Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura w autobusie z Druskiennik. Białostoccy biznesmeni byli pijani, interweniowała policja.

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Druskienniki
Druskienniki fot. Vpavardenis
Jegomość stanął pomiędzy rzędami foteli i z oburzeniem stwierdził: W imieniu Rzeczypospolitej Polskiej zabraniam śpiewania antypaństwowych piosenek. Towarzystwo zdębiało. Jak to antypaństwowych? To są pieśni z repertuaru legalnego teatru!
Zespół Teatru Miniatur Gilarino w 1930 r.
Zespół Teatru Miniatur Gilarino w 1930 r.

Zespół Teatru Miniatur Gilarino w 1930 r.

W niedzielę 19 czerwca 1927 roku w Druskiennikach bawiła się elita białostockich przemysłowców. Korzystali z pięknej pogody i dobrodziejstw płynących z tamtejszego klimatu i kuchni. Po sutym i z lekka zakrapianym późnym obiedzie, panowie postanowili wracać do Białegostoku.

Zapakowali się więc do kursowego autobusu i ruszyli w drogę. Towarzystwo było doborowe. Rej w nim wodził Izaak Markus właściciel fabryki sukna i kołder z Jurowieckiej 29, a jednocześnie piastujący prestiżową funkcję komendanta Białostockiej Ochotniczej Straży Ogniowej.

Niewiele mu ustępowali inni dwaj potentaci przemysłowi: Abram Sokół i Judel Zylberfenig - właściciele dużej fabryki sukna ze św. Rocha 5. Dzielnie sekundowali im Jakub Beker właściciel garbarni, Aron Biszkowicz kupiec z Nowego Świata 7, zajmujący się handlem tekstyliami, Abram Huberman dyrektor spółki akcyjnej obsługującej fabryki, kupiec branży naftowej z Częstochowskiej 1 - Izaak Zelikowicz i właściciel fabryki gwoździ i drutu z Grunwaldzkiej 35 Leon Dojlidzki.

Jednym słowem kwiat białostockiego przemysłu i kapitału. Był też między nimi Jakub Berman przez przyjaciół zwany pieszczotliwie Misza. Był znanym i bardzo lubianym w Białymstoku muzykiem i kompozytorem wpadających w ucho szlagierów. Cały Białystok z upodobaniem nucił ułożone przez Miszę tanga i charlestony. Ostatnio Misza zasłynął jako autor wyśmienitej muzyki do kilku programów powstałego w grudniu 1926 r. żydowskiego Teatru Miniatur Gilarino. Przebojami tego teatrzyku stały się jego Waluta Charleston i Gilarino Shimmy. Napisane były do słów białostockiego poety Goldmana.

Publiczność uwielbiała ten nawiązujący do warszawskiego kabaretu Qui pro Quo teatrzyk. Nic więc dziwnego, że artyści Gilarino niesieni na fali wielkiego sukcesu byli od kilku miesięcy ozdobą każdego towarzystwa. Ba, wytworzył się pewien rodzaj snobizmu. Przebywanie w artystycznym światku nobilitowało. Tak też i było w przypadku druskiennickiej eskapady Miszy Bermana. Gdy autobus ruszył, całe towarzystwo zaczęło początkowo nieśmiało, a później już pełną piersią śpiewać satyryczne, często dość ostre w swoim humorze piosenki pochodzące z programów Gilarino.

Po pewnym czasie wesołą atmosferę przerwał podróżujący tym autobusem nie znany reszcie towarzystwa mężczyzna. Jegomość ów stanął pomiędzy rzędami foteli i z oburzeniem stwierdził: "W imieniu Rzeczypospolitej Polskiej zabraniam śpiewania antypaństwowych piosenek". Towarzystwo zdębiało. Jak to antypaństwowych? Tu jest z nami kompozytor, on może zaświadczyć, że pieśni te są legalnym repertuarem legalnego białostockiego teatru! Wykrzykiwali jeden przez drugiego biznesmeni. A w ogóle, to czego się nieznajomy wtrąca w nie swoje sprawy. Niech siedzi cicho i nie przeszkadza! Nieznajomy nie ustępował. Awantura szła na całego.

Tymczasem autobus zajechał do podgrodzieńskiego Porzecza. Nieznajomy zażądał od kierowcy zatrzymania pojazdu. Wysiadł z autobusu i udał się na komisariat policji, gdzie złożył meldunek. Oświadczył, że autobusem podróżuje komunistyczna banda wywrotowców i zażądał natychmiastowego ich zaaresztowania. Przejęty powagą sytuacji policjant zjawił się w autokarze i z należną władzy powagą wygłosił formułkę, że aresztuje całą komunistyczną szajkę. Kazał wszystkim wysiadać i pod własną eskortą zaprowadził wywrotowców przed oblicze sędziego, prosząc o nakaz aresztowania.

Sędzia w mig zorientował się, że rzekomi komuniści są w rzeczywistości bogatymi burżujami. Ci zaś pokazali na dowód kim są, swoje legitymacje członkowskie Białostockiego Związku Wielkiego Przemysłu. Sytuacja została wyjaśniona. Podróżni ponownie ulokowali się w autobusie, który ruszył w dalszą drogę. Nikomu już niestety nie było ani do śmiechu, ani do śpiewu.

Po kilku dniach po białostockich kawiarniach opowiadano sobie anegdotkę, jak to policja w Porzeczu rozmontowała "frakcję komunistyczną wśród kapitalistów". Historia wypisz, wymaluj jak z programu Gilarino.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny