Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcę ujawnić tę tajemnicę

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Tu zostało zakopane ciało zastrzelonego w 1945 r. Sławka S.
Tu zostało zakopane ciało zastrzelonego w 1945 r. Sławka S.
Przed dwoma tygodniami podałem opowieść żołnierza AK "Susła" o wykonaniu przez niego wyroku na Sławku S., oskarżonym o współpracę z UB. Stało się to około 15 września 1945 r. w rejonie Suraż - Łapy. Dziś nowe okoliczności w tej sprawie.

Starszy pan przyjechał z daleka, żeby zdać relację i wskazać, gdzie jest mogiła zabitego. Powiedział, że nie chce tej tajemnicy zabrać ze sobą na tamten świat. Może rodzina szukała miejsce pochówku syna i brata, może zechce zabrać szczątki do swych grobów? To była rozmowa pełna emocji, w tle pobrzmiewał chichot historii.

Telefony

Jako pierwsza zadzwoniła pani. "Nie jestem z rodziny, ale wydaje mi się, że znam nazwisko Sławka". Podała pełne brzmienie, zgadzało się. Pytam, skąd ta znajomość? "Przed wojną mieliśmy się ku sobie. Znałam go dobrze, ale nie chcę o tym opowiadać. Mówili, że został zabity jak przyszedł do domu, tu czekali na niego, padły strzały. Nie chciało mi się wierzyć, bo żadnych strzałów nie słyszałam. Ale tak mówili". Rozmówczyni nie była zainteresowana ekshumacją, znajomość wygasła, minęło tyle lat.
Telefon następny zawierał propozycję podjęcia nowego tematu. "To pan od grobu? A powie mi pan, gdzie może być grób Ksawerego Sasinowskiego? Był skarbnikiem białostockiego Okręgu Armii Krajowej. Jak aresztowali komendanta "Mścisława" (płk Władysław Liniarski), to jego żona próbowała wyrwać męża z warszawskiego UB. Uprosiła Sasinowskiego, by dał na ten cel część dolarów z funduszów konspiracji. Dał. Zapadł wyrok na obojga, na żonę za zdradę i na skarbnika". Słyszałem opowieść o wykonaniu wyroku na żonie "Mścisława". Dwóch wspaniałych akowców ciągnęło zapałki, Zbyszek Rećko ("Trzynastka") sięgnął po tę dłuższą, zabił osobę, którą znał, nawet lubił. Taki był rozkaz. Dziś się mówi, że przykry rozkaz. Sam zresztą zginął niedługo potem pod Szepietowem, gdzie trafił na obławę KBW. Ma w Białymstoku tablicę pamiątkową za bohaterstwo podczas akcji uwalniania więźniów z siedziby Gestapo przy ul. Sienkiewicza 15.

O Ksawerze Sasinowskim wiem niewiele, przepisuję więc z książki Zdzisława Gwozdka: " W konspiracji od 1941 r., od 1942 r. komendant Bazy Łączności i Przerzutów w sztabie Okręgu, odznaczony Krzyżem Walecznych dwukrotnie i Virtuti Militari, awansowany do stopnia porucznika czasu wojny w listopadzie 1944 r.". Według Władysława Żarskiego-Zajdlera (Władysława Liniarskiego) w 1944 r. był w sztabie Okręgu oficerem do spraw zakwaterowania. Czy ktoś z Państwa zechce dopowiedzieć więcej, na wiadomości czeka m.in. siostrzeniec?

I wreszcie telefon, na który najbardziej czekałem. Pan miał zadzwonić ponownie po odbyciu rozmowy rodzinnej. Zadzwonił, umówiliśmy się na spotkanie.

Wątpliwości

Obawiałem się tej rozmowy. Wystąpiłem wprawdzie tylko w roli pośrednika, ale to mogło być burzliwe spotkanie. Nie było. Dziękuję za taką postawę memu rozmówcy i jego żonie. Najpierw padły zastrzeżenia do tekstu sprzed dwóch tygodni. Sławek był w konspiracji już w czasie okupacji, narażał się, miał charakter. Pochodził z bogatej rodziny, niepotrzebne mu były obce konie. To była rodzina patriotyczna, z wywiezionymi na Wschód i z żołnierzami Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Kto wydał na niego wyrok śmierci? Dlaczego do wykonania wyroku wyznaczono tylko jedną osobę, w dodatku niedoświadczonego 18-latka, skoro w pobliskim oddziale byli otrzaskani w bojach akowcy wileńscy? Jaką rolę w tym wszystkim odegrał drużynowy "Szerszeń"? Wątpliwości jest więcej, a pewnie już nie żyją świadkowie, nie wiadomo, czy zachowały się meldunki, ów rozkaz. Przedstawiciele rodziny są zgodni: "Absolutnie nie wierzymy w kontakty Sławka z UB". Relacja akowca "Susła" brzmiała wiarygodnie, sam zadecydował o przyznaniu się do wykonania wyroku, podał szczegóły. Zasadne są jednak również pytanie i wątpliwości moich ostatnich rozmówców. Czy to zatem jeszcze jeden przykład tak zwanych dwóch prawd z czasu powojennej konspiracji?

"Suseł" nie znał wszystkich okoliczności, wypełnił rozkaz. Przykry rozkaz. Wiemy i o skandalicznych. W trakcie rozmowy zgodziliśmy się, że w tej chwili to sprawa wtórna. Zadzwoniłem do pana Jerzego - gospodarza, u którego rozmawiałem niedawno z "Susłem". Przypomnę, że to dziadek Jerzego wiózł pod przymusem tamtego dnia Sławka i "Susła" do Suraża drogą przez las, on też z jeszcze jednym rolnikiem, Józefem, zakopali zabitego. Umówiliśmy się znów w niedzielę. I tylko zostaliśmy uprzedzeni, że droga do lasu jeszcze błotna.

Mogiła

Tuż przed wyjazdem dostaję zaskakującą wiadomość. Siostra Sławka S. przeczytała artykuł z "Porannego" i twierdzi, że to nie jest o jej bracie. On nie mógł zginąć we wrześniu 1945 r., bo 10 maja następnego roku wróciła z Syberii rodzina, wtedy jeszcze Sławek żył, spotkali się, rozmawiali. Potem dopiero wyszedł z domu, już na zawsze. Jedna z wersji głosiła, że zginął w walce koło Tykocina, a został pochowany jako nierozpoznany we wspólnej mogile na cmentarzu w Krypnie.

Jednak jedziemy, po drodze upewniam się telefonicznie, że "Suseł" nie pomylił dat, w styczniu 1946 r. został aresztowany przez UB, siedział w Wysokiem Mazowieckiem i Białymstoku, potem we Wronkach. Pan Jerzy czekał na nas we wsi, poprowadził do lasu. Zachował się czytelny układ dróg, leży kamień, rosną sosna i lipa. Nie ma wątpliwości, że tu rozegrała się scena opisana przed dwoma tygodniami i było to w połowie września 1945 r. Nasz przewodnik podał kilka nowych szczegółów. Widać, że też przeżywa tę historię. Staliśmy długo na tym leśnym kliniku. Minęło 66 lat, nikt przez ten czas nie zapalił tu świeczki.

Przed dwoma tygodniami redaktor, umieszczając mój tekst w internecie, dodał od siebie tytuł "18-latek zastrzelił ubeka. Bandyta czy bohater - spowiedź po latach". Pewnie nie przeczytał dokładnie tekstu, chciał "dodać ognia". Z kolei anonim - mój prześladowca, natychmiast wykorzystał sytuację, by po raz kolejny zabełkotać.

W powrotnej drodze w samochodzie wymieniliśmy opinie. Pozostaniemy w kontakcie, może uda się doprowadzić do końca tę sprawę. A przy okazji proszę, postarajmy się zrozumieć dramaty lat wojny światowej i powojnia, dotknąć historii nie poprzez ferowanie zaocznych wyroków, lecz próbę zrozumienia zamiarów i czynów konkretnych osób. Za łatwo po tylu latach kreujemy bohaterów i za łatwo szermujemy epitetem bandyta. I nie chodzi bynajmniej o "przykrywanie" prawdy, tylko o dochodzenie do pełnej prawdy o epoce i ludziach.

Co dalej?

Wiadomo teraz, że było dwóch młodzieńców o tym samym nazwisku S., blisko spokrewnionych ze sobą. Jest bardzo prawdopodobne, że obaj używali imienia Sławek. Młodszy (17 - 18 lat) zginął nie wcześniej niż w maju 1946 r., być może w rejonie Tykocina, a był znany w okolicach Korycina. Siostra i jej rodzina czekają wciąż na jakiekolwiek wieści. Był w konspiracji i w oddziale, nie ciążyły na nim żadne podejrzenia.

Drugiego Sławka S. zastrzelił na rozkaz "Suseł" 15 lub 16 września 1945 r. w rejonie Łapy - Suraż. Zastrzelony miał 21 - 22 lat, był podejrzany o współpracę z UB, ale ten wątek wymaga dalszych badań. Wiemy ponad wszelką wątpliwość, gdzie zostało zakopane jego ciało, czekać będziemy na reakcję kolejnych osób z rodziny.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny