I choć w historii kinematografii taki schemat był już - delikatnie mówiąc - kilka razy wykorzystywany,"Iluzję" ogląda się z prawdziwym zaciekawieniem.
Poszczególne elementy układanki nabierają sensu powoli. Liczy się każdy szczegół, więc widz musi być uważny. Ciekawie budowane jest też napięcie. Przez większą część filmu, bohaterowie powtarzają, że czeka nas wielki finał. Kiedy ten następuje, mamy niedosyt - jakby z dużej chmury spadł mały deszcz. Dopiero potem okazuje się, że prawdziwy finał ma jeszcze nastąpić.
Największym atutem tego filmu jest fabuła. Już sam pomysł na opowiedzenie historii grupy iluzjonistów, która w czasie swoich przedstawień okrada banki, jest godny podziwu. Mamy tu też motyw z Robin Hooda - pieniądze trafiają na konta widowni. I żeby nie zdradzać fabuły, warto dodać, że misternie prowadzona gra pozorów jest adekwatna do naszych czasów - na bezinteresowność nie ma co raczej liczyć.
Kolejnym atutem "Iluzji" jest niezła gra aktorska. Najlepiej wypadł chyba Morgan Freeman, w roli Thaddeusa Bradley'a - niestrudzonego demaskatora iluzjonistów. To chyba zresztą najciekawsza postać w filmie. Człowiek, który odmawia zarobienia 3 milionów dolarów, bo ważniejsze jest jego ego musi inspirować.
Bradley pełni też w filmie rolę Sherlocka Holmesa, który odkrywa przed nami tajniki iluzji. Bo jak mówi: Patrzcie z bliska. Bo im bliżej jesteście, tym mniej zobaczycie. I to motto przejdzie chyba do kanonu cytatów X Muzy.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?