Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Szubzda

Redakcja
Krzysztof Szubzda, sms o treści VIP.15 pod nr 72069 Krzysztof Szubzda - kabareciarz: "Najpiękniejszy" to pewien ideał, do którego od pewnego czasu masowo dąży ludzkość, inspirowana medialnymi wzorcami. Mam wrażenie, że osiągnięcie tego ideału bez wsparcia ze strony rozsądku grozi nieodwracalnymi zmianami w mózgu. Sam o sobie - Najogólniej rzecz ujmując żyję z gadania i pisania. Gadam na imprezach przeróżnego kalibru począwszy od Dni Kukurydzy w Andrzejewie, skończywszy na kabaretoenie w Kongresowej i wtedy nazywam się konferansjerem (nie przepadam za tą nazwą) lub piszę satyryczne monologi lub felietony i wtedy nazywam się autorem (tym bardziej nie przepadam za tą nazwą). Czasami się też pokazuję w telewizjach i wówczas nazywam się prezenterem lub satyrykiem w zależności od tego, czy zadaję pytania czy odpowiadam. - Co dla mnie znaczy "Najpiękniejszy"? Pewien ideał, do którego od pewnego czasu masowo dąży ludzkość, inspirowana medialnymi wzorcami zachowań. Mam wrażenie, że osiągnięcie tego ideału bez wspracia ze strony rozsądku grozi nieodwracalnymi zmianami w mózgu. Kiedyś przez pół godziny po występie rozdawałem autografy na rękach, plecach i dekoltach i przyszło mi do głowy, że jestem napiękniejszy. Po tym wydarzeniu przez dwa dni byłem skrajnie nienormalny. Na szczęście doszedłem do siebie. Mam nadzieję, że wszystkie powikłania wynikłe z chwilowego poczucia bycia najpiękniejszym już mi minęły. Boję się natomiast o moich bliźnich i bliźnie, którym to uczucie towarzyszy nieustannie. - Czym dla mnie jest Białystok? Nie przywiązuje się do miejsc, więc Białystok nie różni się dla mnie niczym od Marrakeszu. W obu miastach świeci słońce i wieje wiatr, w obu - słuchają Lady Gagi, w obu - podają colę i sałatkę grecką, a że w Białymstoku zamiast bugenwilli mamy lipy, a w miejsce zaklinaczy węży - rozdawaczy ulotek to są tylko drobiazgi. W każdym mieście czuję się jak w Białymstoku i w każdym hotelu jak u siebie w domu. - Złotą rybkę poprosiłabym o... odwagę. Chciałbym zdobyć się na odwagę i pozbyć się połowy swoich pieniędzy. Myślę, że to byłoby oczyszczające i inspirujące przeżycie, ale ciągle mnie na to nie stać; duchowo rzecz jasna. W zeszłym roku coś takiego prawie mi się udało inwestując w Jastrzębską Spółkę Węglową, ale to jednak nie to samo, co zrobił św. Franniszek na asyskim rynku. Poprosiłbym też złotą rybkę o pokorę, bo zdaje mi się, że mam z nią kłopoty. I o jakieś fajne buty zimowe. Nie wiemu czemu, może za mało chodzę po sklepach, ale nie widziałem jeszcze fajnych zimowych butów. Ostatnio widziałem dość ciekawe półbuty, ale zbyt pstrokate, jak się okazało było to "obuwie skurwielobarwne" (pisownia oryginalna). - Mój największy sukces... Moment, kiedy po raz pierwszy poczułem dreszcz niekłamanej radości wynikającej z najzwyczajnieszego faktu, że sobie jestem i już; że szczęśliwym można być nie tylko wtedy, jeśli spełni się ileś "jeślów", ale również jeśli "jeśle" się nie spełnią. Pamiętam, że uderzyła mnie ta myśl na skierniewickim blokowisku, a więc w warunkach skrajnie niekorzystnych do przeżycia jakiegokolwiek oświecenia, a jednak udało się. Często wracam do tamtego momentu i tamtej myśli, zwłaszcza wtedy, gdy za bardzo rozpędzi mi się życie lub zbyt mocno przywrę do swoich lęków lub oczekiwań. - Moja największa wpadka... Pewnego razu mój kumpel konferansjer nie dojechał na imprezę charytatywną. (Wiadomo, na płatną byłby dojechał :) ) Musiałem go w ostatniej chwili zastąpić. Kompletnie nie wiedziałem, co jest grane i na kogo zbieramy. Na szczęście miał o tym powiedzieć lekarz ortopeda, z którym rozmawiałem na samym początku imprezy. Zaanonsowałem go jako najlepszego ortopedę w mieście. - Ależ co mi pan tu imputuje? - zaoponował z fałszywą skromnością ortopeda. - Pan ortopeda raczył wejść w zawodowy żargon - zacząłem konstruować żart - więc może wyjaśnię "imputować" to znaczy "z impetem amputować". Żart był średni, ale reakcja z którą się spotkał była wręcz upiorna, mrożąca krew w żyłach i wionąca kryptą. Dopiero za chwilę dowiedziałem się, że prowadzę imprezę na rzecz dziewczyny, której groziła amputacja nogi. Niby zwykłe nieprzygotowanie do pracy, które w przypadku tracza zaskutkowałoby co najwyżej nierówną deską, w moim przypadku zaskutkowało długą, czarną i koszmarną zgrozą.
Krzysztof SzubzdaKrzysztof Szubzda, kandydat do tytułu Teraz Najpiękniejsi 2012

Krzysztof Szubzda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny