MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czy Honorowi Obywatele Białegostoku powinni być akceptowani w drodze referendum ogólnomiejskiego?

Tomasz Maleta
Tomasz Maleta
Tomasz Janczyło, radny miejski Platformy Obywatelskiej  (z lewej), Marcin Szczudło, radny klubu Tadeusza Truskolaskiego
Tomasz Janczyło, radny miejski Platformy Obywatelskiej (z lewej), Marcin Szczudło, radny klubu Tadeusza Truskolaskiego Archiwum
To dobry pomysł - mówi Tomasz Janczyło. - Wystarczy tylko decyzja radnych. To my reprezentujemy mieszkańców - mówi Marcin Szczudło.

Tomasz Janczyło, radny miejski Platformy Obywatelskiej

Każda okazja jest dobra, by oddać mieszkańcom Białegostoku głos do decydowania. Zwłaszcza w sprawach, które nie mają ciężaru podatkowego, a są bardziej związane z wizerunkiem miasta. Jeśli będziemy w symbolicznych sprawach szukać dodatkowego potwierdzenia wśród mieszkańców, to ja jestem jak najbardziej za. To doskonały pomysł, by o honorowym obywatelstwie decydowali białostoczanie. Z drugiej strony nie zawężałbym tego wyłącznie do mieszkańców. Bo taka inicjatywa może być przypisana innym organom takim jak prezydent, rada.

Marcin Szczudło, radny klubu Tadeusza Truskolaskiego

Pytanie o referendum w chwili obecnej jest czysto teoretyczne. Nie słyszałem, aby powstała jakaś grupa mieszkańców, która zgłosiłaby formalnie chęć organizacji takiej inicjatywy. Jedyną oddolną inicjatywą mieszkańców było właśnie ustanowienie bł. ks. Michała Sopoćki patronem miasta. Zebrali wiele tysięcy podpisów w tej sprawie. Jako radni musimy taki głos szanować i każdy z nas osobno podejmuje decyzję czy jest to odpowiedni patron dla naszego miasta.

Swoich patronów mają także m.in. poszczególne grupy zawodowe, liczne miasta i mniejsze miejscowości. Nie widzę więc powodu do robienia z tego sensacji. Jako radni reprezentujemy mieszkańców, zostaliśmy przez nich wybrani i powierzyli nam te zaszczytne funkcję m.in. po to aby reprezentować ich poglądy i przekonania. Z naszych decyzji będziemy też przez nich rozliczani. Co do referendum to uważam, że nie ma takiej woli ani potrzeby, by je zorganizować. Podobnie jak w przypadku nadawania Honorowego Obywatelstwa Białegostoku wystarczy decyzja rady miasta. Przypominam, że aby odbyło się referendum potrzeba woli 10 proc. uprawnionych do głosowania, czyli w Białymstoku około 22000 podpisów. Poza tym uważam, że nawet jeśli by się odbyło to byłoby nieważne ze względu na niską frekwencję. Moim zdaniem nie udałoby się uzyskać 30 proc. frekwencji. W związku z tym pieniądze wydane na takie referendum byłyby wyrzucone w błoto. Koszt organizacji to kilkaset tysięcy złotych. Myślę, że jest wiele lepszych celów, na które można byłoby je przeznaczyć.

Dr Katarzyna Sztop- Rutkowska, Instytut Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku, Fundacja SocLab

Z jednej strony kwestia honorowego obywatelstwa wydaje się być mało istotna z punktu widzenia przeciętnego mieszkańca. Raczej nie wpłynie ona na jego poziom życia, nie poprawi rynku pracy, nie sprawi, że młodzi nie wyjadą do Warszawy czy Londynu.

Z drugiej strony jednak nie jest to kwestia aż tak drugorzędna. Wybór patrona miasta czy honorowego obywatela jest bardzo istotnym aktem o wymiarze symbolicznym. Można go rozpatrywać jako sposób sprawowania władzy symbolicznej. Kto jest bohaterem? Jakie wartości, instytucje są uosobione przez wybranego honorowego obywatela czy patrona?

W sytuacji kiedy mieliśmy do czynienia ze społeczeństwami tradycyjnymi wybór bohaterów nie był kontrowersyjny. Za bohaterem stało bowiem w miarę spójne uniwersum wartości i norm. W sytuacji demokracji, której podstawą jest świadomy podmiot - obywatel czy obywatelka - sytuacja zaczyna się komplikować.

Różnimy się coraz bardziej. Na co dzień możemy tego nie zauważać, bo mamy tendencję do tworzenia wokół siebie środowiska złożonego z ludzi nam podobnych. Rzadko zdarzają się głębokie więzi między wyznawcą chrześcijaństwa i islamu, wierzącego i ateisty, zwolennika lewicy i prawicy.

Możemy więc niekiedy zdziwić się, że decyzja np. o honorowym obywatelstwie czy patronie dla miasta albo szkoły może wzbudzić kontrowersje. Przecież dla nas i naszych znajomych ta decyzja była taka oczywista…

Z tego powodu uważam, że takie akty wyboru są papierkiem lakmusowym dojrzałej demokracji. I to nie tyle procedur demokratycznych, ile raczej pewnej kultury politycznej. Czy jesteśmy świadomi różnic pomiędzy mieszkańcami? Czy większość podziela nasz wybór? A co z mniejszością? Czy ich zdanie, na podstawie prostej arytmetyki, powinno być zignorowane? W demokracji zdanie mniejszości jest istotne. I tutaj nie chodzi o jakże ostatnio wyśmiewaną polityczną poprawność, raczej sprawa dotyczy pewnej wrażliwości i empatii wobec tych, którzy tworzą zróżnicowaną zbiorowość mieszkańców miasta.

Uważam więc, że sprawy tak dużej wagi symbolicznej powinny być podejmowane w maksymalnie zróżnicowanej populacji. Jeśli nie referendum to przynajmniej szerokie konsultacje społeczne. Tylko takie na serio, by wysłuchać również tych, którzy mogą mieć inne zdanie niż większość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny