Nie rozumiem, jak to możliwe, że przedstawicielka dużej firmy handlującej oknami, jawnie nas okrada, a potem nie ponosi żadnych konsekwencji - denerwuje się Janusz Maciejczuk z Białegostoku.
On i jego żona Danuta oskarżyli kobietę o przywłaszczenie 6500 złotych. Bo wpłacili jej zaliczkę, a mimo to wymarzonych okien nie dostali. Zwrotu pieniędzy też. Sprawa trafiła nawet na wokandę. W sierpniu Maciejczukowie dowiedzieli się z sądu, że postępowanie zostało umorzone.
Na pomysł wymiany okien w domu Maciejczukowie wpadli rok temu. Wtedy też małżeństwo podpisało umowę z kobietą, która zajmowała się sprzedażą okien firmy z okolic Białegostoku. - Zamówiliśmy 15 okien. Mieliśmy za nie zapłacić trochę ponad 10 tysięcy złotych - mówi pan Janusz.
Nowe okna miały zostać wstawione półtora miesiąca później.
- W międzyczasie ta pani kilka razy dzwoniła i prosiła nas o wpłacenie zaliczki. Daliśmy jej 6500 złotych - Danuta Maciejczuk pokazuje odpowiednie pokwitowania.
Małżeństwo twierdzi, że potem nagle kontakt z przedstawicielką się urwał. Jej telefon był wyłączony, a pod drzwiami biura przy ulicy Bema piętrzył się stos korespondencji. Maciejczukowie poszli na policję.
- Funkcjonariusze powiedzieli nam wtedy, że mogło dojść do oszustwa. Sprawdziliśmy też na własną rękę, że firma tej kobiety przestała już istnieć - wspominają.
W tym samym czasie Danuta i Janusz Maciejczukowie dowiedzieli się też, że okna od dawna czekały na odbiór. Jednak ich producent od przedstawicielki dostał tylko 800 złotych.
Sprawą zajęła się prokuratura. Nieuczciwa sprzedawczyni usłyszała nawet zarzuty. Ale pod koniec marca prokurator podjął decyzję o umorzeniu postępowania.
- Bo nie doszukał się znamion przestępstwa oszustwa - przyznaje Marek Winnicki, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe.
- Okazało się, że czasie przesłuchania ta pani powiedziała, że ustnie zerwaliśmy z nią umowę - opowiada pani Danuta. - I to wystarczyło prokuratorowi do umorzenia sprawy.
- To się w głowie nie mieści. Jak mogliśmy nie chcieć tych okien, skoro mieliśmy już dziury w ścianach, a szła zima - denerwuje się jej mąż.
Maciejczukowie złożyli zażalenie od marcowej decyzji prokuratury. Ale sąd przyznał rację prokuratorowi. Uznał, że przedstawicielka nie musiała zwracać zaliczki, bo w umowie był zapis, że jeśli któraś ze stron odstąpi od umowy, to zadatek przepada.
Maciejczukowie broni jednak nie składają. Zamierzają nadal walczyć w sądzie o swoje pieniądze.
- Założymy tej kobiecie sprawę cywilną - zapowiadają.
Okna w ich domu zostały wymienione. Musieli za nie zapłacić drugi raz.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?