Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Elżbieta Baniewicz – Dżanus. Dramatyczne przypadki Janusza Głowackiego

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Elżbieta Baniewicz jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego i Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Od 1972 roku publikowała m.in. w „Teatrze”, „Kulturze”, „Thèâtre en Pologne”. Od 1990 roku pracuje w miesięczniku „Twórczość”. Wykłada w Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi.Za wydaną przez wydawnictwo Marginesy biografię pt. Gajos Elżbieta Baniewicz otrzymała  „Pióro Fredry” 2013.
Elżbieta Baniewicz jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego i Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Od 1972 roku publikowała m.in. w „Teatrze”, „Kulturze”, „Thèâtre en Pologne”. Od 1990 roku pracuje w miesięczniku „Twórczość”. Wykłada w Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi.Za wydaną przez wydawnictwo Marginesy biografię pt. Gajos Elżbieta Baniewicz otrzymała „Pióro Fredry” 2013. Wydawnictwo Marginesy
Elżbieta Baniewicz, krytyk teatralny, przybliża czytelnikom „Dżanusa” dramatyczną twórczość Janusza Głowackiego. Bez podtrzymywania mitu playboya PRL-u, za to z niezwykle wnikliwą analizą spektakli pisarza, któremu powiodło się w USA.

Nawet największe niedowiarki powinny uchylić kapelusza, kiedy zobaczą, że na Broadwayu, tym samym Broadwayu, gdzie poległ musical „Metro”, jakoby dlatego, że producent nie zgodził się przekupić wpływowych krytyków, w „Kopciuchu” zagrał sam Christopher Walken – aktor, który kilka lat wcześniej otrzymał Oscara za rolę w „Łowcy jeleni”. Dzisiejsi dramaturdzy mogą tylko pozazdrościć takiego wejścia na rynek amerykański, a czy o tym sukcesie wiedzą dzisiejsi maturzyści marzący o szkołach teatralnych? Wątpię. Dlatego „Dramatyczne przypadki Janusza Głowackiego” to może być całkiem niezłe uzupełnienie wiedzy także dla słuchaczy wszelkich studiów wiedzy o teatrze, nie wspominając o kulturoznawstwie.

Elżbieta Baniewicz z wielkim znawstwem tematu opisuje wystawiane w polskich i zagranicznych teatrach utwory Janusza Głowackiego, zamieszcza autorskie streszczenia, nie stroni od publikacji opinii krytyków, które opatruje jakże współczesnym komentarzem. Zauważa, że często korzysta z dzieł literatury, uznanych bohaterów, których ironicznie adaptuje dla potrzeb współczesnej dramaturgii. Przeanalizowany dorobek pisarza zachwyca przede wszystkim doborem tematów i paradoksalną ponadczasowością. Ot choćby „Mecz” z 1977 roku. Trwający da razy po 45 minut z przerwą spektakl obnażający zakulisowe machinacje w piłce nożnej na długo przed filmowym „Piłkarskim pokerem”. Ale co tam „Mecz”. Wspomnianego „Kopciucha” kończy przecież scena samobójstwa, w której reżyser filmu kręconego w zakładzie poprawczym dla dziewcząt, przechwytuje kamerę i sam kręci „śmierć na żywo”, zdając sobie sprawę z „mocy” tego tematu. Janusz Głowacki napisał ten tekst w roku 1979, kiedy nawet Radio Wolna Europa nie miało wielkiego wpływu na ludzi, nie wspominając o zakłamanym Dzienniku Telewizyjnym. Wniosek może być jeden – Głowacki nie dość, że od pierwszego napisanego opowiadania czy reportażu miał niebywały słuch na język otaczającego go świata, to jeszcze dokonywał błyskotliwych i dalekowzrocznych analiz.

Bardzo gorzko i bardzo prawdziwie brzmią słowa Elżbiety Baniewicz przyrównujące sławnego absolwenta I LO w Białymstoku, Edwarda Redlińskiego, do Janusza Głowackiego. Podczas gdy autor niezmiennie kultowej „Konopielki” spędził na Greenpoincie 10 lat zamykając się w polskiej diasporze i pisząc wyłącznie po polsku, Głowacki wybierając w stanie wojennym wyjazd do USA, walczył o to, by zaistnieć w amerykańskich pismach, teatrach, zostać dostrzeżonym przez krytyków. I kiedy napisał „Polowanie na karaluchy”, rzecz o polskich emigrantach, zrobił to w taki sposób, iż w każdym kraju, w jakim wystawiano ten tekst, był bardzo aktualny i dobrze odebrany. Oczywiście poza Polską. Elżbieta Baniewicz nie zostawia suchej nitki na większości polskiej krytyki teatralnej, i z perspektywy czasu zdaje się mieć niezaprzeczalną rację.

Urodzeni w XXI wieku raczej nie mieli okazji zobaczyć na scenie dramatów Janusza Głowackiego, ale dzięki opatrzonej fotosami książce i świetnym charakterystykom jego tekstów mają szansę nadrobić zaległości. I szukać archiwalnych przedstawień choćby w internecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny