Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gładki polityk to przegrany polityk

Marta Gawina
Prof. Bogusław Nowowiejski, językoznawca z Uniwersytetu w Białymstoku
Prof. Bogusław Nowowiejski, językoznawca z Uniwersytetu w Białymstoku
Z prof. Bogusławem Nowowiejskim, językoznawcą z Uniwersytetu w Białymstoku, rozmawia Marta Gawina

Obserwator: Hasła, obietnice, słowne przepychanki. Kampanii wyborczej, która już dziś się kończy, barwności odmówić nie można. Ale nie zabrakło w niej też agresywności.

Prof. Bogusław Nowowiejski: Wiele w tej kampanii było wielosłowia i pustosłowia, które przejawia się m.in. w tym, że politycy częstują nas słowną watą, zamiast mówić o istocie rzeczy. Często sprowadza się to do werbalnej żonglerki hasłami i sloganami, typu tarcza antyrakietowa, podatek liniowy czy pakiet Kluski. To one wypełniają treść wystąpień politycznych. A odbiorcy nie zawsze wiedzą, co się pod tymi hasłami kryje. Jak pokazują liczne przykłady, także politycy nie zawsze zdają sobie z tego sprawę. Dobitnie udowodniły to nam spektakularne debaty polityczne. Okazało się bowiem, że - szczególnie w kwestiach ekonomicznych - nawet partyjni liderzy często nie wiedzą, o czym mówią.

Może dlatego, że politycy tak bardzo chcieli się utożsamić ze zwykłymi ludźmi. Więc zamiast posługiwać się językiem naukowym, fachowym, mieliśmy: mordy, cieniasów, fagasów, pchających się do koryta.
- Oczywiście, do masowego odbiorcy łatwiej trafiają komunikaty formułowane w polszczyźnie mu najbliższej, czyli potocznej. Ale nie wszystkie wypowiedzi polityków mają charakter wyłącznie kolokwialny. Wyraźnym przekroczeniem normy jest np. stosowanie mniej lub bardziej zawoalowanych wulgaryzmów. Kiedy pan Nowak, szef sztabu wyborczego PO, mówi, że skopie komuś tyłki, czy minister obrony Aleksander Szczygło określa sympatyków Donalda Tuska mianem kiboli, zdecydowanie narusza normy stosowności przekazu przeznaczonego nie dla partyjnego kolektywu, lecz dla zwykłego odbiorcy. W tej sytuacji nazwać je należy nie politycznym, lecz zwykłym, pospolitym chamstwem.

Ale nie uchronił się przed tym nawet Władysław Bartoszewski. Na konwencji PO mówił m.in. o dyplomatołkach. To też jest obraźliwe.
- Zapewne profesor i b. minister przekroczył pewne granice językowej stosowności. Zauważymy jednak, że w publicznym świecie, który nam prezentują media, mieszają się sprawy o zróżnicowanej, także językowej naturze. Z jednej strony, mamy wypowiedzi oficjalne, zdominowane pragmatycznie, także z wykorzystaniem gry językiem. Z drugiej, na światło dzienne wychodzą wypowiedzi, które pierwotnie nie powinny trafić do powszechnego obiegu. A w tych sytuacjach nie możemy mówić o języku polityków.

Ale prof. Bartoszewski mówił to oficjalnie!
- Moim zdaniem, to jedno z ciekawszych sformułowań tej kampanii. I ekspresywne, i ciekawe pod względem słowotwórczym. Neologizm dyplomatołki jest poniekąd inwektywą, ale jakże złagodzoną. Drugi człon wyrażenia ma jednak postać zdrobnienia. Inaczej byłby odbierany w podstawowej i może nawet słuszniejszej formie: dyplomatoły. A tak, mamy interesujący nowotwór o zabarwieniu agresywno-żartobliwym. Starszym użytkownikom polszczyzny i wielbicielom Kornela Makuszyńskiego może się nawet kojarzyć z "Koziołkiem Matołkiem".

Politycy czerpią z języka potocznego, a wyborcy z języka i haseł polityków. W życiu codziennym już funkcjonuje "oligarcha", "układ", ale ten polityczny, "wykształciuchy"...
- Nie powinniśmy jednak wrzucać tych słów do jednego koszyka. Wyraz "układ" wszyscy bardzo dobrze znamy, miał i ma wiele zastosowań, nb. układ warszawski zyskał też dziś nowy wymiar znaczeniowy! Inaczej jest z "oligarchą". W języku ogólnym miał on do dziś bardzo niską frekwencję, kojarzony głównie z określonym okresem historycznym i fenomenem oligarchii magnackiej. Obecnie "oligarcha" robi niezasłużenie karierę, zamiast jego odpowiednika "możnowładca", możemy przecież użyć równie barwnych określeń, typu: "nabab", "krezus" itp. Z tymi bezpośrednimi wskazaniami celu ataku łączy się zjawisko personalizacji ataku. Jak wiemy, konkurują ze sobą o władzę partie polityczne, ale ostrze ataku skierowane jest przede wszystkim wobec osób reprezentujących pewne pomysły czy idee, albo napiętnowanych społecznym odium. Nie przypadkiem celem ataku, mniej lub bardziej uzasadnionego, stały się postacie Andrzeja Leppera, Romana Giertycha, Joanny Sawickiej. Argumentem były głównie kwestie obyczajowe i etyczne, choć nieraz perfidnie zawoalowane, jak choćby pijaństwo byłego prezydenta, o którym powszechnie mawia się dziś jako o "filipińskiej chorobie". A to sformułowanie zaczyna już robić karierę jako frazeologizm, który zapewne niedługo wejdzie do stałego repertuaru obszernego "pijackiego słownika Polaków" na określenie ludzi pod wpływem alkoholu.

W takim razie, czy w czasie tej kampanii politycy ukazywali nam swoje twarze, czy raczej "mordy"?
- Rzeczywiście, jest w tej kampanii wiele elementów ekspresywnych, a nawet agresywnych. Ale pamiętajmy, że jednak jesteśmy obserwatorami i poniekąd uczestnikami walki wyborczej. A wybory to nic innego, jak wojna na słowa, na programy, na postacie i inne środki. Musimy liczyć się z tym, że bitwy nie prowadzi się środkami pokojowymi. Tylko sięga się po taki oręż, który ma zagwarantować zwycięstwo. Jeżeli polityk będzie przemawiał gładko i kulturalnie, a w efekcie przegra wybory, będzie to oznaczać, że nie jest politykiem skutecznym. Co prawda, poszły już w zapomnienie "zaplute karły reakcji" czy "łańcuchowe psy imperializmu", ale zasady słownej ekspresji, także agresywnej, dezawuowanie politycznego przeciwnika i "rzucanie go na kolana" dla osiągnięcia słusznego politycznego czy ideowego celu nigdy nie przestały być atrakcyjne. Dlaczego obecna kampania wyborcza miałaby z tak skutecznych metod zrezygnować?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny