Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeden aparat do zawału

Anna ŁUBIAN
- Na tym aparacie tylko w tym roku planujemy wykonać około trzy tysiące badań i zabiegów. Niestety, ma on już siedem lat i w każdej chwili może się popsuć - mówi Sławomir Dobrzycki, szef kliniki Kardiologii Inwazyjnej w białostockim Publicznym Szpitalu Klinicznym (na zdjęciu)
- Na tym aparacie tylko w tym roku planujemy wykonać około trzy tysiące badań i zabiegów. Niestety, ma on już siedem lat i w każdej chwili może się popsuć - mówi Sławomir Dobrzycki, szef kliniki Kardiologii Inwazyjnej w białostockim Publicznym Szpitalu Klinicznym (na zdjęciu) Fot. Marcin Onyfryjuk
Sprzęt, który ratuje życie zawałowcom z Podlasia ma siedem lat. W każdej chwili może się zepsuć. Wówczas stanie białostocka kardiochirurgia i kardiologia inwazyjna. Zawałowców nie będzie można skutecznie leczyć. Nowy aparat - wart ponad cztery miliony złotych - trafi do Białegostoku jeszcze w tym roku. Pieniądze ma wyłożyć Ministerstwo Zdrowia. Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie jeszcze tym miesiącu.

Ratuje życie

Kardioangiograf - bo właśnie o nim mowa - tylko w tym roku uratował życie ponad trzystu zawałowcom. Pacjenci z całego województwa trafiają tu przywożeni erkami lub helikopterem medycznym.
- Nie ma dnia, żeby nie trafił do nas chociaż jeden pacjent z zawałem. Najpierw wykonujemy mu koronarografię. To badanie, dzięki któremu widzimy, gdzie pacjent ma zwężone naczynia. Następnie je udrożniamy. Pacjenta nie trzeba usypiać. Wystarczy miejscowe znieczulenie - mówi Sławomir Dobrzycki, kierownik Zakładu Kardiologii Inwazyjnej w białostockim Publicznym Szpitalu Klinicznym. Dodaje, że to najskuteczniejsza metoda walki z zawałem.
- Białystok jest drugim ośrodkiem po Zabrzu, który rozpoczął wykonywanie tych zabiegów na szeroką skalę. Dzięki współpracy z systemem ratownictwa medycznego każdy mieszkaniec Podlasia, który dostanie zawału, ma równy dostęp do specjalistycznej pomocy - dodaje profesor Andrzej Dąbrowski, prorektor ds. klinicznych Akademii Medycznej w Białymstoku.

Ratuje serce

Ale osoby z zawałem to tylko połowa pacjentów, którzy trafiają na badania koronarograficzne. Takie badanie trzeba wykonać prawie wszystkim osobom, które czekają na operację serca. Przechodzą je także wszyscy pacjenci z chorobami kardiologicznymi, których życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Niestety, w takim przypadku na badanie trzeba czekać nawet rok. Według Sławomira Dobrzyckiego dzięki nowemu aparatowi kolejki zmniejszą się maksymalnie do trzech miesięcy.
- Wówczas i nasza klinika, i kardiochirurgia będzie mogła wykonywać więcej zabiegów. A to oznacza przede wszystkim, że więcej pacjentów trafi na specjalistyczne leczenie, ale także, że szpital dostanie więcej pieniędzy - przewiduje Sławomir Dobrzycki.

Skąd pieniądze?

Aparat do badań serca kosztuje ponad cztery miliony złotych.
- Akademii nie stać na taką inwestycję. Ledwo wiążemy koniec z końcem - mówi profesor Dąbrowski. Dodaje, że starania o nowy aparat trwały od kilku lat.
- Niedawno w te starania zaangażowali się politycy i samorządowcy. Każdy pukał do innych drzwi w Warszawie i w końcu się udało - wyjaśnia prorektor. Kto pomógł? - Zwłaszcza Mirosław Hanusz z Unii Pracy i Krzysztof Bil Jaruzelski z SLD. To właśnie im zawdzięczamy najwięcej - podkreśla Sławomir Dobrzycki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny