Jak tylko wyjdę z więzienia, zacznę pracować. I z tego, co zarobię, będę zwracać pieniądze. Nie mam innej możliwości. Teraz nie mam ani złotówki – zarzekał się dziś w sądzie.
Chciał poddać się karze
Prawie 52 tysiące złotych Andrzej L. jest też winien bankowi. Za sprzedane auta, które bank zabierał klientom zalegającym ze spłatą kredytów.
Dziś przed białostockim sądem okręgowym przyznał się do winy. Chciał dobrowolnie poddać się karze. Prokurator zgodził się na dwa lata bezwzględnego więzienia. Andrzej L. miał również oddać wszystkie przywłaszczone pieniądze.
– Jak będzie siedział, to jak będzie zarabiał? Lepiej, żeby dostał karę w zawieszeniu – denerwowali się niektórzy pokrzywdzeni obecni na sali rozpraw.
Inni wręcz przeciwnie. Chcieli surowej kary. Ale ostatecznie dwie osoby nie zgodziły się na skazanie oszusta bez przeprowadzenia rozprawy. I wczoraj sąd zaczął przesłuchiwać świadków. Zajmie to kilka miesięcy, bo do przesłuchania jest kilkadziesiąt osób. W tym czasie 53-latek będzie przebywał w areszcie, a termin spłaty długów wydłuży się.
Uciekł, bo był prześladowany
– Gdy przyszło do oddania pieniędzy za samochód, facet zwiał – mówił w sądzie jeden z pokrzywdzonych. Andrzej L. jest mu winien 10 tysięcy złotych.
53-latek tłumaczył, że potrzebował pieniędzy na budowę domów. Bo jednocześnie był właścicielem firmy budowlanej, a jego klienci zwlekali z zapłatą za materiały. Dlatego brał pieniądze za sprzedane auta. Dlaczego uciekł za granicę? Andrzej L. twierdzi, że był prześladowany.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?