Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marnują dar życia

Anna Łubian
Szpital powiatowy na Podlasiu. Pacjentowi jest potrzebna krew. Jedzie po nią samochód. Zanim wróci, chory umiera. Krew zostaje wylana. Sala operacyjna w Białymstoku: - Zdarza się, że kiedy zamówimy za dużo krwi, po prostu ją niszczymy, bo nie można jej zwrócić - przyznaje jeden z lekarzy. A często - o czym wielokrotnie pisaliśmy - na Podlasiu brakuje krwi.

Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Białymstoku. Tu oddajemy krew. Honorowo, za darmo. Potem krew jest dokładnie badana, dzielona, pakowana i specjalnie przechowywana. 450 mililitrów kosztuje ponad 200 zł. Szpitale kupują krew, ale potem Narodowy Fundusz Zdrowia zwraca im za nią pieniądze.

Lekarze: Czasami wylewamy
To właśnie z białostockiego centrum krew trafia do wszystkich szpitali w województwie. - Jeden ze szpitali zamówił w nocy krew do pacjenta. Po drodze była ona rozmrożona, żeby ją szybciej podać. Niestety, pacjent zmarł, a krew została po prostu wylana - opowiada Ryszard Kijak, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy i anestezjolog z SPSK.
Podobne historie opowiadają lekarze z białostockich bloków operacyjnych: - Nie zawsze pacjentowi jest potrzebna cała zamówiona i przygotowana dla niego krew. W takich sytuacjach dość często zdarza się, że ją wylewamy - opowiada jeden z lekarzy, który prosi o anonimowość.
- Albo jest ona podawana innym pacjentom, żeby im poprawić wyniki. Jednak takie zabiegi są zbyteczne - dodaje Ryszard Kijak.
- Takie praktyki mogą się zdarzać - przyznaje profesor Jan Stasiewicz, szef Okręgowej Izby Lekarskiej. Podkreśla, że sam nigdy nie miał z nimi do czynienia.

Dyrektorzy: Niemożliwe
- To absolutnie niemożliwe - ucina Bogusław Poniatowski, szef Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego. - Po pierwsze, zamawiamy krew bezpośrednio przed zabiegiem, a po drugie - nikt jej nie przechowuje na oknie, tylko w odpowiednich warunkach. Jeśli jednemu pacjentowi nie przetoczymy całej zamówionej krwi, podamy ją innym chorym.
Również Marek Chojnowski, szef szpitala w Sokółce przyznaje, że nie wyobraża sobie, że tak cenny i rzadki lek może być niszczony. Ale dodaje: - Teoretycznie może się zdarzyć, że krew przygotowana dla danego pacjenta, okazuje się niepotrzebna, a jej okres przydatności mija za kilka dni. Albo, że jest uszkodzony woreczek z krwią, lub że pacjent w czasie transfuzji poczuje się źle.
Jednak - jak podkreśla Barbara Radziwon z Centrum Krwiodastwa - te ostatnie sytuacje zdarzają się sporadycznie.

Sanepid: Wszystko w porządku
Sami lekarze przyznają, że nieprawidłowościom przy gospodarowaniu krwią sprzyjają dwie rzeczy. Po pierwsze - w szpitalach zostały zlikwidowane centra krwiodawstwa i krew muszą zamawiać - zbiorczo lub indywidualnie - do każdego zabiegu. A po drugie - po zabiegu krwi nie można zwrócić.
Dlaczego nie można tego zrobić? - Odpowiadamy za jakość krwi, którą wydajemy, a nie możemy być pewni tego, co się z nią działo, kiedy ją wydaliśmy - mówi Barbara Radziwon.
Obieg krwi - jako substancji medycznej niebezpiecznej - co roku kontroluje Sanepid. - Nie wykryliśmy żadnych nieprawidłowości - przyznaje Artur Wnuk, rzecznik wojewódzkiego Saniepidu.
- Bo tego się nie da wykryć. To tajemnica bloku operacyjnego - kwituje nasz informator.
Tylko w tym roku w białostockim centrum krwiodawstwa kilkakrotnie brakowało krwi. Media apelowały, krwiodawcy chętnie na te apele odpowiadali. Teraz, po katowickiej tragedii, kiedy do centrum przychodziły tłumy, krew jest. Ale chyba nikt, kto ją oddawał, nie życzyłby sobie, by zmarnowała się choćby kropola.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny