Białystok. Prywatne przedszkola dostaną dofinansowanie. Ale muszą wygrać konkurs

Urzędnicy wyjaśnili szczegóły, przewodniczący poddał wniosek pod głosowanie, uchwała została przyjęta. Szybko, sprawnie i bez dyskusji. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby sprawa brakujących miejsc dla przedszkolaków od tygodni nie rozpalała radnych. Gorące dyskusje prowadzono na trzech sesjach, w tym jednej specjalnej.

Emocje wzbudził plan prezydenta Tadeusza Truskolaskiego, który zaproponował, żeby miejsca dla trzylatków znaleźć w przedszkolach prywatnych, z którymi miasto podpisałoby umowy i dofinansowało je tak, jak przedszkola publiczne. Pomysł zanegowało PiS twierdząc, że przedszkolaki powinny trafić do punktów przedszkolnych w szkołach. Ale rodzice nie kwapią się, aby wysyłają tam pociechy, nawet te, które skończyły już 6 lat.

Ostatecznie, po tygodniach dyskusji, stanęło na tym, że miasto ogłosi jednak konkurs dla przedszkoli prywatnych. I wreszcie w poniedziałek na sesji pomysł został przyklepany. Tyle że - jak wielokrotnie podkreślał prezydent Tadeusz Truskolaski - jest mało czasu. Wyniki konkursu poznamy dopiero w czerwcu.

Problem z przedszkolakami powstał po decyzji nowego rządu, który zniósł obowiązek wysyłania sześciolatków do pierwszej klasy. Decyzja w tej sprawie należy do rodziców. I oczywiście większość z nich pozostawia dzieci w przedszkolach. A o opiekę dla swoich pociech starają się też rodzice trzylatków. Samorządy nie miały czasu na przygotowania miejsc dla wszystkich chętnych.

- Chcieliśmy rozwiązać problem jak najszybciej, ale za sprawą radnych PiS tak się nie stało - mówi prezydent Truskolaski. - Może jednak jestem zbyt wielkim pesymistą. Bo być może prywatne przedszkola stwierdzą, że zdążą przed wrześniem przystosować budynki dla nowych przedszkolaków i zgłoszą się do konkursu.