- Wspomniał o tym ksiądz, który w tym roku chodził u mnie po kolędzie. A i przypomina mi się historia, którą opowiedział mi kiedyś ojciec - mówi Antoni Rutkowski.
Choć mieszka w Białymstoku, urodził się w gminie Zabłudów. Tamtejszy kościół parafialny Świętych Apostołów Piotra i Pawła zakończono budować w 1840 roku. W tym samym roku przy ul. Warszawskiej w Białymstoku wzniesiono tzw. dom Trębickiego, czyli dzisiejszy wydział ekonomii i zarządzania Uniwersytetu w Białymstoku.
- Zdaniem mojego ojca to nie był przypadek. Mieszkańcy Zabłudowa opowiadali, że budowniczy kościoła tuż przed pierwszą mszą w świątyni ograbił jej wnętrze ze złota - mówi nasz rozmówca.
Źródła mówią, że kościół ufundowała hrabina Demblińska.
- Ponoć kiedy przyjechała na wyświęcenie świątyni, rozejrzała się po wnętrzach i powiedziała: „Co wy, owczarnię pobudowaliście? To teraz sami się w niej módlcie!.” Po czym szybko wyszła i nigdy już nie odwiedziła zabłudowskiej świątyni. Oczekiwała, że wszystko będzie ociekało złotem, a tu - za sprawą złodzieja - spotkał ją taki zawód - śmieje się Rutkowski.
Złodziej-budowlaniec za pieniądze, które miał uzyskać ze sprzedaży kościelnego złota wybudował ponoć w Białymstoku wystawny dom. - Ojciec mówił, że był to „dom z filarami”, czyli dzisiejszy wydział ekonomii i zarządzania - mówi.
Dyrektor Muzeum Podlaskiego Andrzej Lechowski w książce „Ulica Warszawska” pisze, że: „(...) Trębicki był zarządcą majątku nieznanej nam z nazwiska hrabiny przebywającej w Paryżu”. Czy Trębicki to złodziej-budowlaniec, a nieznana hrabina miała na nazwisko Demblińska? Może wybaczyła złodziejowi i zrobiła z niego zarządcę swojego majątku? Może złodziej podzielił się z nią złotem skradzionym z kościoła jej fundacji? Domysłów można wysnuć mnóstwo. - Myślę jednak, że wszystkie należy włożyć między miejskie legendy - śmieje się Lechowski.
Białostocki historyk Wiesław Wróbel ustalił, że Władysław Trębicki wywodził się ze szlacheckiego rodu Trębickich herbu Ślepowron, osiadłych w XV w. w ziemi drohickiej, gdzie mieli swoje gniazdo - Trębice. Właściciel „domu z kolumnami” zmarł około 1867 r. nie dokończywszy budowy. Oficyny boczne zostały do tego czasu wyprowadzone jedynie do wysokości fundamentów.
- Po śmierci Władysława majątek przejęli jego bracia: Adolf i Bogusław, którzy 20 marca 1867 roku sprzedali go Hermanowi Commichau. Saksoński fabrykant prowadził w tym czasie akcję skupowania nieruchomości wokół tworzonego po sąsiedzku zakładu produkcyjnego - dziś przy Warszawskiej 63 - czytamy w artykule autorstwa Wróbla, który na naszych łamach ukazał się rok temu.
Pod koniec XIX wieku Herman Commichau sprzedał budynek (oczywiście został do tego czasu znacznie rozbudowany) Augustowi Moesowi - właścicielowi zakładu włókienniczego w Choroszczy. W 1909 roku obiekt został podarowany Towarzystwu Krzewienia Wiedzy Handlowej.
I od tego momentu rozpoczął się trwający do dziś okres historii budynku związany z edukacją. Najpierw powstało tu 7-klasowe Męskie Gimnazjum Handlowe, po 1930 roku Państwowe Gimnazjum im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, a od 1948 roku technikum, a później liceum ekonomiczne.
- Pamiętam jeszcze tamte czasy. To był zawsze jeden z najpiękniejszych budynków w mieście. Może ktoś kiedyś sprawdzi prawdziwość opowieści, o których mówiłem. Cieszyłbym się, gdybym dołożył do historii tego miejsca jakiś swój kamyczek - uśmiecha się Antoni Rutkowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?