Bartek Jensław w tym roku kończy gimnazjum. Ośmioklasową podstawówkę zna tylko ze słyszenia. Jednak nie chciałby uczyć się w starym systemie. - Gimnazja lepiej przygotowują do liceum. Tego jestem pewien. Tutaj są inne wymagania, są wyspecjalizowane koła naukowe - wymienia uczeń gimnazjum nr 9 przy ul. Antoniuk Fabryczny.
Uczniów łączy wiek
Podobnego zdania jest Emilia Kobryńska. Naukę w gimnazjum rozpoczęła w 2000 roku.
- Byliśmy drugim rocznikiem. I nie uważam gimnazjum za błąd systemowy. W tej szkole spotykają się ludzie w podobnym wieku, mają wspólne zainteresowania - uważa.
Więcej minusów widzi Kasia, także absolwentka gimnazjum. - Trzy lata to za krótko, żeby nauczyciele mogli poznać swoich uczniów. W gimnazjach jest więcej agresji, niż w podstawówkach i szkołach ponadgimnazjalnych. A później w liceum nauczyciele gonią z materiałem i trzeba się skupiać tylko na maturze - uważa.
Dobrze sobie radzimy
Dyskusja o tym, czy gimnazja to dobry pomysł, trwa od 1999 roku. To wtedy ówczesne władze oddzieliły młodsze dzieci od tych w wieku dojrzewania. Przy okazji skróciły licea z czterech to trzech lat. Główny cel - podwyższenie poziomu edukacji.
- I ten cel został osiągnięty - uważa Alfred Komar, dyrektor gimnazjum przy ul. Antoniuk Fabryczny. - Wcześniej byłem dyrektorem podstawówki, gimnazjum tworzyłem od podstaw. Dobrą rzeczą jest to, że młodzież w okresie przemian psychofizycznych jest skupiona w jednym miejscu. Problemy z tym związane były i będą. Ale my potrafimy sprawić, że uczniowie czują się bezpiecznie - uważa dyrektor.
- Dzieci po sześciu klasach szkoły podstawowej, mają szansę trafić w inne środowisko, zdobyć nowe doświadczenia. To bardziej sprzyja rozwojowi człowieka niż przebywanie w tym samym miejscu - dopowiada Jerzy Kiszkiel, podlaski kurator oświaty.
To także wielki zwolennik reformy gimnazjalnej. Przypomina, że przez wiele lat sam był dyrektorem liceum ogólnokształcącego. Przychodzili tu najpierw absolwenci ośmioklasowych podstawówek, potem gimnazjum. - Co zaobserwowałem? Ci drudzy byli bardziej samodzielni, bardziej otwarci - mówi Jerzy Kiszkiel. Wie, że są problemy. Nie tylko z wychowywaniem, ale też z nauczaniem. Przykład? Powtarzanie się tych samych tematów w liceum i gimnazjum. - To się będzie zmieniać od tego roku - przypomina kurator.
Chybiony pomysł
- Tu nie chodzi o powtarzanie tych samych tematów. Problem tych szkół jest o wiele głębszy - mówi nauczycielka jednego z białostockich gimnazjów. I wymienia: - W jednym miejscu mamy dzieci w najtrudniejszym okresie życia. Ledwo do nas przyjdą, zaczynamy ich poznawać, już odchodzą. To jest szok dla tych młodych ludzi. Gimnazja to chybiony pomysł - dodaje.
I przypomina, że w liceum też nie jest im łatwo. Na naukę i przygotowanie się do matury zostaje w praktyce dwa i pół roku. - Uczeń nie ma szans na dobre zadomowienie się w szkole i w wiedzy. Ani w liceum ani w gimnazjum - potwierdza Maria Bartnicka, polonistka z III LO przy ul. Pałacowej. - Nigdy nie uczyłam w gimnazjum, ale obserwuję uczniów, którzy przychodzą do szkół średnich. Często ich wiedza jest powierzchowna, okazjonalna - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?