Karanie za nieklikanie legalne. Skarga pasażera oddalona

A ten obowiązek budzi w Białymstoku ogromne emocje. Pasażer musi przyłożyć swoją miejską kartę, na której ma zapisany wykupiony bilet okresowy, do czytnika zaraz po wejściu do autobusu. Jeśli tego nie zrobi i zostanie skontrolowany - grozi mu kara. I właśnie ta kara nie podoba się Piotrowi Tylewiczowi.

Zdaniem sędziego Jacka Pruszyńskiego wszystko jest legalne. W uzasadnieniu odwołał się do prawa przewozowego. Według niego ustawodawca dopuścił różne sposoby zawarcia umowy przewozu. A białostoccy radni we własnych przepisach zdefiniowali właśnie ten sposób. Czyli klikanie.

- Według tej regulacji potwierdzeniem zawarcie umowy przewozu jest ważny bilet zgodny z cennikiem i strefą taryfową podróży, zakupiony, skasowany i co trzeba podkreślić zarejestrowany przy wejściu do pojazdu - uzasadniał sędzia.

Podobnie jest w przypadku wysokości samej kary. Za niekliknięcie i jazdę na gapę jest taka sama. Czyli 200 złotych. To też zaskarżył białostocki pasażer. Jednak zdaniem WSA radni miejscy mieli prawo do ustalenia takiej wysokości opłat. Sąd wskazał, że jednak je zróżnicowali, bo kara może być obniżona do 10 złotych, gdy pasażer zapłaci ją w ciągu 7 dni od przyłapania na niekliknięciu.

Sąd nie zajął się zupełnie legalnością samego klikania. A to dlatego, że pasażer nie ujął tego w skardze. A klikanie i karanie są regulowane przez inne przepisy.

Mimo to dyrektor BKM Bogusław Prokop ma nadzieję, że we wtorek wyrok zakończy dyskusje nad legalnością klikania. - To dla mnie żenada - powiedział nam.

Wyrok jest nieprawomocny.