Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysio był dusza człowiek. Krzysztof Putra zrobił psikusa Edwardowi Gierkowi.

Aneta Boruch
W białostockich Uchwytach zaczynał jako robotnik. Był frezerem, ślusarzem, tokarzem, by na końcu zostać mistrzem na prestiżowym wydziale doświadczalnym.
W białostockich Uchwytach zaczynał jako robotnik. Był frezerem, ślusarzem, tokarzem, by na końcu zostać mistrzem na prestiżowym wydziale doświadczalnym. Fot. Wojciech Oksztol
Od robotnika doszedł do stanowiska wicemarszałka. Ale na pierwszym miejscu była zawsze żona i rodzina.

- Spawanie to jest łączenie - tak niedawno w rozmowie z "Porannym" mówił o swojej drodze zawodowej i życiowej dawny robotnik Uchwytów Krzysztof Putra. - Robiąc to nauczyłem się łączyć doświadczenia, łączyć ze sobą ludzi, żeby można było coś zrobić wspólnie.

Starał się łączyć, a nie dzielić i jątrzyć. Taki zapadł w pamięci. Spokojnym, wyważonym głosem rozmawiał nawet w najbardziej nerwowej sytuacji. Podobno ta cecha bardzo mu pomogła, gdy jego partia wyznaczała kandydata na fotel wicemarszałka Sejmu obecnej kadencji.

Miał zdecydowane, wyraziste poglądy. Jak sam mówił, trzymał twardy kurs wobec komunistów. To jednak nie przeszkadzało mu dogadywać się nawet z przeciwnikami politycznymi.

- W bardzo wielu momentach potrafił wznieść się ponad podziały polityczne, zobaczyć człowieka w drugim człowieku - wspomina Damian Raczkowski, poseł PO. - Jako przeciwnik polityczny nigdy nie widziałem w nim kogoś nieżyczliwego. Spieraliśmy się, ale zawsze były to dyskusje przyzwoite, na poziomie.

- Na pewno była to bardzo znacząca postać na regionalnej scenie politycznej i w samym PiS - uważa Zbigniew Nikitorowicz, szef miejskiego klubu PO. - Był to człowiek solidny, uczciwy, polski patriota. Marszałek na pewno zapisał się w naszej regionalnej historii, w tym 20-leciu demokratycznej Polski.

Lokalne środowisko PiS nie może otrząsnąć się po dotkliwej stracie doświadczonego, charyzmatycznego lidera.

- My często mieliśmy do szefa pretensje, żal o to, że bardzo wolno podejmuje decyzje - przyznaje Rafał Rudnicki, szef miejskiego klubu PiS. - Ale teraz, z perspektywy czasu, mamy świadomość, że w ten sposób dawał czas na to, żeby pewne spory wygasły, emocje opadły, żeby między ludźmi zapanowała zgoda w sprawach organizacji.

Każdy był dla niego ważny i każdy zasługiwał na szacunek. W 2005 roku kandydował do Senatu.

- I gdy rozdawał ulotki gdzieś w powiecie hajnowskim, podszedł do niego jeden z mieszkańców. Powiedział, że będzie głosował "na wójtu i na Putru" (tzn. na miejscowego wójta i Krzysztofa Putrę) - przypomina Rafał Rudnicki. - Szef był z tego bardzo dumny, bo szanował każdego człowieka.

- Zawsze była w nim pokora i gotowość do słuchania innych ludzi - potwierdza Bohdan Paszkowski, senator PiS.

Syn sołtysa z Józefowa

Etos patriotyczny Krzysztof Putra wyniósł z domu. Jego ojciec miał bardzo duże poważanie u innych - przez całe życie był sołtysem w Józefowie koło Raczek. A Krzysztof nie był jedynym parlamentarzystą z rodziny. Jeden z jego krewnych w II Rzeczypospolitej też był posłem do Sejmu. W Suwałkach jest nawet ulica Putry, krewnego marszałka.

Jego droga do polityki zaczęła się w sztandarowej niegdyś białostockiej fabryce Bison-Bial. Zaczynał jako zwykły robotnik. Był frezerem, ślusarzem, tokarzem, by na końcu zostać mistrzem na prestiżowym wydziale doświadczalnym. Tu kończył przyzakładowe technikum.

- Czuję się jakbym straciła jednego z synów - płacze Maria Klimaszewska, która uczyła przyszłego marszałka matematyki w Zespole Szkół Mechanicznych FPiU. - Przede wszystkim był to dobry uczeń. I odważny.

Kiedy we wszystkich szkołach wisiały już krzyże, w uchwytowskiej jeszcze nie.

Klimaszewska powiedziała wtedy do Putry: przecież to wy jesteście właścicielem szkoły, zróbcie coś z tym. Za dwa dni na szkolnym korytarzu krzyż już był. Zrobił go Krzysiek. Potem krzyże zawisły w innych klasach. Putra zamówił też mszę w kościele farnym, na którą poszła cała szkoła i zorganizował apel.

- A on wtedy miał się jeszcze czego bać, bo nasza szkoła była pod specjalnym partyjnym nadzorem - przypomina Maria Klimaszewska.

Druga sprawa, która szczególnie utkwiła jej w pamięci, dotyczyła podziału nagród dla nauczycieli. Przyznawała je rada pracownicza fabryki. Ale partyjny dyrektor podzielił pieniądze inaczej, według własnego widzimisię. Poszła więc z tym do Putry. Był zbulwersowany i sprawę odkręcił.

- To był młody człowiek, a jaki wielki - wzrusza się pani Maria. W tamtym czasie większość nauczycieli ukrywała swoje poglądy. Ona nie do końca dała radę je ukryć. A młodzi ludzie szybko poznają nauczyciela.

Gdy którejś niedzieli Maria Klimaszewska stała w kościele parafii Chrystusa Zbawiciela usłyszała zapowiedź, że będzie odprawiona msza za panią profesor. Bez podawania nazwiska. Pomyślała: no, tylu jest profesorów.

- Okazało się, że to msza o błogosławieństwo dla mnie. On wiedział, że mam kłopoty z racji swojego światopoglądu. Do dziś mam ten obrazek, który wręczył mi na pamiątkę tej mszy.

To właśnie jej młody Krzysztof Putra, jeszcze jako kawaler, zwierzył się, że poznał wspaniałą dziewczynę, przedszkolankę. I cieszył się, że oboje bardzo lubią dzieci.

W 1980 roku koledzy zaproponowali Putrze, żeby został szefem wydziałowej Solidarności. Reaktywowali w Uchwytach samorząd pracowniczy. NSZZ Solidarność w Uchwytach jako pierwsza w mieście złożyła wniosek o rejestrację. Białostocki.

Jak sam wspominał, przeszli w fabryce pod tym względem "ostry poligon".

Mój kumpel

- Był naprawdę fajnym kumplem, nie wynosił się z tym, że jest mistrzem, traktował wszystkich równo i z każdym był na ty - wspomina dawnego przełożonego Andrzej Kornaś, pracownik Bison-Bialu. - Normalny facet. Jeśli była robota do wykonania, to z niej rozliczał. Wymagał od siebie i od innych. Ale też jeśli człowiek potrzebował wcześniej wyjść czy wziąć urlop, to też nigdy nie robił problemów.

Leszek Gawałkiewicz, uchwytowiec już na emeryturze, też był blisko związany z Krzysztofem Putrą. Gawałkiewicz był pierwszym przewodniczącym zakładowej rady pracowniczej, Putra kolejnym.

- Płaczę teraz bez przerwy - nie kryje wzruszenia Leszek Gawałkiewicz. - Krzysio był dusza człowiek. Bardzo rodzinny, religijny facet, z którym można było na wszystkie tematy rozmawiać. Był fanatykiem sportu, w swoim czasie prezesem Włókniarza, a jego brat jest selekcjonerem reprezentacji Polski w rugby.
Gawałkiewicz pamięta też historię, gdy do fabryki wybrał się Edward Gierek. Putra z kolegami, działający w opozycji, zrobili mu wtedy psikusa.

- Na hali pomiędzy obrabiarkami zawsze stoją podesty, żeby pracownik miał wyżej lub niżej - wspomina Gawałkiewicz. - Gierek wszedł na halę i stanął na takim podeście. Już nie pamiętam, czy mu go odsunęli, czy się połamał niefortunnie.

Był posłem w Sejmie kontraktowym. Został wybrany z listy Obywatelskiego Komitetu Solidarność, zdobywając największą liczbę głosów w swoim okręgu wyborczym. Pomagał zakładać Porozumienie Obywatelskie Centrum, a potem Prawo i Sprawiedliwość. W 1991 roku został posłem I kadencji Sejmu z listy Porozumienia Obywatelskiego Centrum. Potem był radnym sejmiku województwa podlaskiego.

W 2005 roku został wybrany na senatora. W ostatnich wyborach do Sejmu w 2007 roku uzyskał najlepszy wynik w okręgu białostockim - ponad 53 tysięcy głosów.

Dwie córki i sześciu synów

Jednak nadrzędną wartością w jego życiu była rodzina. Bardzo liczna, bo Krzysztof Putra miał ośmioro dzieci: dwie córki i sześciu synów. Był z niej bardzo dumny. Mówił, że może wystawić własną szóstkę piłkarską.

- Najmłodszy jest rówieśnikiem mojej córki - mówi Bohdan Paszkowski. - Cieszył się zawsze, gdy mógł się pochwalić sukcesami swoich dzieci, że dostają się na studia, podejmują prace.

- W domu znajdował azyl od tej bieżącej działalności politycznej. W domu nie był prezesem czy marszałkiem, tylko mężem i ojcem - podkreśla Rafał Rudnicki. - Dlatego szef w pewnym momencie nie startował do Sejmu, bo obiecał żonie, że będzie pomagał jej tu na miejscu i zajmował się dziećmi.

Jego przyjaciele byli przyzwyczajeni, że np. zakupy w Białymstoku robił wieczorami, bo był skromny i nie chciał rzucać się w oczy. Wiedzieli też, że te wyprawy do sklepów trwały bardzo długo, bo ludzie się z nim witali, każdy chciał zamienić kilka zdań, więc sprawunki przeciągały się w nieskończoność.

Dlaczego zgolił wąsy

O tym, że rodzina jest najważniejsza świadczą nawet historie związane z największą chlubą i ozdobą oblicza marszałka, czyli sumiastymi wąsami. Gdy je zgolił wiele dziennikarek czy pracownic Sejmu twierdziło, że świetnie wygląda. Ale on ponownie je zapuszczał.

- Z wąsami najbardziej podobam się żonie i córkom, a ich głos jest dla mnie najważniejszy - tłumaczył.

Zresztą temat jego wąsów niejednokrotnie stawał się ogólnopolską wiadomością dnia. Po raz pierwszy rozstał się ze swoim sarmackim wąsem przez zakład. Było to w maju 2007 roku. Zapowiedział wtedy, że zgoli wąsy, jeśli jego partia wygra w wyborach do sejmiku województwa podlaskiego.

PiS wygrało, marszałek honorowo słowa dotrzymał.

W tym czasie wybrał się z kilkorgiem swoich dzieci do telewizyjnego studia Dzień Dobry TVN. Jego dzieci zrobiły wtedy na wizji niezapowiedziany żart - same przylepiły sobie sumiaste wąsy.

Każdy, kto z nim się zetknął, wiedział, że znajdował czas dla każdego i nie było dla niego spraw błahych. A jeśli coś komuś obiecał, to zawsze dotrzymywał słowa.

Maria Klimaszewska dobrze pamięta, że był czas, gdy trzeba było pomóc dwojgu ludziom, którzy stracili pracę za swoją działalność opozycyjną. Poszła z tym do Krzysztofa Putry i sprawa w ciągu tygodnia była załatwiona. Oboje pracują do dziś.

- Był to człowiek o bardzo dużej wrażliwości ludzkiej i moralnej. Zawsze można było na niego liczyć, również w sprawach osobistych - podkreśla Bohdan Paszkowski.

Osób, które mają Krzysztofowi Putrze coś do zawdzięczenia, jest wiele.

- Pan Krzysztof kiedyś mi pomógł, gdy prawie wszyscy się ode mnie odwrócili. Nigdy Mu tego nie zapomnę - napisał na forum "Porannego" internauta "ja123".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny