[galeria_glowna]
Jest piątkowe późne popołudnie, kiedy wyjeżdżamy na patrol ze służbą celną. Jedziemy z grupą mobilną. Najpierw kierujemy się do Bobrownik.
Właśnie minęła 18, a w wakacje od tej godziny obowiązuje zakaz ruchu pojazdów powyżej 12 ton. Tiry, z wyjątkiem tych z towarami łatwo psującymi się, powinny zjechać na parking i poczekać do 22.
Ustawiamy się kilka kilometrów za Waliłami, na trasie do granicy. Czekamy na nieposłusznych kierowców. Do przejścia jeszcze kilkanaście kilometrów. Już po chwili nadjeżdża pierwszy tir. - Dopiero pół godziny minęło, a do granicy tak blisko - próbuje tłumaczyć się kierowca. - Myślałem, że zdążę....
- Ten zakaz wprowadzono po to, żeby było bezpiecznie, nie żeby utrudniać życie kierowcom. Miał pan szansę poczekać na stacji w Waliłach - tłumaczy celnik.
- Przecież i tak są postoje na granicy - awanturuje się inny kierowca.
W ciągu kilkudziesięciu minut celnicy zatrzymują kilka takich ciężarówek. Tiry zajmują cały pas jezdni.
Funkcjonariusze pozwalają jechać tylko samochodom z artykułami spożywczymi i prasą. Reszta musi czekać. Celnicy zabierają dokumenty i eskortują wszystkich do granicy. Tutaj kierowcy dostaną decyzję i będą musieli zapłacić karę. Każdy po 1000 złotych.
Od razu wyciągają przemycane towary
Około godziny 21 zmieniamy kierunek. Jedziemy na przejście graniczne do Kuźnicy Białostockiej.
Na miejscu czeka na nas sznur samochodów do sprawdzenia. Wszystkie na białoruskich numerach. Pojedynczo wjeżdżają do "warsztatu" celników. Pierwszy jest biały volkswagen.
- Wiezie pan jakieś papierosy? Proszę wyjąć wszystko - mówi celnik.
Kierowca wie o co chodzi. Zaczyna odkręcać śrubki i wyciągać schowane paczki. Opróżnia bak, rozkręca siedzenia. Woli to zrobić samodzielnie, wtedy ma pewność, że nikt nie uszkodzi mu samochodu.
Ale celnicy i tak wszystko dokładnie sprawdzają. Już po chwili z auta wysypują jeszcze więcej ukrytych papierosów. Były schowane pod progiem. Odstawiają na bok karton pełen nielegalnego towaru.
Pies wkracza do akcji
Niektórzy kierowcy do końca twierdzą, że nic nie wiozą. Wtedy do akcji wkracza Koka, pies na służbie Izby Celnej. Obwąchuje samochód i drapaniem pokazuje, gdzie są papierosy. Potem wystarczy je tylko wyjąć.
- Przemytnicy cały czas nas zaskakują i ciągle wymyślają nowe skrytki - przyznaje jeden z celników. - Ale my też nie zostajemy w tyle. I pewnie tak będzie, dopóki przemyt nie przestanie się opłacać.
Jak tylko celnicy kończą przeliczanie paczek, kierowca dostaje mandat. Może odjechać, a na taśmę wjeżdża następny.
W tej pracy najważniejsze jest doświadczenie. Na kilkanaście wytypowanych do szczegółowej kontroli aut, tylko jedno było "czyste". U reszty celnicy znaleźli przemycane towary: papierosy ukryte w oponach, bakach, pod podłogą... Właściwie gdzie tylko się dało. - To ciągła walka z przemytnikami - przyznają celnicy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?