Aneta uderzyła znajomego, bo domagał się seksu. Para napadła kolegę dla pieniędzy.

- Mówił, że chce zostać ze mną sam. Zaczął mnie dotykać. Prosiłam, żeby przestał. Ale on nie reagował, tylko się śmiał i robił swoje - opowiadała dzisiaj w sądzie 22-letni Aneta R.

Według śledczych, oskarżona razem ze swoim chłopakiem, 43-letnim Janem G., napadli na znajomego. Mieli mu kilkakrotnie grozić nożem. Chcieli pieniędzy.

Dziewczyna przyznała, że uderzyła Krzysztofa P., bo ten zaczął się do niej dobierać. Był agresywny. Doszło do awantury. - Ale nie chcieliśmy od niego żadnej kasy. Nikt go nie zmuszał. Sam chciał postawić wódkę - zaklinała się.

Do winy nie przyznaje się też Jan G. Nie chciał dzisiaj składać wyjaśnień. Utrzymuje, że w czasie kłótni był w łazience. A o tym, że Krzysztof P. proponował jego dziewczynie seks, dowiedział się dopiero później.

Do napaści na Krzysztofa P. doszło w połowie grudnia ubiegłego roku na ul. Wysockiego. Oskarżeni przyjechali tam w odwiedziny. Według prokuratury, grozili mężczyźnie nożem i zabrali 70 złotych. Było im mało, więc kazali pokrzywdzonemu iść do bankomatu po 500 złotych. Pieniędzy jednak nie dostali, bo Krzysztof P. nie miał nic na koncie.

Sąd nie wysłuchał dziś zeznań pokrzywdzonego mężczyzny, bo ten nie pojawił się dziś w sądzie. Wiadomo, że już pod koniec śledztwa unikał on kontaktu z prokuratorem.

Aneta R. była już karana. W areszcie odbywa zaległy wyrok za rozbój. Tym razem 22-latce i jej partnerowi grozi 15 lat więzienia.