Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto się boi Piotra Półtoraka, czyli czekając na Godota

Tomasz Maleta
Tomasz Maleta
Tomasz Maleta Wojciech Wojtkielewicz

Powolność, z jaką zarząd województwa pochyla się nad wynikami konkursu na nowego dyrektora Teatru Dramatycznego, kontrastuje z blitzkriegem w Książnicy Podlaskiej. Tutaj władze województwa nie miały cienia wątpliwości, by przyklepać wybór komisji. Choć na długo przed ogłoszeniem konkursu szeptano w mieście, kto wygra. Plotki się sprawdziły. Tymczasem w przypadku teatru marszałkowie od miesiąca radzą.

Od czterech lat było wiadomo, że w 2016 roku kończy się pierwsza kadencja Agnieszki Korytkowskiej-Mazur w fotelu szefa białostockiego Dramatu. Kolejny dyrektor także miał być wybrany konkursie. Po jego ogłoszeniu z ubiegania się o reelekcję zrezygnowała obecna dyrektorka. Ostatecznie zgłosiło się 16 kandydatów. Pięciu zostało już na wstępie odrzuconych z powodów formalnych (m.in. brak aktualnego zaświadczenia lekarskiego). Komisję konkursową tworzyło dziewięć osób (dwóch przedstawicieli ministerstwa kultury, dwóch reprezentantów teatralnej organizacji związkowej, dwóch członków Związku Artystów Scen Polskich, radny sejmiku, dyrektor departamentu kultury w urzędzie marszałkowskim oraz wicemarszałek - przewodniczący komisji).

Przed przesłuchaniami kandydatów zarząd województwa - organizator konkursu- zawnioskował do komisji, by rozważyła możliwość dopuszczenia do właściwego etapu (po uzupełnieniu przez nich dokumentacji) pięciu zdyskwalifikowanych kandydatów. Komisja stosunkiem głosów 5:4 odrzuciła „dezyderat” organizatora. Przesłuchania odbyły się 24 i 25 maja. Tego drugiego dnia komisja zadecydowała, że najlepiej rokuje Piotr Półtorak - aktor Teatru Dramatycznego, wiceszef zakładowej Solidarności, przewodniczący Rady Miasta Wasilków (związany z PiS).

Już w trakcie konkursu do zarządu województwa wpłynęły skargi. Podważano m.in. bezstronność komisji, bo zasiadały w niej osoby związkowo bliskie jednemu z kandydatów. Głośnym echem w mediach odbiła się wypowiedź jednej z członkiń komisji, która w kuluarach miała jakoby powiedzieć, że w teatrze nie ma miejsca dla dyrektora geja i niedopuszczalne jest, by dyrektor otaczał się gejowskim wianuszkiem. Atmosferą, która narosła wokół konkursu oraz jego skomplikowanym charakterem, zarząd województwa tłumaczył zwłokę w akceptacji lub nie werdyktu komisji.

Jeśli odrzuci wybór Piotra Półtoraka od razu narazi się na zarzuty natury politycznej. PiS jak w bęben będzie uderzał, że dla koalicji PO-PSL rządzącej województwem, kandydat związany z partią Jarosława Kaczyńskiego jest - mimo kompetencji potwierdzonych wynikami konkursu - nie jest do przełknięcia. I że zwłoka w akceptacji decyzji komisji konkursowej to był tak na dobrą sprawę czas na szukanie wyjścia awaryjnego z sytuacji utraty wpływu nad jedną z kluczowych (pod względem odbioru w kraju) instytucji kulturalnych w województwie. Pojawiające się teorie spiskowe idą jeszcze dalej, bo sugerują w odwecie kontrole instytucji śledczych w podległych marszałkowi placówkach. Abstrahując od tych wątków zarząd województwa decydując się na powtórzenie konkursu nie ma gwarancji, że nie zakończy się tak samo. Nie ma bowiem żadnych możliwości, by Piotr Półtorak (jeśli złoży wymagane prawem dokumenty) nie został dopuszczony do przesłuchań. Płonne są też nadzieje, że organizator może mieć wpływ na to, kogo teatralna organizacja związkowa deleguje do składu komisji. Ustawa mówi, że muszą w niej zasiadać przedstawiciele związków zawodowych. A tak się składa, że w Teatrze Dramatycznym jest tylko Solidarność. Podobnie organizator nie ma wpływu, na to kogo deleguje ZASP. A przede wszystkim kogo wyznaczy minister kultury. To pokłosie zmiany wyborczej z 25 października 2015 r. Wyłączyła ona możliwość reagowania przez organizatora konkursu na niekorzystny dla siebie rozwój wypadków. W przeciwnym razie nie miałby żadnych trudności z przegłosowaniem wniosku o dopuszczenie do konkursu kandydatów, którzy odpadli z przyczyn formalnych. Co więcej, układ sił sprzed 25 października gwarantował wybór pożądanego kandydata. Z tej perspektywy trudno się dziwić, że zarząd województwa ma ciężki orzech do zgryzienia. No, ale cytując klasyka: Sorry, taki mamy teraz klimat.

Marszałkowie znaleźli się - parafrazując klasykę teatralną - między „Kto się boi Piotra Półtoraka?” a „Czekając na Godota”. To drugie - tak jak u Becketta - raczej jest iluzją, bo ta mityczna postać być może nigdy nie przyjdzie, a jeśli nawet to bez szans na znalezienie wyjścia awaryjnego. Z kolei strach przed oddaniem teatru (jednostki samorządowej) w niepewne ręce - z punktu widzenia partyjnego - już na wstępie generuje podrażnione ambicje, konflikty polityczne. A przecież marszałkowie mogą sprawę odwrócić na swoją korzyść. Wystarczy tylko pomyśleć. Bo zgadzając się na Piotra Półtoraka swoim adwersarzom zawieszą bardzo wysoko poprzeczkę. Tak powinna wyglądać dobra zmiana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny