Okazuje się, że ich bicie może przywoływać dawne wspomnienia.
Komu bije dzwon? Można powiedzieć, że zgodnie z odwieczną tradycją, bije nam. Dzisiaj wzywa nas do świątyni i zaprasza do modlitwy, dawniej ostrzegał przed pożarem. Jego dźwięk rozbrzmiewał podczas ważnych uroczystości i wydarzeń. Dzwony i dzwonki od wieków towarzyszą człowiekowi. Trudno więc nie zgodzić się z twierdzeniem, że ich dźwięk ma w sobie jakąś tajemniczą moc.
Milczące dzwony
Dźwięk dzwonu wywołuje w nas niezwykłe uczucia. I nic dziwnego, bicie dzwonu jest, w pewnym sensie, jak bicie serca. Rytmiczne i nieustanne. Tak bije serce Kościoła i wiernych. Tak biło serce fundatorów tych dzwonów, czy wreszcie ludwisarza, który go stworzył.
Bielsk miał i ma wiele dzwonów, które swoim biciem przywołują minione lata. Przypominają o historii swojej i naszej. Jeśli się dobrze wsłuchamy, może usłyszymy coś interesującego, tak jak pan Wiesław Falkowski, który zainteresował się bielskimi dzwonami.
Okazuje się, że tylko przez przypadek nie spotkał ich smutny los. W rozmowie z jednym z najstarszych mieszkańców miasta, Zachariuszem Szachowiczem, pan Wiesław skrzętnie zanotował ich historię.
- Jest ona bardzo interesująca. Momentami nawet dramatyczna - opowiada Falkowski. - Pod koniec wojny, między 1943 a 1944 rokiem, dzwony w Bielsku zamilkły. Stało się za sprawą niemieckiego okupanta, który rozkazał je zdjąć ze wszystkich świątyń. Tym sposobem kilkanaście kościelnych i cerkiewnych dzwonów złożono na placu Statbauntu, gdzie czekały na wyzwolenie miasta. Dopiero w lipcu 1944 roku zostały odnalezione. Wkrótce wróciły na swoje miejsce, czyli na dzwonnice świątyń.
Ten pokarmelicki
Z dzwonów bielskich jeden zwraca na siebie szczególną uwagę. To dzwon, który stoi przed wejściem do kościoła pokarmelickiego.
- Jest bardzo stary, bowiem został ufundowany 16 lipca 1788 roku, między innymi przez Aleksandra Bogusza, regenta Ziemi Bielskiej. Dzwon ważący, bagatela ponad siedemset kilogramów, najpierw dzwonił katolikom, a potem prawosławnym, kiedy kościół został zamieniony na cerkiew - przypomina Wiesław Falkowski.
Wreszcie wrócił do domu
W 1915 roku wycofujący się z miasta Rosjanie wywieźli go ponoć aż do Moskwy! Tak czy inaczej w końcu powrócił na swoje miejsce, chociaż droga ta była długa i skomplikowana. Najpierw trafił do Warszawy, potem wrócił do Bielska, gdzie zawisł w kościele parafialnym Narodzenia Najświętszej Marii Panny i św. Mikołaja.
W końcu, po latach, wrócił tam, skąd został zabrany, czyli do Karmela. Dzwonił jeszcze przez wiele lat, choć jak mówią starsi mieszkańcy miasta, głos, który się z niego wydobywał, brzmiał, jakby pochodził z pękniętego serca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?