[galeria_glowna]
Leon Hendrix to najmłodszy brat JImi Hendrixa. Sam przyznaje, że na gitarze zaczął grać mając 50 kat, bo żona, dzieci i praca w fabryce Boeinga była nudna. Widać uznał, że propagując muzykę Jimiego jest w stanie zarobić więcej.
W Grajewie przywitała go niemal pusta sala, choć bilety na "nazwisko" skalkulowane zostały dość przyzwoicie, gdyby nie konieczność pokonania 160 kilometrów. Ale - czego się nie robi dla muzyki Hendrixa,
I rzeczywiście - zespół zagrał i "Purple Haze" i "Little Wing" i "Hey Joe", Podczas "Voodoo Chile" Leon Hendrix rzucał nawet gitarą o ziemie i trącał struny butem. Efekt nie różnił się wiele od chwil, kiedy na gitarze grał. A ośmielony sympatycznym przyjęciem pod koniec zagrał nawet kilka solówek.
Nie ma też on głębi głosu i chyba nie umie tak odlotowo frazować jak czynił to sławny brat. Zabrakło trochę opowieści o samym Jimim, na które tak naprawdę liczyłem. Wspomniał, że "Little Wing" Jimi zadedykował zmarłej mamie, a przy "Johnny B. Goode" wytłumaczył dlaczego James Marshall zamienił się w Jimiego. Poczucie niedosytu pozostało.
Na szczęście i nieszczęście - wielka sala dysponowała bardzo dobrym nagłośnieniem. Sekcja Dominik - Gorczyca brzmiała jak machina przy wygłupiającym się de Paolo i będącym na scenie Hendrixie. Tak czy inaczej - można było otrzeć się o legendę.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?