Historia życia Olivii, jeszcze nie Flores, to droga od ukochanej córeczki rodziców, którzy ciężką pracą chcieli dzieciom zapewnić szczęśliwe dzieciństwo w getcie od ciąży w wieku 15 lat, samodzielny przemyt marihuany z Meksyku, więzienie, małżeństwa z zatwardziałym gangsterem, prowadzeniem wytwórni płytowej, w której nagrywali DMX, czy początkujący Kanye West, przedwczesne wdowieństwo (ach te porachunki gangów), wreszcie ślub z zarabiającym miliony Meksykaninem, twórcą zarabiającego miliony dolarów narkotykowego kartelu. Aha, ojciec Olivii był czynnym policjantem w Chicago.
Życie Mii niewiele różniło się od szwagierki. Kiepskie dzielnice, ciężka praca rodziców, dążenie do wyrwania się z getta, zero substancji psychoaktywnych i dziwny pociąg do facetów, którzy mają sporo za uszami. To także wejście w środowisko, gdzie jakieś trzy miliony dolarów leżą w pokoju powiązane w paczkach, a kilkumiesięczne auta oddaje się służbie. Żony kartelu same konstatowały, że pewnie nie stać ich było nawet na paliwo do tych amerykańskich czy włoskich cudów techniki, ale przynajmniej mieli co wstawić do garażu. Bo zdaje się, rozumu obydwu paniom nie brakowało i nie brakuje, raczej źle pojęta solidarność, przestępczy sznyt, lojalność i dozgonna miłość sprowadziły je do ról ukrywających się przed zemstą gangstera kobiet, które samotnie wychowują dzieci. Bo ich mężowie przeżyli, ale jednak jeszcze po kilka lat posiedzą za kratami.
Mia Flores i Olivia Flores sprawnie opowiadają swoje historie. Linearnie, z biglem i co ważne – szczerze. Wydawnictwo Muza nie wspomina o ghost writerze, ale tekst w tłumaczeniu Jolant Sawickie czyta się zbyt gładko, by była to samodzielna praca. Czytelnicy tylko zyskali.
Meksykanie oddają hołd "świętemu" patronowi narkotykowych przemytników
Culiacan, Meksyk. Setki Meksykanów zgromadziły się w mieście Culiacan, by oddać hołd „świętemu” patronowi przemytników narkotyków Jesusowi Malverde. Obchody co roku odbywają się na początku maja, gdyż według ludowych podań mężczyzna miał zostać powieszony 3 maja 1909 roku. Podczas swojego życia Malverde uchodził za meksykańskiego Robina Hooda. Po śmierci został otoczony lokalnym kultem, głównie w stanie Sinaloa oraz w południowo-zachodniej części USA. Miejscowi uważają go za świętego i modlą się do niego o łaskę.
Legenda Malverde zyskała na sławie w latach ‘80 i ‘90, kiedy meksykańskie kartele narkotykowe wykorzystywały jego historię do promowania swojej działalności.
Jesus Malverde jest postacią historycznie niepotwierdzoną i nie jest uznany świętym przez żaden kościół.
Źródło: RUPTLY
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?