Białostocki sąd okręgowy nie miał wątpliwości kto był pracodawcą Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego i kto powinien zapłacić odszkodowanie za niesłuszne zwolnienie go z funkcji dyrektora Opery i Filharmonii Podlaskiej. Zgodnie z przepisami jedynym pracodawcą była instytucja, a nie zarząd województwa - tak też we wrześniu orzekł sąd rejonowy i zasądził od opery ponad 25 tys. zł rekompensaty.
Pełnomocnik opery odwołał się od tego wyroku. Nie kwestionował potrzeby wypłaty odszkodowania, ale podkreślał, że pieniądze powinien przelać zarząd województwa.
- Zarzut, że to nie opera powinna płacić jest całkowicie nieuzasadniony, bo firma posiada osobowość prawną, jest wyodrębniona finansowo i organizacyjnie, a dyrektor reprezentował instytucję na zewnątrz. W związku z tym, nie ma żadnych podstaw, żeby twierdzić, że nie jest pracodawcą - tłumaczyła sędzia Elżbieta Krupińska.
We wtorek, 4 grudnia sąd okręgowy oddalił apelację opery, a sprawa odwołania byłego dyrektora zakończyła się prawomocnym wyrokiem. Marcin Nałęcz-Niesiołowski przed sądem domagał się sprawdzenia czy odbyło się to zgodnie z prawem. Na początku sprawa została bezterminowo zawieszona. Powodem był trwający proces przed sądem administracyjnym, w którym dyrygent-dyrektor zaskarżył uchwałę zarządu województwa odwołującą go ze stanowiska. W kwietniu prawomocnym wyrokiem sędziowie uznali, że decyzja ta została wydana z naruszeniem prawa.
- Fakt, że opera musi wypłacić mi odszkodowanie to konsekwencja złamania prawa i błędnej decyzji urzędu - komentuje sprawę były dyrektor.
W Białymstoku pracował 14 lat.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?