Białostocki plac czeka na inwestora

Już w przyszłym tygodniu będzie kilka spotkań z inwestorami, którzy mogą być zainteresowani placem – zapowiada wiceprezydent Białegostoku Michał Wierzbicki.

Tańsze 35 milionów

Bo miasto intensywnie szuka chętnych do kupienia placu Inwalidów. I postanowiło wyjść im naprzeciw. Jak? Będzie indywidualnie rozmawiać z firmami, które stać na to, aby kupić 1,7 hektara w samym centrum.

– To pierwsza liga firm, o zasięgu ponadlokalnym – zapewnia Wierzbicki.

Po tych spotkaniach, jeszcze przed końcem marca, prezydent ma podjąć decyzję, kiedy zostanie ogłoszony przetarg.

O ile w ogóle kolejny będzie. Bo na pytanie: Czy oficjalnej licytacji może jednak nie być, Michał Wierzbicki odpowiada: – Wszystko jest możliwe.

A władze miasta doskonale wiedzą, że sprzedać plac Inwalidów nie będzie łatwo. Choć wiceprezydent zapewnia: – Zrobiliśmy wszystko, co było możliwe. Uważam, że obecna cena jest interesująca. Bo 35 milionów zł teraz dla zagranicznego inwestora to znacznie taniej niż przed rokiem, biorąc pod uwagę kursy walut.

A właśnie co najmniej 35 mln zł chce dostać miasto za ten plac.

Dwie klapy

Plac Inwalidów to obecnie najatrakcyjniejsza działka w mieście. Ale ma wyjątkowego pecha. Od dwóch lat stoi pusta po tym, jak miasto usunęło stąd kupców.

W dwóch ubiegłorocznych przetargach nie pojawił się ani jeden chętny na tę nieruchomość. Po raz pierwszy miasto próbowało sprzedać ją w marcu. Rzeczoznawcy wycenili plac na 32 miliony złotych, magistrat podniósł cenę o 18 milionów.

Po fiasku miasto zmieniło jednak warunki. Co prawda cena została ta sama, jednak na zachętę zezwolono potencjalnemu inwestorowi postawić nie tylko galerię handlową, ale także hotel. To też nie pomogło.

35 mln zł
tyle wynosi obecna cena wywoławcza miasta za plac Inwalidów

2
tyle było podejść do jego sprzedaży. Oba nie udały się