Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostockie wonie. Miasto w przeszłości obrzydliwie śmierdziało.

Andrzej Lechowski
Ulica Lipowa w 1916 r. Od prawej: kamienica Nowików, Bacerów, a dalej Epsztejnów, Goldfarbów.
Ulica Lipowa w 1916 r. Od prawej: kamienica Nowików, Bacerów, a dalej Epsztejnów, Goldfarbów. Fot. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Zmorą Białegostoku były niezbyt przyjemne zapachy snujące się po ulicach. Budowę kanalizacji rozpoczęto jednak dopiero w 1933 roku.

Krótko mówiąc, śmierdziało u nas potwornie. Gdy w 1924 r. nastały ciepłe dni, to w okolicach dworca kolejowego oraz ulic Świętego Rocha, Antoniukowskiej, Knyszyńskiej i Kolejowej wprost nie można było wytrzymać. Powodem był porażający fetor. Doszło nawet do tego, że robotnicy kolejowi musieli przerywać pracę, bo nie mogli wytrzymać obrzydliwego odoru.

Wytwórcą tych woni była fabryka dykty i fornirów braci Maliniaków i Hermana Ledermana, która znajdowała się przy Kolejowej 4-6. Do produkcji dykty używano w tym zakładzie krwi pochodzącej z uboju bydła. "Krew ta po zużytkowaniu rozkładała się i zabójczą wonią napełniała okolice". Sąsiedzi Maliniaków pisali skargi i petycje. Na miejsce, aby stwierdzić, co śmierdzi, przybyło aż 7 komisji. I nic. Gdy urzędowi wąchacze przybywali do fabryki, to zawsze było w niej czysto i pachnąco. Nie było sposobu na wonnych Maliniaków.

Swojskie fetorki były codziennością Białegostoku. W sierpniu 1924 r. Powiatowy Urząd Zdrowia postanowił zbadać stan sanitarny niektórych białostockich hoteli. Wybrano cztery: Wiktoria na rogu Sienkiewicza i Żydowskiej (Białówny), Bristol przy Lipowej 17, Palace, też przy Lipowej (tyle, że pod 29) i Warszawski przy Kolejowej 18. W Wiktorii stwierdzono tylko ogólny brud. Przyczepiono się do braku spluwaczek i mocno nieświeżej pościeli serwowanej gościom. W Bristolu, gdyby nie spluwaczki, byłoby całkiem dobrze. W Palace już się pojawił lekki smrodek, który nie uszedł uwadze komisji, oraz ponownie sprawa spluwaczek. Zanotowano jednak, że "właściciel hotelu nie przestrzega przepisów dotyczących przebywania prostytutek". Ale w Warszawskim to już było wszystko. "Wchodzącego do hotelu przede wszystkim uderza wydzielająca się woń moczu i kału, która to woń unosi się po całym hotelu. Smród tworzący się po całym hotelu świadczy o wielkim niechlujstwie służby hotelowej".

Oczywiście i tu brakowało spluwaczek. Mało tego. Nie było też "odpowiednich obwieszczeń o obowiązkowym pluciu do spluwaczki". Wobec tego, co zastali kontrolerzy w Warszawskim, jakże niewinnie brzmiały opisy brudu i pajęczyn, które niczym girlandy zwisały w każdym miejscu.

Wszędobylski smród spowodowany był głównie przez brak kanalizacji. Białystok utkany był byle jak wykopanymi szambami. Po mieście krążyły wozy asenizacyjne. Tak szumnie nazywano zwykłe furmanki, na których ustawione były niczym niezabezpieczone beczki, wypełnione nieczystościami. Na wybrukowanych, nierównych ulicach co rusz z tych beczek chlupnęło co nieco, rozsiewając kolejną falę smrodu.

A lato w tymże 1924 r. było niezwykle upalne. Przeto i bukiet owych zapachów doskwierał szczególnie.

Białostoczanie nie oglądając się na miejskie priorytety i budżety, postanowili działać sami i zbudować miejską kanalizację. Inicjatorami tej akcji byli trzej znani w Białymstoku obywatele, a jednocześnie właściciele okazałych kamienic przy Lipowej. Chanon Nowik (Lipowa 35) był współwłaścicielem fabryki sukna i kapeluszy. Jego sąsiad z Lipowej 33, Efim Bacer, był synem znanego finansisty i filantropa Izaaka Bacera, który w 1898 r. zakładał Białostocką Ochotniczą Straż Ogniową. Ostatnim z trójki "kanalizatorów" był Judel Kalecki, finansista, właściciel kamienicy przy Lipowej, pod 19.

W niedzielę, 13 lipca 1924 r., na ich zaproszenie do sali Związku Wielkiego Przemysłu Włókienniczego przy Lipowej 24, w kamienicy Tryllinga, zjawili się licznie właściciele kamienic z Lipowej, Kupieckiej (Malmeda), Giełdowej (Spółdzielcza) i Częstochowskiej. Zebranie było starannie przygotowane. Zebranym przedstawiono projekty techniczne wraz z ofertami finansowymi. Po rozpatrzeniu wszystkich ofert wybrano złożoną przez białostockie Biuro Techniczne inżyniera Herca Naumarka, który sam też był zainteresowany skanalizowaniem centrum miasta. Był bowiem właścicielem kamienicy przy Lipowej 14 i tam też miał swoje biuro.

Wszyscy byli pełni zapału i wiary, że przedsięwzięcie się uda, a magistrat pomoże w jego realizacji.

Ale budowę kanalizacji w Białymstoku rozpoczęto dopiero w 1933 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny