podejrzewam, kiedy zostały zrobione te zdjęcia - mówi Zbyszek. - Na podwórko wjechał jakiś samochód i zaczął trąbić. Trąbił chyba pół godziny. Rodziców nie było w domu i z trudem wygramoliłem się na podwórko. Latem jest nieco lepiej i czasem mogę wyjść na podwórko.

- Ale co z tego chodzenia. Nieraz przewróci się i leży jak kłoda. Ale już nie o to chodzi. Przecież oni ani razu nie odwiedzili jego w szpitalu, nie spytali o zdrowie. Jestem taka kobietą, że wystarczyłoby przyjść i powiedzieć, że nie stać nas na płacenie tak wysokiej renty. Moglibyśmy porozmawiać. A po co ten sąd? Po co ten detektyw? Tu naprawdę trzeba mieć tupet, by udowadniać, że on może się sam poruszać. Oj, Boże, Boże. Przecież już do końca życia tak mu zostanie - skarży się matka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny