Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Józef Wyzner - specjalista od budowy kościołów

Marian Olechnowicz [email protected] tel. 085 715 45 45
Ksiądz Józef Wyzner składa podpis pod aktem konsekracyjnycm świątyni
Ksiądz Józef Wyzner składa podpis pod aktem konsekracyjnycm świątyni
Proboszcz parafii Świętego Krzyża, ksiądz Józef Wyzner już od 26 lat wypełnia swą duszpasterską posługę w Łapach.

Zaproszenie

Zaproszenie

Obchody jubileuszu jednak odbędą się. I to już 18 maja, czyli w najbliższą niedzielę. Rozpoczną się one o godzinie 17 mszą świętą.

Godzinę później rozpocznie się uroczysty koncert Łomżyńskiej Orkiestry Kameralnej.

Proboszcz nie przepada za jubileuszami. Szczególnie dotyczącymi jego osoby. Dlatego, chociaż gościnnie zaprasza na plebanię, to z trudem zgadza się na rozmowę.

- Zanim zostałem proboszczem - wspomina - Łapy już nieco znałem. Pierwszy raz byłem tutaj na początku lat siedemdziesiątych. Pamiętam, że nie było jeszcze wiaduktu, a cukrownię dopiero budowano. Ot, takie miasteczko fabryczne. I pamiętam długi mur ogrodzenia zakładów kolejowych. Dawne to już czasy. Moje łapskie budowanie trwało ponad dziesięć lat. Ta cała budowa, to nieważne, różne utrapienia też nieważne - wylicza jednym tchem. - Ważne, że w tej świątyni codziennie są wierni.

I nagle ożywia się bardziej, bo ani się obejrzał, a to łapskie proboszczowanie trwa już 26 lat. Ksiądz Wyzner zaczyna opowiadać, ale nie o sobie: - A co tam o sobie mówić - kwituje. - Lepiej o budowaniu i dobrych ludziach.

Z błota ku niebu

- Do Łap trafiłem z parafii w Kleczkowie - zaczyna opowieść proboszcz. - Po święceniach nieco zajmowałem się remontami kościołów. Może to człowiek ma w sobie, może trochę z tradycji rodzinnej. Ale w budowaniu najbardziej trzeba umieć wszystkiego dopilnować. W Łapach istniała tylko jedna parafia św. Piotra i Pawła. A wiernych przybywało. Biskup łomżyński Mikołaj Sasinowski postanowił, że granica parafii będzie szła po torach. Mianował mnie wikariuszem z prawem budowy przy księdzu Adolfie Romańczuku. Obiecał osobistą pomoc - śmieje się proboszcz. - A zaraz we wrześniu biskup zmarł. I tyle z tej jego pomocy miałem. Tymczasem parafię trzeba było pilnie tworzyć, kościół budować. Bo w starym mogła naraz pomieścić się zaledwie jedna dwudziesta łapskich wiernych. Zaraz po przybyciu do Łap ksiądz Wyzner wyszukał ludzi do pomocy. Miał widocznie dobre wyczucie i niezłe rozeznanie.

- Już w czasie wakacji zebrałem materiał na budowę kaplicy - kontynuuje ksiądz Wyzner. - Deski na obicie ścian dała wspólnota Binduga. Materiał na wewnętrze ściany dowiozły Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego. To był 1982 rok, stan wojenny, a dyrektor Karwatowicz nie bał się i materiały dał. Sześć lat nam kaplica drewniana służyła. Potem została wywieziona do Łomży i służyła wiernym kolejne 10 lat. A biskup umyślił, że murowana świątynia ma być duża, dwupoziomowa - zamyśla się ksiądz Wyzner. - Takie były czasy i nie wiedzieliśmy, kiedy władza zezwoli na kolejny kościół. Z trzech projektów wybraliśmy więc najprzestronniejszy. Majstrzy byli miejscowi. Codziennie dochodził na budowę inż. Edmund Suchodolski. A ludzie? - prawie wzrusza się proboszcz. - Urlopy poświęcali, rana przybiegali, by potem zdążyć do pracy.

Dobrą robotę wykonał ówczesny naczelnik miasta inż. Tadeusz Zdrodowski i architekt Józef Daniłowicz. Bez ich pomocy, robota nie ruszyłaby z miejsca. A kiedy powstał wykop pod fundamenty, wyglądał jak duże jezioro. Słupy wbijaliśmy w wodę. Szybko rosły z tego bagna ku niebu.

Zapracowany proboszcz

- Z papierkami to była cała udręka - kontynuuje opowieść proboszcz. - Kilka razy w tygodniu wypady samochodem do Białegostoku, gdzie znajdował się Urząd do spraw Wyznań. A w dodatku wyjazdy do kurii. Swoją ładę prawie dobiłem. Ale to był dobry samochód. Budowa była najważniejsza. i trzeba było szybko skończyć. Bo nie było wiadomo na jak długo władza pozwoli. Dwanaście godzin dziennie na nogach, przy budowie. Jak to człowiek wytrzymywał? Rano msza, telefony, majstrzy, potem biegiem na lekcje do ogólniaka. Obiad w trzy minuty. A tu drzewo z lasu przywieźli i trzeba rozładować. Ludzi do pomocy szukać - wylicza jednym tchem ksiądz. - Na wieczór wagonami przywieźli 60 tysięcy cegieł. Na szczęście kolejarze wpisywali, że wagony podstawione zostały po godzinie 21 i i można było nie płacić za przetrzymanie do rana. Za to, do rana należało pędem znaleźć furmanki, traktory i ludzi do rozładunku. Istne wariactwo - śmieje się duchowny.

Pod wezwaniem Świętego Krzyża

Drewniana kaplica w Łapach była pod wezwaniem Świętej Rodziny. Nowa świątynia pięła się w górę z Krzyżem w nazwie. Tak jak i parafia.

- Powierzchnia kościoła wynosi około tysiąca metrów kwadratowych - podaje proboszcz Wyzner. - Pierwszego sierpnia 1983 roku zezwolono nam rozpocząć budowę. Normalnie wylewanie fundamentów powinno trwać ze trzy miesiące. Ale wykopy zrobiliśmy jeszcze przed otrzymaniem zezwolenia. Cegłę pustaki i cement dała nam zachodnia Polska. Tu u nas urzędnicy byli niechętni. Może za blisko granicy z Rosją - żartuje.

Wielkie zasługi ma pani Maria z białostockiej hurtowani metalowej, która wypisywała nam zezwolenia na zakup stali zbrojeniowej i rur. Warto by tej pani Marii, póki może żyje, za jej ofiarną pomoc z serca podziękować.

- Miło było patrzeć, jak zaczął tętnić religijnym życiem dolny kościół. Jeszcze milej, kiedy tłum wiernych wypełnił górną świątynię. Zrobiłem wszystko - wspomina ksiądz Józef. - Aby wnętrze świątyni było skromne. I tylko dlatego, aby wiernych nic nie rozpraszało. Wtedy dopiero można skupić się na ołtarzu i liturgii. A z wieżą była cała historia. Na jej szczycie są trzy krzyże. Takie jak solidarnościowe w Gdańsku. Bo to były czasy stanu wojennego. I miały symbolizować także Wiarę, Nadzieję i Miłość.

- Na szczęście wieżę-dzwonnicę budowaliśmy na końcu. Gdybyśmy to robili wcześniej, komuniści za nic w świecie na te trzy krzyże by nie pozwolili - dodaje ksiądz proboszcz. - Byłby może tylko jeden. A konsekracja kościoła miała miejsce 19 września 1999 roku. Ile tych dziewiątek w dacie - dziwi się.

- Teraz mamy od niedawna dobre organy. Przy kościele ładnie zazieleniło się. Najważniejsze jednak, że świątynia jest zawsze pełna wiernych. Ludzie w Łapach są szczerzy, dobrzy. I wdzięczny im jestem, że owoc naszej pracy nie idzie na marne. Czasem martwi mnie, że w którejś rodzinie coś pęka i psuje się. Naprawdę martwi. I to jest ważniejsze od jakiś jubileuszy - podkreśla ksiądz proboszcz Wyzner.

Pierwszy chrzest i ślub
Pierwszym parafianinem ochrzczonym w parafii św. Krzyża jest Sławomir Górski. To historyczne wydarzenie miało miejsce 1 stycznia 1983 roku: - Ciekaw jestem co porabia mój pierwszy parafianin od urodzenia? - zastanawia się ksiądz. - A pierwszą parą, która stanęła na ślubnym kobiercu byli Hanna Kruszewska z ulicy Żytniej i Sławomir Zubiński aż z Gdyni. No tak, minęło trochę lat - zamyśla się ksiądz Józef i szybko dodaje. - Lepiej pisać o ludziach. Bez nich nic nie da się zrobić. A ja? Ot ksiądz, jak ksiądz...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny