Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy to był afekt?

(mk)
Sąd pozwolił na pokazanie twarzy i podanie nazwiska nauczycielki
Sąd pozwolił na pokazanie twarzy i podanie nazwiska nauczycielki Jan Malec
Czułam się jak w matni, byłam samotna. Nie mogłam się zwrócić ani do kochanej osoby, ani matki. Wszyscy się ode mnie odwrócili - mówiła wczoraj przed sądem Mariola Myszkiewicz. - Na pewno jest to moja wina. Zrobiłam coś strasznego. Zmarnowałam życie wielu ludziom, ale nie planowałam tego.

Tak tłumaczyła się wczoraj ze strasznej zbrodni przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku Mariola Myszkiewicz, 39-letniej nauczycielka z Czarnej Białostockiej, która w kwietniu ubiegłego roku zabiła 11-letniego chłopca, syna swego kochanka. Dziecko zabiła w szkole.
W lutym Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał nauczycielkę na 25 lat więzienia (prokurator i oskarżyciele posiłkowi domagali się dożywocia). Sądu pierwszej instancji ocenił, że Mariola zemściła się na ojcu chłopca za zerwanie długoletniego romansu. Zabiła w sposób świadomy, planując zbrodnię i nie było to działanie w afekcie, co sugerowali biegli psychiatrzy i psycholog. Gdyby sąd podzielił ich opinię kara byłaby niższa.
Nic wiec dziwnego, że z taką oceną sprawy nie zgodziła się oskarżona jak i jej obrońca.
- Wszyscy się ode mnie odwrócili. Gdybym chociaż miała możliwość wyjazdu, to nie doszłoby do tej tragedii - mówiła oskarżona wczoraj przed sądem. - Nie planowałem jednak tego. Zapisałam się na studia, wpłaciłam kolejną ratę. Czy tak postępuje osoba, która planuje zabić na zimno?
Nerwy puściły jej wczoraj tylko raz, pod koniec rozprawy, gdy szlochając próbowała wyjaśnić swoje postępowanie. Wcześniej siedziała ze schyloną głową bardzo spokojnie. Tego napięcia nie wytrzymała jednak jej matka, która też przyjechała na proces. Już na samym początku mowy obrończej zasłabła i została odwieziona do szpitala.
Adwokat Maciej Gryszkiewicz przez ponad godzinę próbował wczoraj przekonać sąd, że w pierwszej instancji popełniono błąd, bo Mariola Myszkiewicz działała w afekcie. Dlatego domagał się zmiany kwalifikacji prawnej czynu (na zabójstwo pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami, za co grozi do dziesięciu lat więzienia) lub ponownego jej rozpatrzenia.
- Tylko człowiek opętany jakimś szaleństwem mógł zadawać tyle ciosów - podkreślał obrońca. - Mariola Myszkiewicz jest kobietą inteligentną, gdyby rzeczywiście zaplanowała tę zbrodnię zrobiłaby to w inny sposób. Czy rzeczywiście zrobiłaby to niemal na oczach innych?
Takich wątpliwości nie mieli wczoraj ani prokurator, ani pełnomocnicy rodziców chłopca, którzy domagali się utrzymania wyroku takiego jaki jest.
- Oskarżona przygotowała się do tej zbrodni - przekonywał sąd prokurator Wiesław Kisiel. - Pierwsze ciosy zadano jeszcze na środku gabinetu, potem była gonitwa. Chłopcu zabrakło 174 centymetrów do uratowania życia, żeby uciec.
Zdaniem oskarżycieli o planach popełnienia zbrodni świadczy też napisany wcześniej list do Jerzego P., ojca chłopca. Mariola Myszkiewicz napisała w nim, że po tym co zamierza zrobić jej kochankowi nie będzie chciało się żyć.
Orzeczenie w tej sprawie sąd ogłosi dzisiaj.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny