Sprawdziliśmy aktywność podlaskich parlamentarzystów oraz tematy ich zapytań i interpelacji. Jak się okazuje, często ich zainteresowania odbiegają od problemów nurtujących mieszkańców regionu, a nawet kraju.
W przypadku Mariusza Antoniego Kamińskiego z Prawa i Sprawiedliwości statystyka jest bardzo myląca. Na swoim koncie ma bowiem 344 pytania, choć tak naprawdę mógł mieć ich kilka. Otóż zapytał m.in. o koszty utrzymania polskich ambasad. Niby jedno pytanie, ale poseł kierował je oddzielnie w odniesieniu do każdej placówki. I tak nazbierał niemal setkę pytań. Podobnie było w kwestii kosztów związanych z użytkowaniem wieczystym gruntów - jedno pytanie, ale gdy dotyczyło każdej gminy oddzielnie, dało ponad 200 pytań. W niemal identyczny sposób poseł Kamiński zebrał ponad 100 interpelacji. Interesowało go wywiązywanie się z obowiązków ambasadorów, każdego oddzielnie.
Jednak rekordzistą pod względem liczby interpelacji jest poseł Adam Rybakowicz z Ruchu Palikota, chociaż jak sam zauważa: - Część interpelacji i zapytań posłowie mogliby kierować nie do Sejmu, a do poszczególnych urzędów lub instytucji.
Parlamentarzysta pytał i interpelował w sprawach: kosztów utrzymania poszczególnych ministerstw i rządu, etatów księży w szkołach i szpitalach, niskiego wyroku dla duchownego za molestowanie dzieci, problemu zachorowań na gruźlicę, działania telefonu 112, a nawet... polskiego eksportu do Chin.
Spytaliśmy go, jaki cel mają niektóre z jego interpelacji. - Często słyszę o jakimś problemie i chcę się o nim więcej dowiedzieć - mówi poseł. - Czasem są to interwencje, które przynoszą wymierny skutek. Np. w przypadku skazanego księdza sprawa trafiła do ponownego rozpatrzenia. Kiedyś zgłosiła się do mnie urzędniczka z Białegostoku, która chciała, bym interpelował w sprawie godzin pracy urzędów, więc to zrobiłem.
Ta sama urzędniczka musiała zgłosić się też do Krzysztofa Jurgiela (PiS), bo on złożył podobną interpelację. Pytał też w Sejmie, czy urzędnicy mogą czytać listy do rady miasta.
Poseł Jacek Żalek (PO) w interpelacji skarżył się na to, że studenci prawa muszą uczyć się kodeksów na pamięć, by zdać egzaminy na aplikację. Wie, bo z wykształcenia jest prawnikiem bez aplikacji.
Edmund Borawski (PSL) złożył jedynie kilka interpelacji i jedno zapytanie. Aktywnością nie grzeszy, co pokazuje także jego udział w głosowaniach. Ale nie ma co się dziwić. Gdy chcieliśmy kiedyś z nim porozmawiać, powiedział, że - jako prezes Mlekpolu - musi zajmować się mlekiem.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?