Czy Straszny Dwór będzie ostatnim koncertem Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego?

Zjednoczeni

Marcin Nałęcz-Niesiołowski to najlepszy dyrektor filharmonii, jakiego mieliśmy - uważa prof. Zbigniew Puchalski (w środku).
(fot. Fot. Bogusław F. Skok)

Zjednoczeni

Komentarz Marty Gawiny

Urzędnicy swoje, melomani swoje. Tak od kilku tygodni wygląda bój o dyrektora podlaskiej opery. Kto wygra? Trzeba mieć nadzieję, że rozsądek, a nie emocje i zawziętość. Bo zwycięstwem może być też kompromis. Jedno jest pewne. Już dawno nie było w naszym mieście takiego zjednoczenia wokół jednego człowieka. Niektórzy pewnie mu zazdroszczą. n

Pamiętam czasy, gdy powstawała w Białymstoku filharmonia. Pamiętam wszystkich dyrektorów. Marcin Nałęcz-Niesiołowski jest najlepszy - ocenił prof. Zbigniew Puchalski, znany białostocki chirurg.

Nie jest w tym sądzie osamotniony. W piątek, przed operą "Straszny Dwór", która kończy sezon artystyczny, pokazali to inni melomani. Przyszli godzinę wcześniej, żeby wesprzeć dyrektora.

W czasie koncertu sala była wypełniona po brzegi. - Dziękuję za 12 lat współpracy - zwrócił się na koniec Marcin Nałęcz-Niesiołowski do melomanów, muzyków, sponsorów. I opowiedział o swojej sytuacji. - Trzeba zmienić zarząd - ktoś krzyknął z sali. - Może wszyscy pójdziemy, bronić dyrektora - dorzucił ktoś inny.

Wstał też radny wojewódzki Zbigniew Krzywicki i odczytał list od byłego marszałka Janusza Krzyżewskiego: "Złe koniunktury odchodzą, a artysta pozostaje artystą".

Później melomani długo na stojąco bili brawo. I wręczali róże dyrektorowi. Mają wspólne życzenie - by Nałęcz-Niesiołowski nadal kierował naszą filharmonią.

Czy się spełni, okaże się we wtorek. Wtedy kończy się kontrakt obecnego dyrektora. Wtedy też zbierze się zarząd, który raz jeszcze zajmie się sprawą Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego. Zdecyduje, czy przedłuży mu umowę.

Na razie proponuje dyrektorowi dwuipółletnią. - Potrzebna jest dobra koncepcja funkcjonowania przyszłej opery. Dyrektor Nałęcz-Niesiołowski ma dwa i pół roku na przedstawienie takiego planu - mówił nam kilka dni temu Jacek Piorunek, członek zarządu. To oznacza, że kontrakt dyrektora opery upłynie miesiąc przed zakończeniem budowy gmachu przy ul. Kalinowskiego.

Na to nie zgadza się Nałęcz-Niesiołowski. Uważa, że powinien otwierać nową operę. Dlatego nie wyklucza swojego odejścia.

Melomani zawiedzeni

- Głosowałam na Platformę. Ale teraz jestem zawiedziona. Bo jak można nie doceniać i przekreślać człowieka, który tyle zrobił dla Białegostoku - podkreśliła Janina Bolińska.

- Nie rozumiemy tego oporu zarządu. Dla mnie jest to nienormalna sytuacja - dodała Maria Szafrańska. Ona też z niepokojem czeka do wtorku. Jeśli Marcin Nałęcz-Niesiołowski odejdzie, nie wie, czy zarezerwuje karnet na kolejny sezon. - I nie wiem, czy będzie taka frekwencja, jak jest teraz. Bo teraz mamy filharmonię na światowym poziomie - powiedziała.

- W ciągu 20 minut udało nam się zebrać 150 podpisów w sprawie dyrektora. Nikt nikogo nie zmuszał. Mam nadzieję, że nie pójdzie to na marne. Że ktoś weźmie pod uwagę nasz głos - dodał inny z melomanów.

Zwolennicy Nałęcz-Niesiołowskiego wysyłają też maile do marszałka województwa o przedłużenie dyrektorowi kontraktu na kolejne cztery lata.