Radni PiS nie zgadzają się na proponowaą przez prezydenta podwyżki cen biletów BKM

Radny Henryk Dębowski przypomniał, że poprzednia podwyżka została wprowadzona w marcu 2020 roku.

- Była to duża podwyżka. Cena bilet normalnego z 2,80 została podniesiona do 4 zł - dodał szef klubu PiS w radzie miasta.

Zgodnie z obecną propozycją urzędu miejskiego cena takiego samego biletu wzrosłaby o złotówkę do 5 zł. Odpowiednio o tą samą kwotę poszłaby w górę cena biletu elektronicznego i za każdy dzień biletu miesięcznego imiennego. Urzędnicy podwyżkę motywują przed wszystkim chęcią zmniejszenia deficytu komunikacji miejskiej, który w ubiegł roku wyniósł 103 mln. Według magistratu najbardziej przez wzrost cen paliwa.

- Jesteśmy przeciwko tak wysokim podwyżkom, od 33 aż do 300 procent przy niektórych biletach - mówiła Agnieszka Rzeszewska, wiceprzewodnicząca komisji budżetu i finansów rady miasta.

Dodała, że komunikacja jest zadaniem własnym gminy i powinny być na to środki.

- Jeśli będzie droga, to na ulice wyjadą samochody, tanie taksówki - podkreśliła. - A przecież sam pan prezydent nawoływał, by jak najwięcej mieszkańców korzystało z komunikacji miejskiej. By nie było korków i spalin. Ale taka drastyczna podwyżka spowoduje, że będzie odwrotnie.

Wicewojewoda Tomasz Madras zwrócił uwagę na strukturę proponowanej przez prezydenta podwyżki.

- Bilety wieloprzejazdowe drożej znacznie bardziej niż jednorazowe. W dobrze zorganizowanej komunikacji powinniśmy starać się stworzyć bardziej atrakcyjną ofertę na bilety okresowe przesiadkowe - zaznaczał Tomasz Madras.

Przypomniał, że w Białymstoku w odróżnieniu od wielu innych miast w Polsce, nadal nie ma biletu aglomeracyjnego obejmującego zarówno autobusy, jak i kolej.

- Na przykład pasażer przyjeżdża pociągiem z Łap, przesiada się na autobus i jedzie do pracy, szkoły, czy gdzie chce. I robi to na jednym bilecie raz zakupionym. Od wielu lat słyszymy, że w Białymstoku nie da się w ten sposób. A przecież wielu innych miastach to się udaje - zaznaczył wicewojewoda.

Z kolei radna Katarzyna Ancipiuk zastanawiała się, dlaczego rosną ceny biletów, skoro od dłuższego czasu nie ma podwyżek cen paliw: oleju czy benzyny.

- A nawet od stycznia jest obniżona - podkreślała radna.

Henryk Dębowski przypomniał też, że jego ugrupowanie od dawna apelowało do prezydenta o przeprowadzenie audytu wydatków w trzech spółkach komunikacyjnych oraz zarządzie Białostockiej Komunikacji Miejskiej.

- W naszej ocenie tutaj należałoby poszukać, gdzie można wygenerować oszczędności, a nie sięgać głębiej do kieszeni mieszkańców - mówił Henryk Dębowski.

Jego zdaniem prezydent zamiast podnosić ceny biletów powinien zrezygnować z niektórych inwestycji jak przebudowa za ok. 2,5 mln skweru im. Pawła Adamowicza czy budowa toalety za 432 tysiące.

Przypomnijmy, że w czwartek przeciwko prezydenckiej wersji podwyżek cen biletów zaprotestowali radni i działacze Polski 2050. Przedstawili własne stawki, łagodzące wyjściową propozycję. O tym, czy podwyżka w jakiejkolwiek skali wejdzie w życie, zdecydują radni. Jeszcze nie wiadomo, czy jej projekt trafi na sesję 27 lutego.