Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aresztowani i skazani za zerwanie czerwonych krawatów

Adam Czesław Dobroński [email protected]
sxc
Jerzy namówił Anatola, żeby zerwać czerwone krawaty uczniom z pobliskiej szkoły. Był 1954 r. , stalinizm. Za ten antypaństwowy wybryk obaj zostali aresztowani i skazani.

Redaktor Iwona Konieczna z programu "Ostatnia szansa" poprosiła o pomoc w sprawie osobliwej, białostockiej. Bardzo liczy na pomyślny finał, więc zapraszamy Państwa do poszukiwań.

"Poszukuję Jerzego Koryckiego (ur. ok. 1939 r.), informacji na temat jego losów, kontaktów z członkami rodzin, znajomymi. Proszę o uwagę zwłaszcza starszych mieszkańców Dojlid Fabrycznych oraz emerytowanych pracowników Białostockiej Fabryki Sklejek, osoby z środowisk gońców i kominiarzy, niegdysiejszych uczniów szkoły podstawowej przy ul. Nowowarszawskiej, wszystkich ludzi dobrej woli. Może razem uda się uzupełnić luki w tej historii."

Anatol Niewiadomski liczy sobie 72 lata, pochodzi z Białegostoku. Miał głuchoniemych rodziców (był dzieckiem "od tych niemowych"), matka pracowała w Białostockiej Fabryce Sklejek. W młodości nazywano go Antkiem, chodził do Szkoły Podstawowej nr 3 przy ul. Gdańskiej. Gdy miał 16 lat (1954 r.) został gońcem w "Gazecie Białostockiej". I wówczas poznał kolegę, też gońca (nie wiadomo w jakiej firmie), rok młodszego od siebie. To był Jerzy Korycki. Razem godzinami oczekiwali na listy na Poczcie Głównej.

Pewnego razu, w tymże 1954 r., Jerzy namówił kolegę, żeby zerwać czerwone krawaty uczniom z pobliskiej szkoły. Tak i zrobili. Kiedy Niewiadomski wrócił do "Gazety", już tam czekali na niego funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Za antypaństwowy wybryk obaj młodzieńcy zostali aresztowani, spędzili w areszcie miesiąc, po czym dostali po dwa lata w zawieszeniu i nadzór kuratorski przez rok. Mieli szczęście, czarna noc stalinowska miała się ku końcowi, więc potraktowano ich ulgowo. Kurator znalazł obu nową pracę, zostali kominiarczykami. Przez dwa lata (do 1956 r.) pracowali w firmie, która mieściła się przy ulicy odchodzącej od ulicy Lipowej, "drugiej ulicy za kinem "Pokój", ale po tej samej stronie co kino".

Dyrektor Lucyna Lesisz z Muzeum Historycznego ustaliła, że chodziło o Spółdzielnię Rzemieślniczą Pracy Kominiarzy z siedzibą zarządu przy ul. Lipowej 4 oraz lokalami przy ul. Przejazd 2. Mistrzem kominiarskim Niewiadomskiego był p. Małyśko (Małyszko?), który prawdopodobnie zmarł w latach 70. ubiegłego stulecia.
Różne przyczyny sprawiły, że dwaj przyjaciele stracili ze sobą kontakt. W 1957 r. Anatol Niewiadomski wyjechał do Bydgoszczy i tam nadal mieszka. Jest bardzo ciekawy, jak ułożyło się życie Jerzego. Wie jednak o nim niezbyt wiele. Możliwe, że pochodził z Wasilkowa, ale nawet najstarsi tamtejsi mieszkańcy nie pamiętają takiej rodziny. Po wojnie - to zapamiętał pan Anatol z rozmów z kolegą - w Wasilkowie pozostał tylko dziadek Jerzego, który miał oswojonego kruka. Jerzy z siostrą (imię nieznane) oraz rodzicami zamieszkał na Dojlidach Fabrycznych w jednym z trzech domków zakładowych, przy ul. Stawowej 3. W każdym domu mieszkało 4-5 rodzin. Rodzice Jerzego pracowali we wspomnianej Fabryce Sklejek, z pewnością jako robotnicy. Chłopiec chodził do Szkoły Podstawowej nr 4 przy ul. Nowowarszawskiej, która przechodziła w latach późniejszych reorganizacje.

I wiadomość ostatnia. Brat pana Anatola (Henryk) dwadzieścia, a może i więcej lat temu spotkał Jerzego Koryckiego. Był on wówczas kierowcą autobusu w Warszawie, może MPK, może PKS. Pan Henryk niestety nie żyje od 10 lat, więc trudno ten fakt dokładniej rozeznać. Nie dały efektu poszukiwania w książce telefonicznej. Okazuje się, że mieszkał w stolicy także Jerzy Korycki, adwokat, który pisał kryminały milicyjne i był znany powszechnie pod pseudonimem Jerzy Edigey.

To tylko tyle i aż tyle. Z pewnością sprawa z czerwonymi krawatami była komentowana w Białymstoku. Pani Iwona Konieczna w swej dziennikarskiej dociekliwości ustaliła kilka środowisk, w których powinna przetrwać pamięć o białostockim Jerzym Koryckim. A może i o Anatolu (Antku) Niewiadomskim. To miłe, że były białostoczanin w Bydgoszczy wspomina tamten incydent i chlubi się przyjaźnią z poznanym w naszym mieście równolatkiem. Niechby cała historia miała swój happy end.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny