Ale tymczasem reżyser i autor scenariusza Spike Jonze zabiera widzów do futurystycznego Los Angeles, w istocie będącego współczesnym Szanghajem, by wykreować fantastyczną i wzruszającą opowieść. Jej bohaterem jest zredukowany dziennikarz, który za pieniądze pisze innym listy. Co prawda właśnie rozwodzi się z żoną, ale ma rewelacyjne mieszkanie w prawdziwym apartamentowcu i bliskich przyjaciół. Wszystko zmieni się z chwilą, gdy zainstaluje uczący się system operacyjny. Owa sztuczna inteligencja przemawia do niego seksownym głosem Scarlett Johansson i w scenariuszu błyskawicznie nawiązuje się między właścicielem licencji a oprogramowaniem iście ludzka więź.
Pomysł to nie nowy, ale fantastycznie rozegrany filmowo. Właściwie przez niemal dwie godziny patrzy się głównie na twarz bądź postać Phoenixa, ale dzięki koncertowej grze, pełnej niuansów i drobnych gestów i spojrzeń, czas mija błyskawicznie. A zakochany program i człowiek przeżywają swoje uczucia jak w świecie realnym. Od nieokiełznanego seksu, po stabilizację i wreszcie zdradę. Oczywiście wirtualną, ale za to z 641 kochankami naraz. Bo w tym melancholijnym filmie nie brak momentów pełnych uśmiechu.
I choć ludzie mniej umieją się porozumieć niż oprogramowanie z człowiekiem (genialny pomysł na wspólne komponowanie zamiast zwyczajowego wspólnego zdjęcia), to w istocie "Ona" jest apoteozą miłości w trudnych czasach dominacji technologii nad uczuciami. Piękny, wzruszający film.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?