Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Paliński: "Współczuję Edwardowi Konkolowi, ale przede wszystkim ofiarom" (ZDJĘCIA)

Olga Goździewska-Marszałek
Olga Goździewska-Marszałek
Nowy szef Stowarzyszenia "Droga" Krzysztof Paliński: "Współczuję o. Edwardowi Konkolowi, ale przede wszystkim ofiarom".
Nowy szef Stowarzyszenia "Droga" Krzysztof Paliński: "Współczuję o. Edwardowi Konkolowi, ale przede wszystkim ofiarom". Wojciech Wojtkielewicz
Jeden z najbardziej znanych księży w woj. podlaskim został ukarany przez zakon werbistów. W Watykanie trwa śledztwo dotyczące m. in. molestowania młodych kobiet. Nowy szef Stowarzyszenia "Droga" Krzysztof Paliński: "Współczuję o. Edwardowi Konkolowi, ale przede wszystkim ofiarom".

Ojciec Edward Konkol napisał oświadczenie w mediach społecznościowych. Dość ogólne i niejasne. Jakie są pana odczucia?
Krzysztof Paliński: O niejasności w oświadczeniu trzeba zapytać ojca Konkola. Odpowiednie organy wydały oświadczenia. Nie znam jednak dokumentów i szczegółów. Według treści tych oświadczeń, sprawa była znana od dłuższego czasu. Decyzje werbistów wobec księdza zostały podjęte przed paroma miesiącami. A taka informacja jasna i oczywista do stowarzyszenia, niestety, długo nie dotarła. Nie zostaliśmy zapoznani z treścią zarzutów, które zostały przedstawione ks. Konkolowi. Złożył pisemne przyznanie do części z nich. Został wydany dokument, postanowienie prowincjała o ograniczeniu jego praw jako członka zgromadzenia werbistów i jako kapłana. Bardzo żałuję, że dowiedzieliśmy się o tym w ostatniej chwili, w takim trybie. Do czasu walnego zgromadzenia członków zarządu stowarzyszenia nie mieliśmy żadnych oficjalnych informacji o decyzjach werbistów.

Wspominał pan, że te informacje były dla pana szokujące.
Dla pracowników, dla podopiecznych stowarzyszenia, dla przyjaciół i bardzo wielu ludzi, którzy spotkali się z działalnością ks. Edwarda Konkola, te informacje są w najwyższym stopniu szokujące. I stawiają wszystkich w sytuacji, w której muszą odpowiedzieć sobie na pytanie: co się stało, jak to się stało i dlaczego? To nie są proste pytania.

Jak bliscy współpracownicy o. Konkola ze Stowarzyszenia „Droga” radzą sobie z tą sytuacją?
Staramy się radzić sobie z tym wewnętrznie. Jesteśmy w trakcie nieustających rozmów na ten temat. Zmartwieniem moim i nowego zarządu jest to, żeby to, co się stało, nie przeszkodziło nam w prowadzeniu działalności, z której jesteśmy dumni i którą chcemy kontynuować. Nieustannie chcemy nieść pomoc rodzinom, dzieciom, dorosłym, uzależnionym i współuzależnionym, ubogim i pogubionym w różnoraki sposób. Codziennie w dni robocze wydajemy żywność, opiekujemy się dziećmi, spotykamy się z potrzebującymi. Przygotowujemy nasze zwyczajowe akcje społeczne i kampanie. Przygotowujemy się do nowego roku budżetowego. Nie chcemy uronić niczego, co jest wartościowe w dorobku stowarzyszenia i chcemy o to dbać. I reagować na nowe potrzeby ludzi, którym chcemy pomagać w przyszłości. A przez całą tę sytuację musimy przejść, tak jak wszyscy, których to dotyka.

Badając sprawę ojca Konkola dotarłam do byłych pracowników stowarzyszenia. Wiedzieli o nadużyciach księdza. Jaką wiedzę mają obecni pracownicy? Czy byli świadkami niepokojących zachowań księdza? Niektórzy pracują w „Drodze” ponad 20 lat...
Zachęcam moich pracowników do podzielenia się tą wiedzą z tymi, którzy przeprowadzili w tej sprawie śledztwo. To jest właściwy adres. My takiego dochodzenia w stowarzyszeniu nie prowadzimy. Oczywiście rozmawiamy między sobą, żeby rozjaśnić wszelkie wątpliwości i wzajemnie siebie przekonać o tym, jakiego rodzaju zachowania naruszają nasze poczucie moralności i przyzwoitości, i czego na pewno robić nie chcemy czy też na co chcemy zwracać uwagę. Ta sytuacja jest dla nas wyzwaniem do przemyślenia swojego sposobu reagowania na każde zło, które się wokół nas pojawia. I jestem przekonany, że najlepszym dowodem na to, czy sobie z tym poradzimy, będzie praca, którą wykonujemy. Nie sformułuję teraz oceny, czy ktoś z pracowników postąpił źle, czy wiedział i nie zareagował. To jest rzecz, którą każdy z nas powinien sprawdzić w sobie. Prawo w takich sytuacjach jest jasne i od 2017 roku obowiązuje każdego. Mówię o obowiązku zgłaszania – do właściwych organów – zachowań, które są przestępstwem molestowania lub jakiejkolwiek krzywdy o podłożu seksualnym. I mogę jedynie podkreślić, że ja – pracując w stowarzyszeniu od 2016 roku – nie spotkałem się z sytuacją, na którą musiałbym zareagować w ten sposób.

Kim są ofiary nadużyć seksualnych i manipulacji, o które został posądzony ks. Edward Konkol?
Nie wiem. Nie domyślam się. Podkreślam jednak, że w takiej sytuacji nie wolno zapominać o tych, którzy są ofiarami. Należy się im zrozumienie, współczucie i wsparcie. Chcę takie wsparcie wyrazić. Współczuję Edwardowi Konkolowi, ale jeszcze bardziej współczuję ofiarom. Powiedziałem moim pracownikom, że ofiarami są nie tylko pokrzywdzeni, ale też ci, którzy byli obok, którzy nie dostrzegli, nie zauważyli, nie zareagowali. To też ich dotyka, zmienia i jest obciążeniem. Nie tak wielkim i nawet nieporównywalnym do cierpienia ofiar, ale z tym obciążeniem również my w stowarzyszeniu musimy sobie radzić. Jestem przekonany, że sobie poradzimy i wyjdziemy z tego silniejsi o to doświadczenie. Tego bym chciał.

Ofiary ojca Konkola mogły być związane ze Stowarzyszeniem „Droga”? Mogli być to podopieczni, wolontariusze?
Bardzo możliwe. Zapewne tak było.

Wspomniał pan, że werbiści nie przekazali panu treści zarzutów. Ale poznał je pan przez nieoficjalne źródło? Wie pan o co dokładnie posądzany jest ojciec Konkol?
Nie otrzymałem informacji, jakie są zarzuty co do ich dokładnej treści i brzmienia. Nie wiem do jakich dokładnie sytuacji się odnoszą. Nie mogę się odnieść do czegoś, co jest przedmiotem przekazu, a nie dokumentów. Dokumentów nie znam.

Ale zna pan przekaz i to, jakie są zarzuty?
Tak.

Do których zarzutów przyznał się Edward Konkol?
Nie wiem.

Po śledztwie przygotowawczym sprawa została skierowana do Watykanu. Czy na tym etapie wierzy pan w niewinność ojca Konkola?
Wiem, że śledztwo wstępne zostało przeprowadzone rzetelnie. Wierzę w to, że zgromadzono wiedzę na ten temat. Wiem, że ojciec Edward Konkol podpisał dokument, odnosząc się do tych zarzutów. I po tym skierowano sprawę do kurii watykańskiej. I to nie jest kwestia wiary, tylko wiedzy.

Zna pan od lat ojca Konkola. Czy pan wierzy, że mógł się dopuszczać takiego zła?
Wierzę, że ojciec Konkol wiedział co podpisuje, przyznając się do części zarzutów.

Ojciec Konkol o dekrecie werbistów poinformował na zgromadzeniu, gdy odchodził z „Drogi” i został wybrany nowy zarząd. Wytłumaczył to zebranym? Wytłumaczył przyczyny, powody?
Nie do końca. Najlepiej, żeby ojciec Konkol sam to wyjaśnił. My zostaliśmy wtedy z mnożącymi się z głowie pytaniami. Widzieliśmy, że ojciec Konkol był wtedy pod wpływem ogromnych emocji. Jego wystąpienie nie dało nam odpowiedzi na pytanie, jaka jest tak naprawdę decyzja zakonu werbistów, jakie są powody i przyczyny. Zostały wybrane nowe władze. Po zebraniu wszyscy się rozeszliśmy.

Co się stało później? Poprosiliście o wyjaśnienie werbistów?
Poprosiłem prowincjała, który odesłał mnie do rektora, żebym mógł poznać dokładną treść dekretu. I taką otrzymałem. To było już po tym, jak informacja została wysłana przez kurię do proboszczów. Nie mogłem zapoznać się z treścią dokumentów ze śledztwa kościelnego, w których znajdowały się zarzuty.

Ojciec Edward Konkol zapowiadał wcześniej, że w tym roku odda stery w stowarzyszeniu?
Od lat tak mówił. Zapowiadał wiele razy, że odejdzie, bo nie czuje się na siłach. To człowiek poważnie chory. Z problemami zdrowotnymi boryka się od 40 lat. I przyzwyczailiśmy się do tego, że kiedy czuje się gorzej, to mówi o odejściu. Nie była to nigdy skonsumowana decyzja, za którą by szły konkretne kroki. Nie spodziewaliśmy się, że w tym roku to faktycznie nastąpi.

W ostatnim roku ojciec Konkol angażował się w pracę stowarzyszenia? Czy w jego zachowaniu było coś innego, odsuwał się od „Drogi”?
Mimo problemów ze zdrowiem, starał się prowadzić swoją działalność duszpasterską. W działalność stowarzyszenia był mniej zaangażowany już od lat. Każdy ma swoją wydolność i nikogo z nas to nie dziwiło. Placówki sobie rodziły bez jego obecności. W jego zachowaniu nic się nie zmieniło. W marcu ojciec uległ wypadkowi i walczył z dodatkową przypadłością. Nie spodziewaliśmy się od niego aktywności.

Jakie są pana obawy związane z przyszłością Stowarzyszenia „Droga”? Co i kogo możecie stracić przez tę sytuację?
Moje największe obawy są takie, że te osoby, które nas wspierały drobnymi darami i swoją obecnością - odejdą. Z drugiej strony mam nadzieję, że byli z nami nie dlatego, że jesteśmy „tacy czy inni”, ale dlatego, że robimy ważne rzeczy. Mam nadzieję, że dawali swoje wsparcie po to, żebyśmy mogli pomagać innym. I że będą wierzyć w to, że my dalej będziemy pomagać.

Ojciec Konkol był ikoną. Porywał za sobą tłumy. Wiele osób wspierało stowarzyszenie „Droga”, bo on je stworzył. Dla niego ludzie potrafili poświęcić swój grosz. I to runęło. Nie obawia się pan, że to koniec „Drogi”?
Wierzę głęboko, że osoby które ufały, że dają pieniądze na właściwy cel, nadal będą nas wspierać i się nie zmienią. Nasze cele się nie zmieniają. Nadal w transparentny sposób chcemy pożytkować te środki na pomoc tym, którzy tego potrzebują. Czy ludzie dawali pieniądze z zauroczenia czy z potrzeby serca i przemyślanej decyzji? Wierzę, że to było przemyślane i z serca.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny