Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gruby pisał w listach z celi o samobójstwie, prokurator nie reagował. Doszło do tragedii.

Magdalena Kuźmiuk
W piątek sąd rejonowy przesłuchał prokuratora, który cenzurował listy Andrzeja Ł.
W piątek sąd rejonowy przesłuchał prokuratora, który cenzurował listy Andrzeja Ł. Fot. Archiwum
Sąd rejonowy przesłuchał prokuratora, który cenzurował listy Andrzeja Ł. O myślach samobójczych śledczy nie powiadomił szefów aresztu. A za śmierć świadka koronnego przed sądem odpowiada tylko strażnik więzienny.

Przyznaję, że właściwe było wtedy wysłanie pisma do aresztu z informacją, że Andrzej Ł. pisał w listach o samobójstwie - powiedział w piątek przed sądem Paweł K., białostocki prokurator.

Zeznawał w procesie strażnika więziennego, który odpowiada m.in. za nieumyślne spowodowanie śmierci Andrzeja Ł., ps. Gruby. Złodziej luksusowych aut, a jednocześnie świadek koronny, pod koniec kwietnia 2008 roku powiesił się w celi białostockiego aresztu śledczego. Akurat tej nocy służbę pełnił Dariusz B.

- Prokuratura zrobiła ze mnie kozła ofiarnego. Chce w ten sposób zatuszować winę osób naprawdę odpowiedzialnych za tę śmierć - uważa oskarżony strażnik.

Dopiero w śledztwie wyszło na jaw, że już wcześniej Gruby miał myśli samobójcze. Pisał o tym w listach do rodziny.

Korespondencja trafiała do Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe. Tam miał ją cenzurować prokurator, który prowadził śledztwo przeciwko Andrzejowi Ł. Ale wtedy, gdy Gruby pisał o śmierci, ten śledczy był akurat na urlopie. Zastępował go inny prokurator. Do jego obowiązków należała również cenzura listów.

- W jednym z nich Ł. pisał chyba, że chce z tym skończyć. Być może można to było odczytać jako chęć targnięcia się na swoje życie. Ocenę treści tych listów pozostawiłem gospodarzowi tego śledztwa - powiedział w sądzie prokurator Paweł K.

I dlatego w kwietniu 2008 roku pozostawił na listach kartki ze swoimi adnotacjami. Dał korespondencję sekretarce, by przekazała ją szefowi po powrocie z urlopu. I tak się stało. Jednak, gdy prowadzący śledztwo wrócił do pracy, Andrzej Ł. już nie żył. W nocy z 20 na 21 kwietnia powiesił się na pasku w kąciku sanitarnym.

- Niestosownym było, że od razu nie wysłano do aresztu faksu z taką informacją. Nie wiem, dlaczego mój zastępca tak postąpił. Nigdy nie spotkałem się z takim cenzurowaniem listów - ocenił w sądzie prokurator Przemysław G.

Po śmierci Grubego białostocka prokuratura okręgowa przeprowadziła postępowanie wyjaśniające. Uznała, że nie było podstaw do przedstawienia prokuratorowi zarzutów w postępowaniu służbowym. Dostał tylko upomnienie.
Także w areszcie przeprowadzono podobne postępowanie. Wykazało, że Dariusz B. nie popełnił żadnego błędu. Ale to nie przekonało śledczych z Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku. Oskarżyli tylko strażnika. Grozi mu pięć lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny