Oskarżony Marcin S. zobowiązany był do zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim klientom, a podjął agresywne działania - powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia Sławomir Cilulko z Sądu Rejonowego w Białymstoku.
Skazał w czwartek 28-letniego ochroniarza w jednym z białostockich lokali na półtora roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Nakazał także zapłatę na rzecz pokrzywdzonego Roberta M. 10,5 tysiąca złotych.
To kara za wydarzenia, jakie rozegrały się w połowie listopada ubiegłego roku. Na dancingu bawili się m.in. Robert i jego znajomi.
Około północy do pokrzywdzonego podszedł oskarżony Marcin S. Złapał go za ubranie, wykręcił rękę i poprowadził do szatni. Za mężczyznami poszły koleżanki Roberta. Ochroniarz kazał mu opuścić lokal. Między mężczyznami doszło do wymiany zdań. W jej trakcie Marcin S. uderzył Roberta w twarz. Pokrzywdzony upadł i uderzył głową o posadzkę. Stracił przytomność.
Minuty od śmierci
W szpitalu okazało się, że powstał masywny krwiak, który zagrażał jego życiu.
- To był poważny uraz. Tylko kilkadziesiąt minut dzieliło pokrzywdzonego od śmierci. Do tego nie doszło, bo szybko została mu udzielona pomoc medyczna - podkreślił w czwartek sędzia.
Sąd uznał, że, choć Marcin S. uderzył w twarz klienta dyskoteki, to nie chciał wyrządzić mu krzywdy. A powodując zagrażające życiu mężczyzny obrażenia, działał nieumyślnie.
Sędzia dodał też, że jedynym powodem agresji oskarżonego była zazdrość o dziewczynę, która tej nocy bawiła się z pokrzywdzonym. - Marcin S. pomyślał, że po prostu wyrzuci rywala z klubu - stwierdził sędzia.
Wyrok nie jest prawomocny.