Radni pod lupą
Radni pod lupą
Tego jeszcze nie było. Notatki służbowe z wizyt opozycji zalegają w segregatorach w magistrackich szafach.
I po co to wszystko? Mam jedną teorię. Ba, nawet sam burmistrz Bujwicki potwierdził kiwaniem głowy, że jest w tym prawda. Otóż, nie od dziś wiadomo, że z magistratu wycieka mnóstwo informacji, które są nie na rękę rządzącym.
Wszystkie wypływają wprost do radnego Cydzika, a ten je bezlitośnie wykorzystuje.
Może więc chodzi o to, żeby wiedzieć, gdzie tym razem węszy opozycja. Co tropi, co ją interesuje, o co pyta, wokół jakich tematów krąży? Przecież notatka wszystko powie.
Martyna Tochwin
O tym, że po każdej wizycie w urzędzie, są sporządzane notatki, Antoni Cydzik dowiedział się przypadkowo. Gdy sprawa ujrzała światło dzienne, radny nie krył oburzenia.
- To jakieś ubeckie praktyki. Jakaś totalna inwigilacja. Nigdy wcześniej nie było czegoś takiego, że urzędnicy pisali na radnych notatki. To prawdziwy skandal - denerwuje się Cydzik.
- To ewenement w skali województwa, jeśli nie kraju - dodaje radny Stanisław Kozłowski, były burmistrz Sokółki , który o notatkach dowiedział się od nas. - Za mojej kadencji nigdy nie było takich praktyk. Radni mieli prawo przychodzić do urzędu kiedy chcieli i urzędnicy mieli obowiązek rzetelnego informowania. Bez względu na to, czy był to radny opozycji czy koalicji. Nigdy nie było żadnych notatek.
O całą tę sytuację zapytaliśmy Piotra Bujwickiego, zastępcę burmistrza. Ten stwierdził, że radny Cydzik... jest sam sobie winny, że na jego temat powstają służbowe notatki.
- Urzędnicy przychodzili ze skargami na radnego, że godzinami przesiaduje w urzędzie i rozmawia o sprawach prywatnych, osobistych. Że nie daje im spokojnie pracować - zapewnia Bujwicki.
Będą konsekwencje
Notatki miały ukrócić te praktyki. I choć zbierane są od dwóch lat, wobec niepokornego radnego do tej pory nie zostały wyciągnięte żadne konsekwencje. Nie został nawet poinformowany o tym, że przeszkadza urzędnikom w pracy.
Piotr Bujwicki nie widzi w tym jednak żadnego problemu: - Nic z tym nie robimy. Bo co mamy zrobić? - pyta.
Pod koniec rozmowy przyznaje nam jednak, że być może wkrótce wobec radnego Cydzika zostaną wyciągnięte konsekwencje. Jakie?
- Być może burmistrz wystąpi do przewodniczącego rady miejskiej z prośbą o to, żeby upomniał radnego - kwituje Piotr Bujwicki.
Nie teczki, a segregatory
Jednak że nie wszyscy radni są tak bacznie obserwowani i opisywani przez magistrat. Radny Tomasz Grynczel (koalicjant) znany ze swoich długich wizyt w urzędzie, nie ma na swoim koncie ani jednej służbowej notatki.
- Radny Grynczel nie przeszkadza urzędnikom w pracy. On przesiaduje u mnie w gabinecie. A mnie to nie przeszkadza. Gdyby radny Cydzik siedział godzinami u mnie, a nie u urzędników, też nie byłoby problemu - zapewnia Bujwicki.
Piotr Bujwicki nie widzi żadnego problemu w tym, że na temat części radnych powstają notatki. I sam przyznaje, że takie sporządza.
- Od pierwszego dnia w tym urzędzie robię takie notatki, np. ze wszystkich spotkań z przedsiębiorcami. Z rozmowy z panią pewnie też zrobię notatkę - mówi szczerze.
Gdzie są przechowywane notatki? Tego nie wiemy. Wiemy, że nie są trzymane w teczkach, tylko w segregatorach. Nie wiadomo też, co się z nimi stanie po wyborach.
- Może je zniszczymy, albo spalimy - zastanawia się Bujwicki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?