Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patrzyłam na człowieka, nie jego wyznanie

Urszula Dąbrowska
- Normalnie, na co dzień ważniejsza jest przyjaźń, podobne spojrzenie na świat, nie wiara - Jadwiga Dmitruk wie co mówi. Jako katoliczka prawie 40 lat przeżyła pod jednym dachem ze swoim mężem, prawosławnym. Były chwile dobre i złe, kłócili się, o różne rzeczy, jak to w życiu, ale o religię, dzięki Bogu, nigdy.

Państwo Dmitruk mają ładnie urządzone mieszkanie w bloku w Bielsku Podlaskim. Wygodny duży pokój z bordowymi akcentami. Na ścianie w salonie obraz miłosierdzia bożego, nad telewizorem krzyż. W pokoju gospodarza ikony. Pani Jadwiga zaraz stawia na stół ciasta, częstuje herbatą.
- O czym tu mówić - dziwi się. - Obchodzimy święta dwa razy. I na katolickie i na prawosławne dzielimy się opłatkiem. Przyjmujemy po kolędzie księdza i batiuszkę. Na stole zwykle te same potrawy: karp w galarecie, pierogi z grzybami, takie jakich tu się nie robi, podduszane w sosie grzybowym.
Pani Jadwiga pochodzi z katolickich terenów, z powiatu sokólskiego. O tym, że na Podlasiu żyją prawosławni dowiedziała się w liceum w Białymstoku. Ciekawiło ją to, ale nigdy by wtedy nie pomyślała, że los ją z nimi złączy na całe życie. Po liceum trafiła do pracy do szkoły w Grabowcu pod Hajnówką. Była jedyną katoliczka w całej wsi. Tam zaczął przychodzić do niej w konkury Grzegorz Dmitruk.

Do małżeństwa pochodzili filozoficznie

- Podobało mi się tam. Ludzie serdeczni. A jakie urządzali wesela, te śpiewy i szynka w cieście chlebowym... - wspomina pani Jadwiga. - Pobraliśmy się. Ja nie jestem fanatyczką, wiarę traktuję raczej filozoficznie, podobnie maż - patrzy na niego. Pan Grzegorz potakuje. - Nie było przed ślubem żadnych rozmów, żadnych ustaleń, gdzie chodzimy - do kościoła czy cerkwi. Patrzyłam na człowieka, jaki jest, a nie na jego wyznanie. Nasi rodzice okazali się tolerancyjni. Chociaż ojciec męża był bardzo religijny. Oczywiście były pytania, jakiś skrywany niepokój, ale nikt nas nie odwodził od zamiaru.
- Ja byłem trochę ateista - wtrąca pan Grzegorz. - Poza tym młody i zakochany.
Po ślubie mieszkali między innymi na plebani prawosławnej w Kleszczelach. Pani Jadwiga zaprzyjaźniła się z matuszką. W tym małżeństwie nikt nikogo nie próbował przeciągnąć na swoją stronę. Pani Jadwiga w niedzielę wychodzi do kościoła, czasami razem w mężem idzie do cerkwi, czasami on z nią na mszę katolicką. Jak zabraknie jej święconej wody, to prosi koleżankę, żeby jej przyniosła z cerkwi. Bardzo podobają jej się niektóre prawosławne obrzędy, na przykład pogrzebowy. - Trumna jest odkryta, wydaje się, że wszyscy zebrani są blisko ze zmarłym, to takie prawdziwe pożegnanie - mówi. - Piękne są też śluby, i każda nawet najmniejsza parafia ma swój chór.
Jednego pani Jadwiga nie chce zdradzić, gdzie brała ślub, w cerkwi czy kościele.- Nieważne - macha ręką i przyznaje, że to nie jest najprzyjemniejsze wspomnienie. - Nie mamy dzieci, więc nie musimy zapisywać i obiecywać, że wychowamy je w tej, czy innej wierze.

Deklaracja na piśmie

W Bielsku małżeństwa mieszane, czyli katolicko-prawosławne to sprawa naturalna i częsta. Jeżeli dochodzi w nich do jakichś rozłamów na tle religijnym to głównie z powodu dzieci. Jeśli jeden z partnerów decyduje się wziąć ślub w obrządku drugiego, np. katolik w cerkwi, to musi zadeklarować na piśmie, że potomstwo będzie wychowywane w wierze prawosławnej, i na odwrót. Ale w życiu jest różnie, jak w historii opowiedzianej przez księdza Leoncjusza Tofiluka, proboszcza parafii prawosławnej św. Michała na ul. Mickiewicza:
- Obydwoje rodzice, ona prawosławna, on katolik, przed ślubem obiecali, że dzieci będą chrzcili w cerkwi. Urodził się syn i ojciec poszedł do kościoła katolickiego ustalić chrzest. Matka nie chciała się na to zgodzić. Przychodziła do mnie parokrotnie, pytała co robić, bo mąż powiedział jej, że nie dostanie rozgrzeszenia, jeżeli ochrzci dziecko w cerkwi. Zadzwoniłem w tej sprawie do kurii biskupiej: "taka jest decyzja Stolicy Apostolskiej" - usłyszałem i koniec. Kobieta uległa. Dziecko zostało ochrzczone w kościele. Ale potem mąż zrozumiał, co zrobił. Dwójkę dzieci, które urodziły się później, ochrzcili w cerkwi.

Ludzki kompromis

Cerkiew nie uznaje związków zawartych w kościele katolickim. Kościół nie uznaje małżeństw cerkiewnych. Obydwa kościoły odwodzą od związków mieszanych.
- Nie ma wspólnoty eucharystycznej między kościołem prawosławnym a katolickim, więc na śluby mieszane cerkiew patrzy jak na zjawisko negatywne - mówi proboszcz Tofiluk. - Rodzina to jest mały kościół, jeżeli więc nie ma wspólnoty eucharystycznej między dwoma religiami, to jak może być między dwojgiem ludzi innej wiary? Cerkiew uznaje wszystkie sakramenty kościoła rzymskokatolickiego, jedynie różni się, co do rozumienia ich istoty i formy zawarcia.
Jeżeli zgłasza się do niego para tzw. mieszana, która chce się pobrać, przeprowadza z nią poważną rozmowę, wyjaśnia sens małżeństwa i ostrzega. Młodzi mówią zwykle, że jest jeden Bóg, że łączy ich miłość - Ale ta ziemska miłość jest zmienna i złudna, i jeżeli nie ma miłości względem Boga i kościoła, może okazać się nietrwała. Bóg jest jeden, ale kościoły są podzielone - tłumaczy im batiuszka Tofiluk. Wprawdzie jeszcze żadna ze stron po tej rozmowie ze ślubu nie zrezygnowała, ale młodzi przynajmniej zastanawiają się głębiej nad swoją decyzją.
Cerkiew udziela ślubów mieszanych, ale jest to kompromis, na który idzie ze względu na ułomność ludzi, którzy nie pojmują głębi wiary.

Małżeństw mieszanych coraz więcej

Podobny stosunek do małżeństw mieszanych ma kościół katolicki. Też wymaga pisemnej deklaracji i nie patrzy przychylnym okiem na takie związki. Ksiądz dziekan Ludwik Olszewski nie chciał nawet na ten temat rozmawiać.
- Oczywiście nie zachęcamy do takich małżeństw - powiedział tylko. - Jest o te sprawy dużo wzajemnych pretensji. Nie ruszajmy tego tematu, bo gdyby to coś pomogło, ale nie pomoże. Po co o tym w ogóle pisać?
Ale mimo krytycznego stanowiska obydwu kościołów liczba małżeństw mieszanych w Bielsku pomału rośnie. Na przykład wedle statystyk z prawosławnej parafii św. Michała, którą kieruje ksiądz Tofiluk, w 2001 roku zawarto jeden związek mieszany na dziewięć, w 2002 trzy na dziewięć, a w tym roku dwa na 12. W innych parafiach jest podobnie.

Żeby był dom

Anna i Tomasz pobrali się trzy lata temu. Są tzw. przykładnym małżeństwem. Ona jest ochrzczona w cerkwi, ale nie praktykuje. Zgodziła się na ślub w obrządku katolickim. Przygotowanie do ceremonii wspomina z niesmakiem i żalem.
- Ksiądz kazał mi odmówić "Ojcze Nasz" i "Wierzę w Boga", ale po polsku, chociaż w papierach wypełniłam, że chcę zostać przy swojej wierze. - opowiada. - Ta rozmowa była krępująca i niemiła, czułam się jak przesłuchiwana. W końcu podpisałam, że dziecko będzie wychowane w wierze katolickiej, ale ślubu nie chciałam już brać w Bielsku.
Anna słowa dotrzymała. Ich dwuletni synek jest chrzczony w kościele. Jego wychowaniem religijnym zajmie się pewnie babcia, mama Tomka. Na razie nad jego łóżeczkiem wisi akwarela. Przedstawia dom, coś a'la dworek z dużym gankiem, cały w bzach (Ania i Tomek mieszkają w bloku, ale chcą się pobudować). Za ramy wsadzonych jest kilka "świętych" obrazków.
- Ten jest od księdza, ten od batiuszki - pokazuje Ania. - Ale najważniejsze, żeby był dom i żeby Bóg nad nim czuwał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny