Likwidacja od zaraz

Jaki jest powód likwidacji aż tylu połączeń? Zmniejszenie dotacji z budżetu na przewozy regionalne z 20 do 9 milionów złotych. - Takie pieniądze wystarczają na utrzymanie jedynie najbardziej rentownych połączeń - mówią w Urzędzie Marszałkowskim.
O zawieszeniu kursowania nieopłacalnych pociągów od kilku miesięcy rozmawiali przedstawiciele PKP i Zarządu województwa. Samorząd, jako organizator przewozów, za nieco ponad 8 milionów z budżetu mógł sfinansować najwyżej 20 ze 109 połączeń kolejowych w całym województwie. Aż 45 połączeń uznano za nierentowne i przy nich w rozkładzie jazdy przyklejono literkę "G" - w każdej chwili do odwołania. Jak mówi dziś Alina Tugeman, dyrektor Departamentu Komunikacji i Ochrony Środowiska Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku, targi z PKP trwały o to, które z tych nieopłacalnych pociągów utrzymać. Nieopłacalnych, bo na niektórych trasach jeździło kilka, najwyżej kilkanaście osób.
- Trzeba było wziąć pod uwagę dojazdy dzieci do szkół i dorosłych do pracy - mówi Alina Tugeman.

Czeremcha bez pociągów
Na południu województwa likwidacje będą najbardziej radykalne. PKP zdecydowały o zawieszeniu wszystkich połączeń z Białegostoku do Czeremchy. I rannych, i nocnych. Uderza to we wszystkich - dzieci, młodzież i dorosłych. Halina Kurzyna mówi, że tu raczej sprawa jest już zamknięta i żadnego pociągu uratować się nie da, ale Michał Wróblewski, wójt gminy Czeremcha, nie jest aż takim pesymistą.
- Informacja o zawieszeniu wszystkich połączeń bardzo mnie zaskoczyła, ale jednocześnie doszły do mnie słuchy, że w Urzędzie Marszałkowskim szykują plan ratunkowy na odcinku Czeremcha - Bielsk Podlaski. Na tej trasie jeździ codziennie mnóstwo dzieci - mówi wójt.
Rzeczywiście. Alina Tugeman zapowiada, że tego odcinka tak łatwo nie odda pod nóż. Ale ten ratunek to nie drugi pociąg, jak myśli wójt, tylko prawdopodobnie specjalny autobus.
- Liczymy na przewoźników kołowych. O ile mi wiadomo jest kilku chętnych na zorganizowanie komunikacji zastępczej. Dzieci muszą przecież jakoś dojechać do szkoły - mówi Tugeman.

Paraliż i odcięcie od świata
Gregorowce leżą mniej więcej w połowie drogi między Bielskiem a Czeremchą. Tu prawie każdy jeździ pociągiem, bo po prostu nie ma innej komunikacji. - Autobusów tu nigdy nie było. Ze wsi do stacji jest dosyć blisko, nie więcej niż 2 kilometry, więc nigdy za autobusami nie tęskniliśmy - mówi Taisa Krot, mieszkanka Gregorowców.
To co teraz będzie? Taisa Krot ma nadzieję, że w końcu do wsi zawita autobus.
- Dla naszej wsi decyzja PKP oznacza kompletny paraliż i odcięcie od świata. Mało kto ma u nas samochód, nie ma innego wyjścia jak przynajmniej kilka autobusów dziennie - uważa Taisa Krot.

Linia niepewna
Przyszłość linii Hajnówka - Cisówka budzi największe emocje. Samorząd spisał ją już dawno na straty, uważając, że jest zupełnie nierentowna, a PKP próbuje robić wszystko, żeby kilka pociągów na tej trasie utrzymać. Kolejarzom wtóruje Mikołaj Pawilcz, wójt gminy Narewka. Twierdzi, że da się utrzymać to połączenie, tylko trzeba namówić pracowników kolei, żeby zrezygnowali z ulg i płacili za bilety. Zdaniem wójta, częściowo już się to udało.
- Dróżnicy, zawiadowcy i dyżurni ruchu stanowią prawie 90 proc. pasażerów na tej linii. Jeżdżą praktycznie za darmo, płacąc drobne sumy za przejazd. Większość z nich zgodziło się z moją argumentacją, że trzeba dołożyć do utrzymania tej linii, kupując normalny bilet - mówi Mikołaj Pawilcz. - Po drodze są przecież wsie i ludzie, którzy nie mają wyboru i są skazani na pociąg.