Lokalnie o Strasburgu

To prawda, że Jan Rokita nadał Platformie nowe oblicze. To prawda, że prof. Barbara Kudrycka jest nie tylko piękną kobietą, ale ma odpowiednie kompetencje i nie przyniesie nam wstydu w Strasburgu. Jednak na sukces PO i ponad 50 tys. głosów, które padły na prof. Barbarę Kudrycką ciężko zapracowały pozostałe partie.
W tych wyborach prawicowe Podlasie zostało połączone w jeden okręg wyborczy z lewicowo - populistycznym województwem warmińsko - mazurskim. Stąd też nie dziwi, że koalicja SLD - UP postawiła na czele swojej listy wyborczej kandydata z Olsztyna. Jednak tą samą ścieżką poszły również LPR i PiS, choć obie partie mają na Mazurach niewielkie poparcie w porównaniu do Podlasia. Wyborcy z Białostocczyzny zostali potraktowani przez braci Kaczyńskich i Romana Giertycha jak przysłowiowe "mięso armatnie". Mieli dostarczyć głosów na kandydatów, wskazanych przez partyjną górę.
Z liczących się ugrupowań partyjnych jedynie PO postawiła na kandydatkę z Białegostoku. Liderom białostockiego Platformy nie zabrakło później inteligencji, żeby w kampanii wyborczej odwołać się do patriotyzmu lokalnego i dyskretnie zwrócić uwagę, że Barbara Kudrycka jest jedyną białostoczanką, która ma realne szansę dostać się do Parlamentu Europejskiego. W efekcie Kudrycka zebrała głosy mieszkańców miasta i całego subregionu białostockiego.
Zapewne najbardziej bolesnej porażki doznało PiS, które nie zdobyło pewnego - jak wydawało się - mandatu eurodeputowanego. A warto przypomnieć, że to właśnie PiS wygrało ubiegłoroczne wyboru uzupełniające do Senatu. Cóż, Krzysztofowi Jurgielowi zapewne nie wypadało kandydować w kolejnych wyborach. Ale ta porażka być może będzie nauczką dla partyjnych liderów, że przy układaniu list kandydatów warto jednak uwzględniać poglądy i interesy lokalnych społeczności.