Przyznaję, że właściwe było wtedy wysłanie pisma do aresztu z informacją, że Andrzej Ł. pisał w listach o samobójstwie - powiedział w piątek przed sądem Paweł K., białostocki prokurator.
Zeznawał w procesie strażnika więziennego, który odpowiada m.in. za nieumyślne spowodowanie śmierci Andrzeja Ł., ps. Gruby. Złodziej luksusowych aut, a jednocześnie świadek koronny, pod koniec kwietnia 2008 roku powiesił się w celi białostockiego aresztu śledczego. Akurat tej nocy służbę pełnił Dariusz B.
- Prokuratura zrobiła ze mnie kozła ofiarnego. Chce w ten sposób zatuszować winę osób naprawdę odpowiedzialnych za tę śmierć - uważa oskarżony strażnik.
Dopiero w śledztwie wyszło na jaw, że już wcześniej Gruby miał myśli samobójcze. Pisał o tym w listach do rodziny.
Korespondencja trafiała do Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe. Tam miał ją cenzurować prokurator, który prowadził śledztwo przeciwko Andrzejowi Ł. Ale wtedy, gdy Gruby pisał o śmierci, ten śledczy był akurat na urlopie. Zastępował go inny prokurator. Do jego obowiązków należała również cenzura listów.
- W jednym z nich Ł. pisał chyba, że chce z tym skończyć. Być może można to było odczytać jako chęć targnięcia się na swoje życie. Ocenę treści tych listów pozostawiłem gospodarzowi tego śledztwa - powiedział w sądzie prokurator Paweł K.
I dlatego w kwietniu 2008 roku pozostawił na listach kartki ze swoimi adnotacjami. Dał korespondencję sekretarce, by przekazała ją szefowi po powrocie z urlopu. I tak się stało. Jednak, gdy prowadzący śledztwo wrócił do pracy, Andrzej Ł. już nie żył. W nocy z 20 na 21 kwietnia powiesił się na pasku w kąciku sanitarnym.
- Niestosownym było, że od razu nie wysłano do aresztu faksu z taką informacją. Nie wiem, dlaczego mój zastępca tak postąpił. Nigdy nie spotkałem się z takim cenzurowaniem listów - ocenił w sądzie prokurator Przemysław G.
Po śmierci Grubego białostocka prokuratura okręgowa przeprowadziła postępowanie wyjaśniające. Uznała, że nie było podstaw do przedstawienia prokuratorowi zarzutów w postępowaniu służbowym. Dostał tylko upomnienie.
Także w areszcie przeprowadzono podobne postępowanie. Wykazało, że Dariusz B. nie popełnił żadnego błędu. Ale to nie przekonało śledczych z Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku. Oskarżyli tylko strażnika. Grozi mu pięć lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?