Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Halfway Festival 2018. Projekt Seasonal to taki azyl. Maciej Sochoń nie chciałby go stracić

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Maciej Sochoń, czyli Seasonal, jest mistrzem home recordingu. Swoją muzykę w całości nagrywa w warunkach domowych.
Maciej Sochoń, czyli Seasonal, jest mistrzem home recordingu. Swoją muzykę w całości nagrywa w warunkach domowych. Archiwum prywatne
Seasonal, czyli Maciej Sochoń, w zaciszu domowym tworzy muzykę. Pełną melancholii, ale nie nudną. Ma własny pomysł na układanie kolejności akordów i prowadzenie linii melodycznych. Aż dziwne, że tak rzadko ktoś zwraca na niego uwagę.

Skąd się wzięło tworzenie muzyki?

Maciech Sochoń, Seasonal: Muzyka jest w moim życiu odkąd pamiętam za sprawą mojego taty, który jest wielkim entuzjastą „staroszkolnego” rocka. W domu zawsze było słychać Pink Floyd - moja pierwsza kaseta w życiu to było Wish You Were Here, którą nagrałem sobie z płyty. Bardzo wcześnie zacząłem pracować - mając 19 lat, czyli ponad dziesięć lat temu, pracowałem na pełny etat. Życie pogoniło mnie w świat, wyjechałem do Irlandii, miałem tam sporo czasu oraz inne możliwości finansowe. Pewnego dnia postanowiłem kupić sobie takie chytre urządzonko do nagrywania w domu. Nie sięgając po samouczki czy inne internetowe porady zacząłem po prostu nagrywać. Jakość była jaka była, ale satysfakcja jaką mi to dało była nie do podrobienia. Po zrealizowaniu pierwszego nagrania wiedziałem, że jest to „moje” i powinienem to robić. Mowa tu o utworze „Hold it” z Noises & Clicks. Cała Noises & Clicks jest zbiórką tego, co udało mi się nagrać na przestrzeni paru lat. Nazwa albumu podpowiada, że są to prace amatorskie. Zresztą tak swoją twórczość traktuję do dziś. Nie posiadam profesjonalnej wiedzy, nie czytam branżowej prasy, nie udzielam się na forach, nie kłócę się z nikim o impedancję czy jakość mikrofonu danej marki.

To najlepszy sposób na wyrażenie swoich emocji?

Dla mnie tak, należę raczej do grona ludzi na co dzień „uśmiechniętych”. Tworzenie muzyki w takiej barwie pozwala mi na uporanie się z emocjami. Mam rozbudowany zmysł obserwacji, dużo widzę. Staram się to wszystko upchnąć w projekt. Oczyszczam się w ten sposób. Poza tym niektóre rzeczy wolę powiedzieć w piosenkach niż opowiadać o nich najbliższym.

I wszystko samodzielnie?

Nigdy nie byłem w profesjonalnym studio. Kiedyś chciałem, dziś już mnie to nie rusza. Bardzo lubię szukać w życiu swojej ścieżki, wolę się sam pomylić i się nauczyć niż dostać wszystko na tacy i kopiować. Uważam, że tylko taka droga może sprawić, że będziesz brzmiał jak ty, nie jak setki innych.

Niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak ważną rolę może odegrać producent nagrania - ktoś kto ma wizję, a nie tylko umie zmiksować poszczególne instrumenty. Sam sobie jesteś producentem?
Nie zdarzyło mi się być w takim układzie. Na chwilę obecną coś mi mówi, że nie byłbym łatwym kooperantem. Za dużo pracowałem sam, przez co wydaje mi się, że jakby ktoś zaczął mi mieszać w moim garnku to mógłbym się krzywić. Nie wiem, mimo wszystko staram się mieć otwarty umysł na wszelkie propozycje, które nie stają w kontrze z moją muzyczną moralnością.

To nie jest czasem duże obciążenie psychiczne?

To jest odciążenie psychiczne. Robisz coś co kochasz, ludzie to odbierają i piszą, że muzyka pomogła im przejść przez trudny okres w życiu. To jest bardzo budujące. Podejrzewam, że gdybym mierzył, żeby z muzyki żyć pojawiłaby się presja. Tu chodzi o to, żeby nagrywać bez spiny, nigdy nie myśląc o odbiorcy czy o bliskich.

Takie nagrywanie daje wolność?

Tak. Wiem, że wszystko od A do Z jest zależne ode mnie. Sam piszę teksty i sam potem do nich dorabiam przestrzeń muzyczną. Nie gonią mnie terminy, nikt nie mówi - zagraj tak jak wtedy. Mój projekt to taki azyl, nie chciałbym tego stracić.

Wolność od czego?

Nie mam skłonności anarchistycznych. W ogóle uważam, że wolność jest pojęciem bardzo względnym. W naszych czasach, jak i każdych innych, to pojęcie ma inny sens. Obecnie ludzie zniewalają się najszybciej i z wielką skutecznością, a na dodatek robią to dobrowolnie. Osobiście uważam, że dopóki są inni ludzie na tej planecie, nigdy nie będzie się wolnym, bo tak naprawdę jesteśmy od siebie uzależnieni i żyjemy dla siebie.

Czy podstawą do układania nowych piosenek jest gitara?

Na początku zawsze szukałem melodii na gitarze, potem przesiadłem się na pianino. Obecnie podstawą jest tekst i od niego zaczynam.

Słuchając na przykład „Lifeweight” od razu wydaje się, że jest pewien pomysł na całość produkcji.

Ten kawałek to był docelowo tytuł albumu Heartvoid. Tak więc trafiłeś. Lubię stworzyć muzykę, która w pigule zamyka mój styl. Wydaje mi się, że Lifeweight taki jest.

Wolisz, żeby głos nie był na pierwszym planie?

Traktuję wokal jako kolejny instrument, stawiam partie śpiewane na równi z instrumentami. Tak w życiu, jak i w muzyce staram się utrzymywać balans. Z drugiej strony mam świadomość, że nie jestem najlepszym wokalistą - trzeba sobie jakość radzić.

Do wydobywania dźwięków z gitary chętnie używasz elektronicznego smyczka…

Celnie. E-bow to bardzo specyficzna zabawka, sporo czasu zajęło mi opanowanie tego cudeńka - jeszcze sporo mi brakuje, ale co potrzebuję - już potrafię. Jak ktoś lubi eksperymentować z brzmieniem gitary, to nie ma lepszego wynalazku.

A perkusja? To dźwięki z komputera, czy masz gdzieś w garażu nieduży zestaw?

Perkusja zawsze była moim najsłabszym punktem. Obecnie kupiłem pakiet wtyczek z instrumentami perkusyjnymi. Bardzo wygodna sprawa, efekt jest zadowalający. Na perkusji grać nie umiem i już się nie nauczę, bo mam tylko jedno życie.

Jak w takim razie przekazać tę muzykę na żywo?

Pracuję nad tym, przerabiam kawałki na wersje „ogniskowe” czyli gitara akustyczna i śpiew. Mam problem z graniem z innymi ludźmi, bo żeby z kimś grać muszę kogoś najpierw lubić. Nie zależy mi na współpracy z „wymiataczami”, tylko z ludźmi czującymi taką muzykę. Na chwilę obecną mam jednego pomagiera i tak szykuję materiał.

Często koncertujesz?

W życiu dałem tylko jeden koncert, fajnie było.

Ludzie muszą Cię znaleźć w sieci, żeby zaproponować granie?

Nie ogłaszam się w sieci, bo nie szukam nikogo do grania. Po prostu pozostaję otwarty na dobre pomysły.

To od początku był pomysł ponadnarodowy? Śpiewasz po angielsku…

Słucham muzyki z całego świata, wszyscy, których szanuję, nadają po angielsku. Angielski jest bardzo melodyjny, to bardzo „plastyczny” język. Nie wiem czemu, ale pisząc i śpiewając w tym języku, czuję się po prostu naturalnie. Może to zabrzmi głupio, ale zawsze chciałem robić muzykę na poziomie światowym, a angielski to język świata.

A dlaczego Seasonal?

Najpierw było Seasonal Affective Disorder - czyli wahania nastrojów spowodowane porą roku i aurą, w skrócie SAD, moja muzyka jest trochę sad (smutna - ang.). Po paru latach zostawiłem sobie samo Seasonal, dobrze brzmi i jest takie jakieś, nie wiem, pojedyncze?

Jak to przetłumaczyć najlepiej na polski?

Sezonowy. Tylko że to bez sensu. Czy wszystko trzeba tłumaczyć?

Nawet profil na Bandcampie jest w całości po angielsku. Jak wiele osób decyduje się na zapłacenie za muzykę w sieci?

Jakiś czas temu założyłem profil na Bandcamp i wszystkie swoje prace umieściłem w systemie „name your price”. Pewnego dnia ktoś zapłacił za wszystko kilka euro. Był to dla mnie szok. Żyłem w przeświadczeniu, że to tylko forma zabawy i nikt przy zdrowych zmysłach nie zapłaci za taką muzykę. Dało mi to kopa, niedługo potem powstał „Loneliness Manual” i ku mojemu zaskoczeniu znalazł wydawcę.

Mam wrażenie, że niewielu białostoczan spoza ścisłej branży muzycznej w ogóle wie, że ktoś taki tu mieszka, nagrywa płyty, ma własny styl.

Nie ciągam nikogo za rękaw mówiąc: patrz, co ja tu zrobiłem. Wiem, że to naiwne, ale wolę, żeby moja muzyka sama się broniła. Wolę po prostu robić dalej i mimo że należę do ludzi niskiej wiary ufam, że pewnego dnia to do mnie wróci.

Czy koncert otwierający Halfway Festival jest szansą, by miasto zauważyło Macieja Sochonia - muzyka?

Dla mnie to duże wyróżnienie. Standardowo - na nic nie liczę poza fajną atmosferą i dobrą muzyką. Zamykając się w mojej niszy muzycznej mam pełną świadomość, że przejdzie ona łukiem. Jest też pytanie czy Maciej Sochoń chce zostać zauważony.

Czy pojawi się dużo piosenek z „Silent Sacrifice”?

Cały album został nagrany w taki sposób, że zdecydowana większość jest do odtworzenia w minimalistycznych środkach. Tak więc, sporo przygotowywanych utworów pochodzi z tego właśnie albumu. Pojawi się też coś starszego oraz coś czego nikt nie mógł jeszcze usłyszeć.

Wiele osób twierdzi, że w muzyce - jak w życiu - cisza, milczenie są cenniejsze niż natłok dźwięków - a Ty?

Długo uczyłem się grania ciszą i do dziś jeszcze nie umiem. Dla mnie liczy się szczerość, muzyka musi być „naładowana” czymś autentycznym. Dopiero wtedy jest szansa, że poruszy drugiego człowieka w taki sposób, jak powinna. U mnie muzyka powoduje gęsią skórkę, parę osób powiedziało, że to co robię powoduje to samo zjawisko u nich. Jest to dla mnie osobisty sukces.

Jak powstawały te piosenki?

Dosyć szybko i dosyć sprawnie. Tekst -> muzyka -> mix i master.

Cały czas mam wrażenie, że to jest dialog z… kobietą

Czy ja wiem? Chyba raczej o zmaganiach, o każdym z nas. Ot, przyziemna tematyka, świata zbawić nie próbuję.

Wydaje się, że wysyłasz sygnały, delikatnie starasz się coś powiedzieć…

Ja mam długi język i nie raz za to zapłaciłem. Mówienie prawdy to ciężkie brzemię. Nie będę mówił o tym, co chcę powiedzieć, bo to kwestia interpretacji, a nie chciałbym jej nikomu narzucić. Na pewno nie chcę mówić o niczym, wolę poruszać trudniejsze kwestie.

Tworzenie często połączone jest ze zwątpieniem?

Czasami jest moment, że nie wiesz, jak pójść dalej. Nauczyłem się, że jest to przejściowe. Jak czuję, że nic nie zrobię, nie robię. Czekam na coś, co da mi bodziec do działania. Mając za sobą ponad osiem godzin wydanej muzyki i drugie tyle w szufladzie trzeba uważać, żeby nie zjadać własnego ogona, trzeba też uważać, żeby nie być na siłę „innym”. Chyba wolę być odtwórczy niż zrobić coś niezrozumiałego i obrazić się na świat, że nikomu się nie podoba.

Rzeczywiście, kiedy dzielisz się sobą, czyli w sumie i swoją muzyką, jakaś część Ciebie odchodzi?

Muzyka jest matematyczna i posiada swój koniec. Każdy nowy utwór zawęża to koło wiodąc do miejsca, gdzie wykorzystasz wszystkie możliwe środki oraz dźwięki. Bazując na moim doświadczeniu, dojście do tego miejsca zajmie mi około siedmiuset lat, tak więc raczej jeszcze jest sporo części „mnie” do oddania.

Momentami można myśleć, że „Silent Sacrifice” to opis człowieka na zakręcie…

„Silent Sacrifce”, jak sama nazwa wskazuje, jest o cichym poświęceniu, w tym przypadku czemuś lub komuś. Robisz coś nie oczekując nic w zamian. Tak traktuję swój projekt, robię to, bo mogę, potrafię i lubię. Nagroda przychodzi w formie niepoliczalnej - w satysfakcji.

Te piosenki od kilku miesięcy są dostępne w sieci - a jaki jest odbiór słuchaczy, internautów?

Jeżeli widzę, że ktoś wstawia fragmenty tekstu mojej piosenki na swoim profilu na znanym portalu społecznościowym, to jest to dla mnie więcej niż przychylna recenzja. Odbiór jest bardzo dobry, ludzie piszą do mnie wiele ciepłych słów, zawsze staram się odpisywać na czas, nie strugając z siebie zarobionej gwiazdeczki. Trochę szkoda, że głównie feedback płynie zza granic naszego kraju, ale chyba tak to już musi być. Największą słuchalność osiągam w Stanach Zjednoczonych, Polska jest na czwartym miejscu.

A co po Halfway? Nowe teksty, nowe dźwięki?

Po Halfway nowe teksty i nowe dźwięki - nie ma dla mnie innej drogi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny