Jedna z najbardziej wyczekiwanych premier początku 2014 roku stała się faktem. Wśród kinomanów może wywołać dyskusję, ale skandalu raczej nie będzie.
Tytułowa "Nimfomanka" w pierwszej części czterogodzinnego filmu rozpoczyna długą spowiedź. Od odkrycia w dzieciństwie swojej seksualności, po pierwsze doświadczenia cielesna, aż do momentu utraty kontroli nad ilością i częstotliwością spotkań z kochankami. Są tu i młodzieńcze szaleństwa, perwersyjne zakłady, czy śluby składane przez zbuntowane i wyzwolone dziewczyny. Ale co jakiś czas nieśmiało pojawia się zwrot, że magicznym składnikiem seksu jest miłość. A tej portretowana przez Triera nimfomanka znaleźć nie może, choć uczciwie trzeba przyznać, że źle ulokowawszy uczucia, ma prawo być zła na facetów.
Oczywiście w filmie nie brak wyjątkowo naturalistycznych scen seksu, ale dziś żeby zobaczyć podobne w wykonaniu zawodowców czy perwersyjnych sąsiadów, wystarczy kliknięcie komputerową myszką. Reżyser łowy na facetów czy typy kochanków przedstawia wręcz komediowo. A ilustrujące je łopatologiczne scenki nie mogą nie wzbudzić uśmiechu, choć kontrastowane są z ostrym seksem. Ale nie o seks Trierowi chodzi. Po co tak szczegółowo poznajemy przeszłość owej nimfomanki i dlaczego pobita leżała w wilgotnym zaułku - tego prawdopodobnie dowiemy się z drugiej części filmu. Ot, taka ludzka komedia z bardzo dobrą kampanią reklamową.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?